poniedziałek, 20 maja 2019

Rozdział 43 Pogoń



Wściekły Bezimienny szukał gorączkowo trenera zielarzy złych Sytra. Zazwyczaj o tej porze był na sali treningowej, więc udał się tam szybkim krokiem. 
Otworzył szybkim ruchem wrota, tak że wszyscy zebrani w sali ćwiczeń wzdrygnęli się. Pospiesznie przerwali swój trening, powitali go gestem- znanych dla zielarzy złych i nie spuszczali oczu samego ich Pana. On zaś nikomu nie odwzajemnił gestu powitania. Szedł dostojnie na sam środek sali prosto na Sytra. Następnie gdy już był z nim twarzą w twarz, uderzył go prostym sierpowym prosto w nos, po czym chwycił go mocno za koszulę, popychając go impetem do tyłu. Tak, że na twarzy Sytra oprócz wypływającej krwi z otworu nosa malowało się również pewne emocje począwszy od zmieszania, zaskoczenia, złości, irytacji oraz wstydu.
-Wynoście się stąd wszyscy! Koniec już treningu!- zagrzmiał Bezimienny, po chwili rzekł, wskazując palcem na człowieka, który powoli wstawał z podłogi- A Ty śmieciu zostajesz, mamy dużo do pomówienia!
Sytr przełknął ślinę, czuł jak coraz bardziej krew trysnęła mu nozdrzy. Nie wiedział co tak naprawdę zdenerwowało jego Władcę i dlaczego postąpił taki sposób przy wszystkich. Zmiótł go, zgnoił, spodlił, zdeptał jak robaka pokazując jakim tak naprawdę jest trenerem. Teraz nie wie jak pokaże się przy swoich „Uczniach”, czuł się upodlony na każdym calu. Doskonale wiedział, że plotki i pogłoski nie będą milknąć  na temat jak to Władca Zielarzy Złych uderzył trenera prostym sposobem, a on upadł bezwiednie na podłogę. Zhańbił się. Gdyby to inny śmiałek zrobił, nie podkulił by ogona, nie dałby sobie kasze dmuchać. Ooo nie! Za dużo pracy, wysiłku i poświecenia starał się o swój status. Nigdy się nie poddawał tak łatwo. Zawsze jak tylko po drodze pojawiały się kłody on budował mosty! On tylko ON! 
Kątem oka spojrzał jak wszyscy jego podopieczni znikli sali. Zostali tylko oni. Długo zwlekał jak stanie na nogi. Nie miał pojęcia co takiego strąciło z równowagi Bezimiennego. A może... a może dowiedział się, iż wybuch u Teda Alchemika to była jego sprawka? Czyżby Opira coś mu wspomniała, ale byłaby taka głupia by się podłożyć? Nie wspominała mu kiedyś, że się zemści o to jak zabrał Megan ze sobą na misję. Tylko on bardziej ryzykował, że jego plan się nie powiedzie. Właściwie to dzisiaj na treningu nie widział swojej pięknej dziewczyny Megan. Co się z nią stało? Pamiętał moment, gdy tylko weszli do siedziby to od razu na ich drodze pojawiła się jak duch Opira. Ona oczywiście oczekiwała od Sytra wyjaśnień oraz najcenniejszego skarbu alchemicznego. Pogrążona smutku jak i rozczarowania Megan udała się do swojej kwatery i potem ją nie widział nigdzie. Nawet ta jej współlokatorka nie miała pojęcia że dziewczyna wróciła. Była trochę zaskoczona, że musi znowu ciężko i wytrwale  ćwiczyć bo trener wrócił.
No tak to musi jednak chodzić o skarb, a może Władca znalazł zagubiony przedmiot ze skrzyni i chce wyjaśnień. Po nitce do kłębka dotarł w końcu do mnie. A może to Megan podkradła coś z jego skarbu, możliwe znalazła jakąś niewielką rzecz i zabrała ze sobą.
-Sytr! Sytr! Co Ty tak bujasz w obłąkach?! Wiem że jesteś dobry blokowaniu umysłu, ale to nie zmienia faktu, że mogę wszystkie Twoje tajemnice podkraść za jednym razem!
Kolejny raz Sytr się wzdrygnął i przestraszył. Musi panować nad umysłem, za bardzo jest teraz rozchwiany emocjonalnie, a wtedy łatwo o najmniejszy błąd.
-O co chodzi Panie? Dlaczego taka akcja przy świadkach? Co się stało? Nie spodziewałem się ataku z Twojej strony na mnie.
-Ja wiele rzeczy nie spodziewałem się po Tobie! Ty... ty kmiocie! Masz mi coś do wyjaśnienia. Więc gadaj!
Sytr zamilkł, nie chciał zacząć dyskusji. Nie wiedział tak naprawdę jaka kwestia będzie poruszana. A nie chciał pogrążyć innych. Nie teraz.
-Milczysz?! Milczysz?! Czyżbyś nie pamiętał jak byłem po Twojej stronie? Jak tylko poprosiłeś o coś niemożliwego to Ci to spełniłem. Byłem dla ciebie taki łaskawy, a tak się opłacasz!
Sytr wstał, dygotał na całym ciele i powiedział:
-Nie wiem o czym mówisz Panie... nie mam pojęcia.
-Byłem dla Ciebie zbyt bardzo hojny. Zrobiłem wielki błąd. Zamilkł na chwile, po czym oznajmił – Chodzi mi o tą dziewczynę! O tą wredną żmije!
Nagle cały świat odsunął się, zrobiło mu się ciemno pod oczami.
-Ty dalej nie wiesz o co chodzi? Co?! Dlaczego nie była tutaj na Sali ćwiczeń?
-Nie wiem.. możliwe źle się poczuła.
-Coooo?! Źle się czuła? Oj zapewniam się czuła się znakomicie, bieg też ma całkiem dobry!
Sytr przełknął ślinę, popatrzył przerażeniem na Bezimiennego, nie chciał usłyszeć tego co za chwile miał mu do powiedzenia Władca.
-Ona pomogła Sprawcy uciec! Ona wie już kim tak naprawdę jest!
-Ale jak? Ktoo..ktoś...ktoś musiał jej to powiedzieć.
-Sam sprawca- Furion! Mogłeś lepiej pilnować swojej laleczki! Teraz masz za swoje!
I wyszedł z sali, zostawiając zdruzgotanego Sytra samego.


Jechali coraz szybciej, szybciej zostawiając daleko w tyle te miejsce, które nie było dla nich przeznaczone. Jeszcze nie teraz... Risek doskonale zmierzał, właściwie wiedział w którym kierunku powinni się udać. Jeszcze kilka dni wcześniej pogoń za nimi ruszyła, ale już dawno nie było słychać jakby ktoś ich gonił. Doskonale jednak wiedzieli, że muszą być bardzo ostrożni. Przez całą drogę w dzień i w noc, nie odzywali się do siebie. Robili jedynie bardzo krótkie postoje. Furion był znakomitym myśliwym, musiał wytropić kilka małej zwierzyny leśnej, ale zawsze wybierał te najsłabsze. I tak nie mogli zbytnio tracić swojej energii wszak jednak nie wiedzieli jak długo muszą uciekać ku nieznanemu. Po trzech dniach w końcu znaleźli jakąś starą, opuszczoną chatkę. Postanowili, że tak się schronią i tak już tracili powoli siły. Dzisiejsza pogoda dała im się we znaki. Była gwałtowna burza, na niebie pojawiało się mnóstwo grzmotów i błyskawic, a dopiero później nastąpiła ulewa. Błądzili dookoła kilka razy, zwierzę było wystraszone. Furion spostrzegł z daleka ten dom, tą chatę niewielką, ale wystarczającą dla nich. Udali się tam by się schronić przed burzą, przeczekać i obmyślić dalszy plan działania. Zostało im jeszcze trochę prowiantu.
Weszli do środka, panował tu mrok. Jednak przy światłach błyskawic dostrzegli, że już dawno ten dom został opustoszały. Wszędzie były srebrzyste nici pajęczyny, w kącie grasowały myszy, a przy każdym kroku podłoga niemiłosiernie wydawała przeraźliwie dźwięki dla uszu.
-Może tu trochę posprzątam. Widziałam starą miotłę.- zapytała Megan.
Furion wtedy gdy Megan zapytała odnalazł kilka świec zapalił je, używając swojej włóczni. Dziewczyna była w niego wpatrzona, następnie zobaczył starą lampę naftową. Wziął ze sobą jedną świece i udał się do drugiej izby, tam trochę panował lepszy porządek. Znalazł naftę i zaczął majsterkować przy lampie, najpierw upewniając się czy urządzenie jest całe, czy jest rozbite, czy ma knot. Później nalał do zbiornika naftę, uważając by byłą odpowiednia ilość, podniósł klosz ochronny i zapali knot znów używając swojego magicznego przedmiotu. Po czym mechanicznie odstawił klosz i poregulował intensywność płomienia.
-Niekoniecznie. W tym drugim pomieszczeniu jest trochę przytulniej.
Udali się tam zabierając ze sobą świece.
-Musimy zdjąć ubrania, cali jesteśmy przemoczeni. –odparł Furion.
Megan się zawstydziła.
-Nie martw się nie będę patrzył. Muszę udać się jeszcze na zewnątrz coś jeszcze muszę zrobić. Na prawym rogu widziałem stare suknie, trochę są już stare i skurzone, ale lepsze to niż leżenie w mokrych ubraniach.
Gdy to powiedział zabrał się do wyjścia. Megan pospiesznie zdjęła pelerynę, następnie spodnie, bluzkę oraz buty. Ubrała stare sukno, który był za szeroki jakby męski znalazła jakiś sznurek nieduży i opasła go sobie dookoła w pasie. Rozpuściła swoje rude włosy i zaczęła je czesać opuszkami palców. Nagle spostrzegła jakiś mocny sznur i wpadła na genialny pomysł. Na belkach umocowała sznurek i powiesiła tam swoje ubrania. Znalazła również stare, zniszczone pledy ułożyła więc staranie posłanie dla siebie jak i dla nieznajomego.
Furion gdy wyszedł zapomniał o czymś jeszcze powiedzieć dziewczynie, ale gdy się odwrócił spostrzegł jak Megan gorączkowo się przebiera. Nie zauważyła, że nie domknęła drzwi i została spoglądania przez łowce zielarzy. Furion nie od razu mógł się skupić na zadaniu, dziewczyna go rozproszyła zobaczył jej nagie nogi i kawałek biodra. Przełknął jednak ślinę i udał się na zewnątrz. Powiew szaleńczego wiatru orzeźwił go. Wyciągnął ręce ku niebu w prawej ręce trzymał swoją srebrzystą włócznie swój najmocniejszy skarb i zaczął mówić szeptem niezrozumiałe słowa. Na dom i na niewielki teren tego budynku pojawiła się srebrzysta poświata, która otulała ich i dała schronienie. Zapewnienie że nikt ich w tym czasie nie zauważy. Jakby te miejsce nie istniało. Gdy zakończył podszedł do Riska wpuścił go do pierwszego pomieszczenia, dał mu wody ze studni, która nieopodal była. Był zdumiony, że studnia jeszcze nie została wysuszona jednak tutaj jest dobre źródło. Wziął jeszcze kilka wiader wody pitnej do środka budynku.
Gdy wrócił do drugiego pomieszczenia dziewczyna siedziała na posłaniu czekając na niego. Zabrał ze sobą sukno, ubrał się w pierwszym po czym wrócił. Pochwalił ją za pomysł sznurka, swoje ubranie również powiesił. Był do niej tyłem odwrócony, ale jednak Megan spostrzegła jego silną sylwetkę. Widziała jak cały się błyszczy jak i na zewnątrz jakby zrobiło się trochę jaśniej.
-Opowiesz mi o sobie Furionie. Nic o Tobie nie wiem, jesteś bardzo zamyślony. Przez całą drogę nie wdawałeś się ze mną dyskusje może jedynie jak było wtedy potrzebne jak wymagała jakaś sytuacja do tego. Mam tak bardzo dużo pytań, ale niewiele odpowiedzi. To mnie bardziej nurtuje.
Łowca zielarzy cicho westchnął. Wiedział, że teraz nie ucieknie od rozmowy, ale tak naprawdę nie miał pojęcia od czego ma zacząć. Pospiesznie usiadł na swoich posłaniu niedaleko dziewczyny, byli bardzo blisko siebie. Spostrzegł jak zmieniła pozycję siadu po turecku, jak nerwowo chwyta za kawałek sukna i mąci w nim, patrząc mu prosto w oczy.
-To jest bardzo trudne do powiedzenia. Uratowałaś mnie, a ja uratowałem Ciebie.
-Co to znaczy?
-Megan...eh.. Powiem prosto z mostu Ty nie należysz do ich świata. Oni po prostu się do temu zmusili, a może inne określenie.. próbowali abyś była jedną z nich.
-Przecież ja jestem jedną z nich, moja matka umarła w zaciekłej walce z zielarzami dobrymi. Tak mówił mi Sytr, mój opiekun i przyjaciel.
-Ooh Megan to nie jest tak jak Ci to powiedzieli. To czyste brednie wyssane z palca.
-Jakie brednie co Ty opowiadasz Furionie?! Kim Ty jesteś tak naprawdę i dlaczego Ci pomogłam? Co to za broń, która posiadasz w ręce? Co to za czary i dlaczego świecisz takim srebrzystym blaskiem?!
-Pozwól, że zacznę od początku. Od tego jak się pojawiłem, kim jestem, co tu teraz właściwie robię z Tobą i dlaczego nas połączyło takie przeznaczenie.
Po krótkiej chwili Furion zaczął opowiadać historię  swojego życia, o matce, o spotkaniu matki starą cyganką, o braku pomocy ze strony matki jak o klątwie i zemście. O tym jak matka pierwsza wydała pierwszego syna jak się męczyła, a później jak urodziła jego szepcząc jego imię po czym zmarła. –Wiem że mi nie uwierzysz ale jestem bratem bliźniakiem Bezimiennego.
-To wspaniałe wieści- odrzekła radośnie dziewczyna.
-Nie tak do końca moja droga... mój brat chciał mnie zabić, a wszystko dlatego, że posiadam ten przedmiot o wspaniałych właściwościach.
Po czym zaczął opowiadać o wydarzeniu kiedy włócznia została mu przeznaczona, o słowach tej kobiety:

Gdy Twój świat zniknie, wtedy wypełnisz swoje zadanie. Musisz się strzec, bronić wszystkich tych których Twoje serce każe Ci zaopiekować. Tobie ta magiczna włócznia jest przeznaczona i wyłącznie. Jednakże gdy jedno zginie, drugi przepadnie na wieki lub będzie służył komuś innemu. Dzięki niej jesteś coraz mocniejszy i silniejszy, Twoje włosy jak i Twoja włócznia będziecie świecić blaskiem księżyca. To jest wasza właśnie nierozerwalna więź.

-A jaki ma to związek ze mną?
-Dalej nie rozumiesz? Mam Ciebie bronić i strzec. Jestem łowcem zielarzy. Wiedziałem, że ktoś potrzebuje mojego wsparcia. Gdy tylko trzymałaś moje kajdanki i nie pościłaś, wtedy już miałem całkowitą stu procentową pewność.
Megan trawiła powoli słowa młodzieńca. Furion szybko zapytał:
-Czy czasem podejrzewałaś że jesteś jakaś odmienna od nich? Miałaś inne możliwości fizyczne, umysłowe, emocjonalne od zielarzy złych? Czy ktoś w końcu powiedział, że jesteś inna?
-Skąd to wszystko wiesz?!
-Opowiedz mi o tych wydarzeniach.
Megan zaczęła gorączkowo przypominać pewne historie, a z jej ust szybko płynęły słowa, które może chciała się je szybko pozbyć. Furion milczał, słuchał, zamknął oczy. Gdy tylko dziewczyna skończyła cała była zdyszana od tego potoku słownego. Łowca odczekał jeszcze kilka minut i wykrztusił:
-Nie jesteś Megan. Jesteś KATE!

Nagle dziewczyna wydarła przeraźliwy dźwięk swojego gardła, zaczęła gorączkowo się rzucać rękami i nogami, płakać. Furion ją powstrzymał i mocno przytulał do siebie. Chciał tego uniknąć, ale nie mógł dłużej zwlekać. Dziewczyna musiała wiedzieć kim tak naprawdę jest. Jakie jest jej pochodzenie oraz przeznaczenie. To wiązało się z tym że szybko przychodziły wspomnienia w jej umyśle. Jaka była przed porwaniem, co się zdarzyło przed tymi drzwiami, jak została porwana, aż w końcu co się tak naprawdę z nią stało. Jednak najgorsze z tym wszystko był fakt jak potraktował ją Sytr- trener zielarzy złych.
I wtedy runęły kolejne mury, a z nimi krzyki dziewczyny.