niedziela, 16 stycznia 2022

Rozdział 45 Jednoznaczny krąg





Nagle postacie zniknęły , potem pojawiły się znowu już całkiem inne. A na środku sali odgrywała się pewna scena. Na sali zrobiło się ciemno, mroczno i ponuro. Siedmiu zakapturzonych postaci stworzyło okrąg. Wyciągnęli miecze i skierowali się na człowieka, który siedział na podium i czekał na pewną, szybką śmierć. Jednakże pojawiła się łuna poświaty, a do człowieka podbiegła mała dziewczynka wyciągając ku niemu swoje rączki.

 

-Co to ma znaczyć? Co tu się odgrywa? Czyżby jest to jakaś iluzja.-mówiła do siebie Luiza- Wpatrując się na tą scenę poczuła jakby była w centrum w jakimś mrocznym filmie, a wydarzenia powodowały u niej ciarki na plecach. 

 

-Tatoo, tatoo...- krzyczała przeraźliwie dziewczyna. 

 

-Proszę nie róbcie jej krzywdy, to  ja dużo wyrządziłem zła na świecie. Mnie ukażcie, nie ją , nie moją najdroższa Selene.

 

Jedna postać zbliżyła się do dojrzałego mężczyzny i wyszeptała mu do ucha:

 

-Jaki jesteś szlachetny w obliczu swojej zagłady.

 

Luiza była zakłopotana, rozglądała się dookoła tego miejsca, aby być bliżej do rozwiązania tej zagadki. W tej o to chwili wyłoniła się druga postać z kręgu. Szybkim krokiem podszedł do mężczyzny, wyciągnął miecz i jednym zamachem zabił człowieka celując mu prosto serce. Mężczyzna jeszcze zdążył wypowiedzieć słowo:

 

-LUIZA

 

Nagle zrobiła się gęsta mgła po chwili znikła, pokazując tą samą scenę.. Tylko klepsydra pokazywała że czas ucieka, a piasek powoli opadał na dno.

 

Luiza krzyczała, ale nikt jej nie słyszał. Nawet te postacie w kręgu nie zauważali jej obecności. 

 

Czas jednak tykał niemiłosiernie... coraz mniej piasku było w wyznaczniku.

 

Scena znowu się pojawiała i znowu... Dziewczyna czuła się jak w transie seansu filmowego nie mogąc oderwać wzroku. W końcu po chwili skupiła swoje spojrzenie na wysokich postaciach. Zastanawiała się gorączkowo czemu jest ich siedmiu, czemu mężczyzna wspomina, że wiele złego uczynił na świecie. Nagle wspomniała jak kiedyś babka opowiadała jej o SALIGA.

 

Dziecinko pora spać, już gwiazdy na niebie migoczą, mrugają do Ciebie, że oczka trzeba zamykać i pozwolić otulić się Morfeuszowi.

 

- Babciu jeszcze nie pora! Opowiedz mi jakąś historię, proszę.

 

-A pójdziesz po opowieści spać?

 

-Obiecuje!- rzekła radośnie mała Luiza- podnosząc  połączony palec wskazujący i środkowy na znak, aby babunia widziała, iż jest prawdomówna.

 

-Dobrze.. W takim razie opowiem Ci opowieść o SALIGA

 

Jak wiesz mamy siedem grzechów głównych

 

Pycha Superbia

 

Chciwość Avaritia

 

Nieczystość Luxuria

 

Zazdrość Invidia

 

Łakomstwo Gula

 

Gniew Ira

 

Lenistwo Acedia

 

Z początku ludzkości, gdy ludzie odwrócili się od DOBRA od Boga, wybrali zło. Na każde ludzkie stworzenie napłynęły ZŁE rzeczy. Jakby bariera trzymająca człowieka przed wszelkimi okropnościami opadła. Istoty były już bardziej podatne na wszystko co wokół nich się działo. Ludzie zaczęli ze sobą rywalizować o jedzenie, o miejsce, o ogień, o jestestwo. Każdy odczuwał później jedno a nawet więcej tych grzechów głównych. Byli i tacy, którzy mimo trwającej się walki z każdym i ze sobą zaczęli inaczej myśleć, odczuwać emocje oraz traktowali innych oraz samych siebie szacunkiem i miłością. Tak pojawiły się 7 cnót moralnych ustalonych w średniowiecznej filozofii moralnej. I o to one:

 

Wiara

 

Nadzieja

 

Miłość

 

Roztropność

 

Sprawiedliwość

 

Umiarkowanie

 

Męstwo


 

Nagle Luiza oprzytomniała na te wspomnienie. Wiedziała co ma robić, poczekała aż znowu pojawiła się ta scena.

 

Gdy jeden napastnik już przybliżał się do klęczącego mężczyzny, Luiza wbiegła do środka i zaczęła głośno wymawiać: Męstwo, Umiarkowanie, Sprawiedliwość, Roztropność, Nadzieja, Wiara i najważniejsze MIŁOŚĆ. 

 

Po tych zdaniach postacie rozmyły się, a w tym momencie ostatnie ziarno piasku zatrzymało się. Bezimienny gorączkowo krzyknął tak, że go dalej go słyszała jak się obudziła. Wiedziała że nie śni, czuła jak wełniany koc otula jej ciało, które zaczęło dygotać i drzeć. Nagle wybuchła płaczem. Niewiele by brakło, a zostałaby w tym śnie na zawsze. Sama by została rośliną, bez żadnych oznak życia. Już doskonale wiedziała co ma robić. Nagle przesunęła się jej myśl musi znaleźć 6 zielarzy ona jest zielarka miłości i wytrwałości . Musi odszukać Nadzieje, Wiarę, Męstwo , Umiarkowanie, Roztropność i Sprawiedliwość. 



 

Drzwi do jej pokoju  znajdującym się po lewej stronie się otworzyły, bezszelestnie wszedł wysoki mężczyzna z uśmiechem na twarzy:

 

-Widzę już Luizo, że teraz odkryłaś swoje powołanie- powiedział niskim tenorem Ludomil, podchodząc do okna; patrzył w dal nieruchomo.

 

-Skąd to wiedziałeś? – zapytała zaskoczona dziewczyna. Naciągnęła wełniany koc, aż do samego podbródka.

 

-Po tym zauważyłem, jak zaczynasz się drżeć jak osika. Idzie to co nieuniknione; przyszłość sama sobie jest nieznana. Wiedz, tylko, iż teraz nie możesz myśleć o przeszłości, która bezpowrotnie minęła bo wtedy się smucić. Nie możesz snuć marzeń o przyszłości gdyż ona jest niepewna, niepoznana i wtedy zaczynamy się bać. Lękać czy podołamy wszystkim przeciwnością losu. Jakie spotkają nas na drodze problemy, które drogi wybierzemy, jak spełnimy dalsze misje i czy będziemy na tyle odważni ,aby być odpowiedzialny za siebie i za innych.- zamilczał na chwilę

 

-Rozumiem Cię, Ludomil, ale teraz przez to żyjesz przeszłością i masz bardzo duże oczekiwania co do mojej osoby. Mam dużą presję na swoich barkach, gdyż wszyscy mają bardzo dużą nadzieje w stosunku do mnie. Każdy z tu obecnych patrzą na mnie z ufnymi oczami, a ja nie wiem czy podołam. 

 

-Musisz mieć wiarę! - krzyknął Ludomil, odwracając się w stronę Luizy, patrząc na nią, lustrując każdy jej ruch - Gdy teraz uważasz, że nic z tego nie wyjdzie, to jaki jest sens dalej brnąć do przodu? Chcesz się poddać, nie chcesz spróbować? Masz wybór, jeszcze możesz zmienić całkowicie zdanie. Masz czas dzisiaj do późnego wieczora, potem nie będzie już takiej okazji i wycofania się. Twój wybór, wybieraj, ale pamiętaj aby żyć TERAŹNIEJSZOŚCIĄ!

 

Po tych słowach Ludomil obrócił się napięcie i wyszedł, zamykając cicho drzwi. Słychać było jak zbiega pospiesznie ze schodów, opuszczając kwaterę. I zniknął. Luiza odsunęła swój koc, którym czuła się bezpiecznie, wpatrywała się nieruchomo na dębowe drzwi. Po głowie sunęły się gorączkowe myśli. Mam szanse jeszcze się wycofać i żyć spokojnie bez żadnego strachu o swoje życie, oczekiwań ludności Amunt i innych. W takim celu co inni poczną? Jak poradzą sobie z całym złem, które wejdzie nieoczekiwanie i zabierze wiele istot? Dlaczego brak mi odwagi, pewności siebie, swoich możliwości, talentów. Tak bardzo chciałaby, aby babka tutaj była, pogłaskała ją po głowie. Słysząc jej słowa, które było kojące „Dziecinko, moja dziecinko” czuła iż jest na właściwym miejscu. Jej dotyk dawał poczucie bezpieczeństwa, bezgranicznej miłości, czułości, empatii. Pamięta, te dłonie. Czuła jakbym była koło niej, jak delikatnie ale stanowczo muskała je włosy. Tak jak dawniej czesała jej długie blond włosy miękką szczoteczką z włosia koziego. To były błogie czasy, na samo wspomnienie tamtych wydarzeń poczuła uścisk w sercu. Tu miał rację Ludomil, gdy myślisz o przeszłości opanowuje się bardzo głęboki smutek, minęło to i nie wróci. Nigdy nie wróci. Wstała z łózka. Poszła w kierunku innego pomieszczenia, ściągnęła całe ubranie jakie miała i weszła do przygotowanej drewnianej bali wypełnioną wodą. Gdy zanurzyła prawą stopę, robiąc kółka w wodzie poczuła jak wszystkie troski nikną. Następnie powolutku bez żadnego pośpiechu zanurzyła lewą nogę.  Po pewnym czasie zanurzyła głowę w wodzie wstrzymując swój oddech, gdy wyrównała swój schemat oddechowy wynurzyła głowę. Podciągnęła energicznie swoje włosy do tyłu, tak że cała woda zaczęła spływać po jej plecach. Wyciągnęła prawą nogę za bale i patrząc na swoją stopę, zaczęła dalej rozmyślać.

 

W wodzie trzeba być opanowanym, nie można wykazać ani krzty strachu bo wtedy biada i śmierć murowana. Trzeba zaufać i dać sobie radę z przeciwnościami.  Niezmienionymi ruchami wody- prądami morskimi, które mogą dać wiele trudności. Z oporem wody, z potężnymi falami czy nawet sztormem na morzu. Trzeba mieć stalowe nerwy, aż nawet trzymać nerwy na wodzy. Każdy jest sterem swojego okrętu, a do jakiego wyspy dopłyniemy to od nas zależy. Jedno jest pewne nie zawsze będzie łatwo, życie ma tyle przeciwności losu. Ale czy nie jest tylko jedno życie i warto poświecić coś. Dać sobie szanse bo być może to będzie to jedno najpiękniejszym momentów i przyniesie wiele szczęścia oraz spełnienia w dalszym życiu.

 

W co wierzysz? W co ja wierze?