sobota, 28 września 2013

Rozdział 36 Szantaż



Opira uśmiechnęła się ironicznie lustrując każdy ruch tych dwojga. Czuła piorunujący gniew, który pożera ją od środka.Jak Sytr śmiał teraz nie wywiązać się z umowy? Czyż nie wie że jeśli ją ktoś oszukał, wykorzystał to odpłaciła się pięknym za nadobne. Pamięta jak pewien szczeniak nawiązał z nią pewien nić umowy: ona da mu pewną maść zielarską,która pomoże mu pozbyć się trądziku. On jej da zaś zatruty owoc, który był jej niezbędny. A kiedy okazało się że przyniósł ten ów przedmiot przed czasem Opira zorientowała się od razu pewnej zasłony nad tą rośliną. Starał się ją oszukać! Ją?! Ona wtedy zaś spokojnie podeszła do tego tematu, nie pokazała po sobie że go rozszyfrowała przyniosła mu tą maść, ale nie tą co była mu potrzebna natychmiastowo. Gdy jej użył od razu pojawiły się tak ogromne bąble, a świąd był taki że biedak drapał się po całej twarzy rozsiewając wszystko po całym ciele. Działanie maści trwało ponad tydzień, a środkiem,który łagodził świąd, podrażnienia, dawał pewne ukojenie było mleko, a o tym kłamca nie wiedział.Po działaniu maści zostały tylko blizny.
Zielarze źli jego kompani szydzili z niego, był jeszcze gorszym kozłem ofiarnym niż wcześniej. Próbował się zemścić na Opirze, ale ona skutecznie wymijała jego wszystkie pułapki śmiejąc się do upustu. Teraz wiedziała że takiego postępowania nie może uczynić. Musi to być coś tak bardzo wstrząsającego dla Sytra aby ten się otrząsał i wywiązał się założonej obietnicy.Nagle usłyszała zakończenie ćwiczeń poprzez mocne uderzenie bębna.Nowicjusze jak i doświadczeni zielarze źli udawali się na zasłużony posiłek w wspólnej jadalni. Poniektórzy omijali zielarkę upioru dyskretnie, inni witali się z nią unosząc rękę do góry, inni uśmiechali się , a ten opryszczek co kiedyś ją prymitywny sposób oszukał przerażony omijał ją szerokim łukiem, ona zaś posyłała mu groźne i niebezpieczne spojrzenie.
Zostali na sali ćwiczeni tylko Sytr i Megan. Opira schowała się za kotarą i czekała kiedy tylko wyjdą. Teraz trener coraz śmielej dotykał swą podopieczną , a ona nie odczuwała wstydu czy zażenowania uważała że to normalne aby się lepiej doskonaliła ruchowo. Nagle Opira przypomniała sobie coś czego nikt nie miał żaden sposób wyjawić, uśmiechnęła się do siebie triumfująco wychodząc z ukrycia. Tamci byli zajęci i nie zauważyli sylwetki,która górowała nad nimi. Zwrócili uwagę kiedy coś powiedziała.
-Ale to beznadziejnie wygląda. Nigdy takiego czegoś nie widziałam Kat... Katastrofa!
Sytr był przebiegły zrozumiał w czymś rzecz, nie od dziś znał Opirę , zwrócił się do Megan:
-Na dzisiaj skończyliśmy już zajęcia , udaj się z innymi na godzinę obiadową, zaraz ja tam będę, na razie muszę kilka spraw uzgodnić z zielarką upioru.
Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła zgrabnie ku wyjściu, Sytr spoglądał na nią dopóki tylko nie wyszła z sali. Gniewnie odpowiedział do swej koleżanki:
-Co ty wyprawiasz?
-Ja .. nic takiego nie robię. - odpowiedziała tamta patrząc na trenera niewinnymi oczami.
-Nie rób takiej miny bo do Ciebie nie pasuje. Ja wiem co chcesz zrobić, chcesz powiedzieć Megan jak ma swe prawdziwe imię, nie radzę!
-No cóż ... nie łamie się danej umowy.
-Wcale jej nie zerwałem , wiesz że skarby alchemiczne są tam gdzie ten starzec Ted jest.Niebawem zacznę przygotowania.
-Uważaj bo czasu Ci nie starczy.
-To jest limit czasowy? -zapytał kpiąco trener
-Owszem jest. Nie będę przez całe życie milczeć o istnieniu Kate!
-Przebiegła!-oburzył się Sytr
Opira zaniosła się groteskowym śmiechem po chwili się uspokoiła i powiedziała stanowczo do trenera zielarzy:
-Wiem, że i tym razem chciałeś mnie oszukać.Pozbawić mnie czasu , abym do końca swego ziemskiego żywota nie wypowiedziałabym Twej tajemnicy tej głupiej gąsce. Co w niej widzisz? Nie rozumiem dlaczego nasz Pan pozwolił Ci ją zostawić.Ona tutaj nie pasuje rozumiesz? Budujesz fundamenty na kłamstwie. No cóż, ale z obietnicą będzie całkiem inaczej. Masz 7 nocy. Zacznij już od dzisiaj bo tak nie wiele Ci czasu zostało.
Podeszła do trenera i pazurem wykreśliła na jego lewym ramieniu na znaku
"7 nocy pozbawione milczenia, czas by obietnica spełniła się już dziś".
Spojrzała w jego oczy i pocałowała go po policzku dokonując złożonego danego słowa, Sytr przycisnął ją do siebie mocno i powiedział do niej szeptem:
-Jeśli wcześniej wyjawisz ten sekret Megan licz się z tym że zostaniesz zepchnięta w głębiny! Tam pędzą Ci którzy nie dotrzymali słowa!
-Nie przejmuj się mną. Milczę jak głaz.
Wyplątała się objęć i dumnie ruszyła do wyjścia.
Sytr został sam w sali ćwiczeń, usiadł po turecku dotykając policzka, czuł dalej pocałunek Opiry. Zostało zapieczętowane dane słowo.Tak strasznie pulsowało jego lewe ramię. Podszedł do lustra i zobaczył na policzku kłódkę,dla innym nie była widoczna tylko dla niego. Wyszedł z sali i kierował się do swojej siedziby,zaczął się pakować.Starannie wybierał te rzeczy, które są mu niezbędne. Nie zauważył że obok stanęła Megan patrząc uważnie na niego. Oniemiał jak usłyszał jej głos:
-Sytrze co robisz? Gdzie to jedziesz?
-Pakuje się Megan, muszę załatwić kilka spraw dla naszej siedziby.
-Mogę jechać z Tobą?
Ten natychmiast się odwrócił do niej i stanowczo powiedział.
-Nie!
-Ale dlaczego przyjacielu?
-To niebezpieczna podróż.
-Pozwól mi jechać z Tobą, bez ciebie tutaj będę taka samotna. Czuje że nikt mnie tutaj nie lubi, myślą że jestem inna. Czy się zmieniłam po tym wypadku? Moja lokatorka non stop chce abym pokazała jej moją gimnastykę i wścieka się tylko jak jej to nie wychodzi, wyklina mnie i później znów namawia mnie na te ćwiczenia, a ja nie umiem być asertywna.Nie umiem powiedzieć nie. Z kolei ta zielarka upioru co spotkaliśmy ją na końcowych ćwiczeniach, patrzy na mnie ,ale szybko odchodzi nie witając się mną ,ani wcale nie odzywając. Inni może tak niezauważalnie mnie witają. A sam nasz Pan Bezimienny patrzy na mnie tak jakbym była doskonałym okazem do jego kolekcji.Jest mi trochę tutaj ciężko, a jeśli ty pojedziesz to jak ja to wytrwam?
-Kochana Megan widzisz zielarze źli muszą się oswoić myślą co takiego uczyniłaś.Oni są za mali na Twój wielki czyn.Później będzie lepiej zobaczysz. Ale co do wyjazdu naszego wspólnego nie zgadzam się. Stanowczo nie! Jestem za Ciebie odpowiedzialny, muszę o Ciebie dbać. Tutaj będziesz bezpieczna. Begam się Tobą zajmie to bardzo miła i dobroduszna osoba. Na pewno ją polubisz.
-A nie rozumiesz że lepiej będzie jak z Tobą pojadę? Będziesz miał mnie cały czas na oku, a po za tym wyprawa będzie o wiele ciekawsza i nie będziesz taki...samotny.
Sytr wzdychnął i opadł o posłanie, swoją twarz zasłonił rękami i szeptem wykrztusił:
-Siedem nocy mi zostało, siedem bezcennych nocy...Słowa wypowiedzieć nie zdoła, ale czy ja podołam zadaniu na które na mnie padło?
-Jakie to zadanie? - zapytała Megan, która już siedziała tuż obok niego.
-Żadne, idź już do swojej siedziby. Ja sam muszę się z tym uporać.Begam się Tobą zajmie obiecuje.
Dziewczynie w oczach pojawiły się w łzy, łzy odrzucenia. Wybiegła z pokoju prosto na korytarz w połowie drogi się zatrzymała. wiedziała co uczynić ma dalej. Żadna Begam pilnować jej nie będzie to Sytr się nią czule zajął to on dochował tajemnicy jej umierającej matki że będzie ją wspierał, pomagał i się nią opiekował. Wyruszy za nim.
Szybo poszła do swojej siedziby Roksany jej współlokatorki nie było, jedynie pokój był cały zagracony. Widocznie gniew zielarki był dość silny. Szybko wyciągnęła z łóżka jakiś stary plecak spakowała kilka ubrań, buty na zmianie,ręcznik, chusteczki, szczotkę i pastę do zębów, bieliznę. Szybko się przebrała ciemne jeansy, ubrała bluzę z kapturem,na stopy nałożyła grube skarpety, adidasy, a na samym końcu włożyła na nos okulary przeciwsłoneczne. Tak wyszła na korytarz nikogo nie było więc pośpiechu nie oglądając się za siebie pobiegła do stajni. Skryła się za beczką i widziała jak Sytr dosiada jednego Ryska i oddala się w stronę północnego- zachodu.
Dziewczyna szybko podeszła do zwierząt
-A dziewczyna to gdzie? - zapytał stajenny
-Wybieram się w podróż, mój towarzysz ruszył pierwszy bo musiał coś jeszcze po drodze załatwić , a później do mnie dołączy.
-No dobrze, rozumiem. Niech pani wybierze jednego z tych rysków.- odparł stajenny pokazując jej wszystkie okazy.
-Może ten.- odparła stanowczo dziewczyna widząc czarnego dumnego zwierzaka, które zgrabnie kroczyło po wybiegu.
-Dobrze niech pani go dosiądzie.
Dziewczyna tak uczyniła, ale bez pomocy stajennego nie udało by się jej być na grzbiecie Ryska, ten jednak widząc niezbyt lepszego towarzysza do rozrywki,sprawił że straciła równowagę i runęła w dół. Dziewczyna się otrzepała ze złości i nagłego szoku.
-Jednak to nie ten. -odparł stajenny
-Dlaczego nie ten, panie? Co jest z nim nie tak?!
-Jestem Joe, panienko. Widzisz tak Ryskami jest że one same wybierają swoich towarzyszy i są z nimi do końca swojego żywota. Czasem zielarz zły ma tylko jednego Ryska ,a jeśli zielarz albo zwierzę nie przeżyło to żaden nie wybiera innego, bo nie ma nikogo zastępstwie. Są dobre i na złe. Panicz Sytr pojechał na wspaniałym okazie dumnym i stanowczym, twardym i zawziętym Rysku.
-Kiedy się dowiem że jakiś Rysek mnie wybierze? Nie mam na to czasu!
-Spójrz każdemu w oczy, a jeśli zobaczysz to coś to znaczy że to jest to ten właściwy ,a później uniesie się tam gdzie zechcesz.
Megan zrobiła tak jak polecił mu Joe podchodziła do każdych Rysków niektóre były straszne ,inne dzikie, inne zbyt podejrzliwe, odpychające i piękne. Patrzyła każdemu w oczy, te niewłaściwe odwracały wzrok, inne patrzyły na nią gniewne z błyskiem zła. Miały odpychające gałki oczne rażąco żółte. Dziewczyna w końcu trafiła na Ryska, który był małej postury ,ale był uroczy. Ten spojrzał w jej oczy i zauważyła u niego płonące iskierki,wiedziała to co czuje zwierzę,czuła jego bicie serca całkiem nie takie ludzkie, a jednocześnie urzekające. Ona też zaś otwierała się jemu. Ona i rysek podeszli do siebie bliżej Megan pogłaskała go po grzbiecie ona zaś polizał czule nadgarstek.
-To niesłychane! Ten Rysek nie chciał żadnego zielarza złego. Uważano że nie jest takim zwierzakiem jakie te tutaj. Chcieli go dobić pewnej nocy ,ale ja się na to nie zgodziłem.Obroniłem go. Ja kocham je wszystkie, nie patrze na ich złe charakterki. Uważam iż potrzebują mojej pomocy i pewnego bezpieczeństwa. Ale panienkę wybrał ten Rysek bo wiedział że jesteś też inna. Wyczytał to pani w oczach. Tak,tak w oczach jest wszystko powiedziane, nie ma tam żadnego kłamstwa.
Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Przytuliła się do nowo poznanego przyjaciela i go dosiadła.
Zwierzę doskonale się orientowało w jakim kierunku ma się pędzić. Dziewczynie huczało głowie jedyne zdanie stajennego:"Panienkę wybrał ten Rysek bo wiedział że jesteś I-n-n-a".