Opira
ruszyła żwawo do powracających z wyprawy Megan i Sytra. Na jej twarzy gościł
podejrzliwy uśmiech nie wróżący niczego dobrego. Gdy już stanęła przed nimi,
zwróciła się do trenera zielarzy:
-Mamy do
pogadania, widzę Cię w moim gabinecie za 5 minut z tym co jest mi niezbędne.
Po tych
słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła do swojego gabinetu pozdrawiając tych,
których napotkała na drodze.
Sytr
przełknął ślinę, popatrzył na Megan, wziął liczne bagaże i pędem ruszył za
Opirą zostawiając samą dziewczynę w długim korytarzu.
Megan
stała jak wryta nie rozumiejąc tego wydarzenia jak i bez żadnego słowa
wyjaśnienia od jego opiekuna. Wzięła swój podręczny plecak i ruszyła do swojej
kwatery. Jak zwykle nie było jej lokatorki co przyjęła to z wielką ulgą, nie
chciała słuchać jej nowych plotek, licznych dopytywań gdzie to była, co robiła.
Usiadła więc na starym krześle, patrząc pełnym spokojem po pokoju, jej wzrok
utkwił na jej łóżku, a dokładnie na poduszkę. Zamyśliła się, coś jej się nie
zgadzało. Pamiętała jak wyjeżdżała zostawiła nieporządek w swoim kącie: pościel
jak i poduszce była nieładzie. Teraz „jasiek” jest całkowicie wygładzony, a na
jednym z jego z rogów wystawiał pewien skrawek papieru. Opamiętała się, ruszyła
w kierunku łóżka, sięgając prawą ręką za kartkę. To był list skierowany
wyłącznie do niej. Ręce jej drżały gdy czytała treść:
Megan
Jak wrócisz z podróży proszę zjaw się u mnie do kwatery
leczniczej. To bardzo ważne!
Begam
Nie
rozumiała co takiego zielarka lecznicza miała do ważnego powiedzenia.
Wyciągnęła żytni chleb z plecaka, zabrawszy niepostrzeżenie prowiant z Gospody
Pod Wilczym Okiem. Zaczęła jeść uporczywie, skończywszy ruszyła wyznaczone
miejsce, które pokierował ją ten list.
Natomiast
w gabinecie Opiry toczyła się zacięta wymiana zdań pomiędzy zielarką uporu, a
Sytrem.
-Jesteś
sprytniejszy niż myślałam, zabrałeś swą zdobycz ze sobą, a tym mogłeś zdradzić
wszystko. Jesteś skończonym kretynem!
-Tak? A
Ty, co robiłaś do tego czasu? Mazgaiłaś się, a tego wywaru nawet nie zrobiłaś!
Śmiesz mi mówić, że ja nie dotrzymuje obietnic Ty plugawo zielarko upioru!
-Milcz
gadzino! Nie obrażaj mnie, bo moja zemsta będzie o trzykroć bardziej potężniejsza.
Mów lepiej czy zdobyłeś to co mi obiecywałeś. Powiedz mi Ty jesteś sprawcą
wybuchu z siedziby Teda Alchemika? Jeżeli tak, to uważaj Bezimienny odkryje
prędzej czy później kto to uczynił i wtedy biada Tobie.
-Może
lepiej i tu być dopomogła wszak to dla Ciebie zrobiłem.- odparł podstępnie Sytr
-Raczej
dla swoich korzyści to uczyniłeś, Sytrze.
-A kto
zapieczętował słowo na moim policzku?! Kto przyczynił się do tego?!! – wrzasnął
Sytr blisko twarzy Opiry
-Nie
dałeś mi wyboru! – powiedziała przez zęby zielarka upioru.
Po długim
milczeniu. Trener zielarski podszedł do swojego bagażu odtworzył wieko, wziął
małą skrzyneczkę.
-To
wszystko co tam zostało.-odparł, rzucając skarby alchemiczne do niej. Opira w
locie je pochwyciła i z podnieceniem zaczęła otwierać, a następnie sprawdzała
zawartość. Zobaczywszy je oczy jej się zaświeciły, rozpromieniła się. Po chwili
odpowiedziała szeptem.
-Tu jest
tego za mało, coś jeszcze było. Na pewno było tego znacznie więcej.
-Nie
zapominaj Małpo, że Ted Alchemik zaczynał poczynania nad tą miksturą, tylko
wszystko wybuchło w mgnieniu oka.
-Opowiadaj
od początku jak wyglądała cała sytuacja.
Sytr
usiadł na fotelu Opiry, wziął źdźbło trawy ze stołu, bawiąc się nią i patrząc
na swą rozmówczynie zaczynał wspominać ten moment.
Bezimienny
czuł dalej wściekłość na swoją przyrodnią siostrę. Jej słowa uderzyły go silną
mocą mógł być przecież ostrożny! Wszak przecież wiadomo iż przez zawartość tego
piekielnego kwiatu senna jawa jest zbyt realistyczna, a to co we śnie zdarza
się to dzieje się naprawdę.
A tak to będzie miał potomka, który jest w łonie Oktavii. Potomka z jego złej
krwi. Z jednej strony to dobrze, przeszkoli go i będzie czynił dalej zło, gdy
go już tu nie będzie. Poprowadzi dalej brzemię zielarzy złych. Jak jego
wcześniejszy plan nie mógł wypalić… Widział wielką potencje u Teda Alchemika, a
jego obroża przekształcona kajdanki na nogę była bardzo idealnym pomysłem. Nie,
nie tam musiało coś się zdarzyć. Coś musiało się tam stać. Bezimienny tak łatwo
się nie poddaje. Obszedł swój gabinet trzykrotnie uważając na szkła, przystanął
wpatrując się na nie. Na kilku z nich zobaczył ślady krwi po Murder. W tym o to momencie podstępnie się
uśmiechnął, odtworzył drzwi i na cały głos zwołał:
-Przywołać
mi posłańca i to migiem!!!
Zamknął
drzwi, usiadł na swoim wygodnym fotelu, rozkoszując się swoich myślach, wszedł
posłaniec bez jego pozwolenia.
-Szukałeś
mnie o Panie- odpowiedział, witając się z nim należycie.
-O tak,
będziesz miał bardzo pilne zadanie. Przejdę do sedna sprawy: musisz znaleźć
łowce zielarskiego i go tutaj przyprowadzić.
-Nie
mówisz…nie mówisz….ooo….
-Tak
mówię o Furionie!
-Ale
Mistrzu….jego tak trudno namierzyć.
-Właśnie
dlatego Ciebie zwołałem. Masz niewiele czasu.
Czas,
czas złowrogi tykający nieprzerwanie. Czekający na nasze pomyłki, błędy,
wyrzeczenia, nadzieję , radości, smutki czy słabości. Czas tykający nigdy nie
powracający do przeszłości. Czasomierz wyznacza tylko nieznaną nam przyszłość
czy chcemy tego czy nie. Dla Luizy ukazał przez pewne niespodziewane zdarzenie –
odkrycie nowej mocy. Zostały jej jeszcze cztery. Reszta jest już prawie
całkowicie wykształcona. Dziewczyna już dobrze wiedziała, że już za niedługo
będzie musiała opuścić siedzibę Teda Alchemika i wyruszyć poszukiwaniu sześciu znakomitych
zielarzy dobrych, które mają ostateczną misję do wypełnienia. Misja, która
okaże się błogosławieństwem bądź przekleństwem. Nikt nie rozumiał wybuchu, ani
szaleństwa w oczach Teda kiedy to zamykał się całkowicie swoim laboratorium i
zaczął prowadzić swoje niebezpieczne eksperymenty. Niektórzy sądzili, iż to z
powodu zbliżającej się rocznicy śmierci swojej drogocennej żony toteż nie
dopuszczał nikogo do siebie, a tym bardziej swojej jedynej córki Miny. Rozpoczęło się szczegółowe
śledztwo polegające na dokładnym sprawdzeniu, oczyszczeniu oraz przebadaniu czy
istnieje prawdopodobieństwo zawartości toksycznych oparów, niebezpiecznych śladów
dla mieszkańców. Ogromne znaczenie dla ekologów zielarzy ma iż czy pobliska fauna i flora są miejscami całkowicie
bezpiecznymi. Nikt nie spostrzegł przez ten zgiełk jak z pewnego wieczoru Mina
weszła do gabinetu ojca i rozejrzała się na panujący tam bałagan. Wszędzie były taśmy
wskazujące, aby nie wchodzić zza blisko gdyż teren uważany był za zagrożony. Przeszła
więc Mina ostrożnie przez te izolacje uważając by ich nie przerwać ani nie pokazać swojego punktu
położenia. Nie dotykała praktycznie niczego, wiedziała że wszystkie ślady nie
zostały jeszcze staranie zebrane. Zobaczyła jak na samym środku pomieszczenia dużo
rozbitego szkła, zapewne to w tym miejscu była uwięziona Luiza (zamkniętym
kloszu bez żadnego wyjścia ucieczki). Na blacie zobaczyła stare znane jej
próbówki.. kroczyła dalej... po kilkunastu minutach zobaczyła jakieś prastare
naczynie, a w nich był mikstura nieznanego pochodzenia. Wzięła go do ręki
posiadała jasno rażącą żółta poświatę mieniącą się na przemian z bielą. Zaczęła
nadsłuchiwać... usłyszała nadchodzące kroki. Szybko schowała zdobycz do swojej
podróżnej torebki i uciekła przez wyjście, które powstało podczas tamtej
eksplozji. Uciekła bardzo szybko do lasu, niepostrzeżenie, udało jej się…odetchnęła
z ulgą. nikt jej nie zobaczył. Gdy już nogi odmawiały jej posłuszeństwa, oparła
się o konar drzewa odpoczywała i wyciągnęła zawiniątko z torby, spoglądała na
nie uważne uspakając swoje myśli, które nieprzerwanie cały czas biegły jej w głowie.
Zabrała ten przedmiot nie wiadomo dlaczego możliwe że z powodu strachu, że Oni
znaleźliby ten skarb, wyjęli by odciski, odkrywając, że tam po prostu była.
Zapewne możliwe by czuła zazdrość gdy Tamci znaleźli miksturę, a ona wtedy by
nie zbadała jego pochodzenia. Całkowicie istnieje inna teoria kradzieży
skarbu: zrobiła to z powodu schorowanego
ojca chciała poznać, dlaczego on zachowywał się obco przed kilkanaście tygodni.
Jakże przez ten okres czasu czuła się samotna, opuszczona i załamana.
Bliźniaczki, Luiza próbowały jakoś ją rozweselić, ale z głębi serca im się to
nie udawało, w myślach była cały czas przy nieobecnym ojcu, nie dostrzegający
nikogo. Może ten wywar spowodował u niego taki wielki egoizm, nie dostrzeżenie
bliskich wokół siebie. Mina zdolna córka Teda alchemika, która ma więcej krzty
talentu dowie się co to wszystko tak naprawdę się zdarzyło. Zrobi to dla ojca,
dla siebie jak i dla innych. Postara znaleźć właściwe wytłumaczenie, a
ekspertyzy i śledztwo nie będą aż tak potrzebne.
Kate zapukała
nerwowo do pokoju Begam nikt nie otwierał, nie było słychać żadnych odgłosów ze
środka. Nerwowo popatrzyła jeszcze raz na pusty korytarz; o tej porze wszyscy
byli na treningach u Sytra. Tylko ona nie, zaraz wszyscy będą ją szukać czuła
to w kościach, a tym bardziej pierwszy rzuci się do poszukiwań sam trener
zielarski. Coraz bardziej zachowywał się nerwowo, miał dużo tajemnic, nie
wiedziała czemu za nim pojechała i czego szukali tam koło tej gospody. Wmawiał
jej że to był trening środowiskowy. Polega na tym że zabiera się zdolnych zielarzy do takich ćwiczeń, a sam trening trwa przez kilka dni. Jeżeli to jest pierwsza taka wyprawa uczestnik nie pamięta co takiego porabiał, ponoć to naturalne, a wszyscy to co zdobył podczas owego treningu jest jego głowie tak jak nauka jazdy na rowerze. Tego się nie zapomina to
siedzi w głowie, to tak jakby umiejętność nabyta. Jeszcze raz mocno zapukała,
serce jej waliło jak młot, zaniepokoiła się troszkę tym listem. Nagle drzwi się uchyliły:
-Wejdź do
środka.
Dziewczyna
posłusznie weszła, skuliła się w sobie patrząc oczy Begam czekała niecierpliwe
co takiego ma do niej tak ważnego do powiedzenia.
- Dobrze już
wiem, że czytałaś zapewne mój niezbyt starannie napisany liścik, otóż przejdźmy do sedna. Wtedy kiedy wyjechałaś ze swoim Ryskiem i nie było Cie przez kilka
dni, przyszedł do mnie opiekun tych pięknych zwierząt. Mówił o Tobie. Powiedział mi...
Megan
pamiętała ten moment, przełknęła ślinę i czekała cierpliwie.
-Powiedział.....Ona
jest INNA.
Dziewczynie
zaszumiało w głowie, świat jej zawirował, nie słyszała już niczego takiego co
mogło mieć już jakikolwiek sens. Świat jej przed oczami, postać Begam zaczynał
się rozmywać, widziała mroczki przed oczami...potem pojawiła się ciemność.
Upadła bezwładnie na zimną podłogę.
W tym momencie
posłaniec ruszył ze swoją świtą na poszukiwanie tego, którego zlecił mu
Bezimienny. Tego człowieka każdy zielarz zna, każdy się go obawia. O nim krążą
rozmaite legendy. Furion białowłosy z szybkością błyskawicy, podstępny,
nieokrzesany, a jakże nieobliczalny. Ma dużo tajnych broni. Jedną z nich jest Srebrzysta
Włócznia pokryta ornamentami zielarskimi. Włócznia, który posiada wielką moc tak potężną iż sam Bezimienny chciał by ją posiadać.