niedziela, 29 października 2023

Rozdział 50 Księga czasu i miejsca

 


 

 

Bezimienny krążył nerwowo po całym budynku, trzymając hebanowy bicz swojej prawej ręce.  Gdy tylko spotkał kogoś na swojej drodze uderzał bez ostrzeżenia idealnie trafiając punkt. Jego wściekłość była tak ogromna, że wszyscy uciekali przed nim, kryjąc się, aby jego gniew ich nie dociągnęła. Bezimienny był wzburzony w tym, że po raz któryś jego brat przechytrzył go i uciekł. A jego polujący głupcy nie wykryli go i nie schwytali.  Miał też dość narzekania Sytra, który wpadał lament i histerie, gdyż wraz z Furionem uciekła jego maskotka. Wiedział doskonale, że zrobił błąd zabierając ją ze sobą, ale chciał też zrobić przyjemność trenerowi zielarzy, wtedy wiedział, że będzie miał go całkowitej garści. Na domiar tego Oktavia stawała się coraz bardziej przebiegła, nie dopuszczając go do siebie. Uważała coraz bardziej na siebie i na ich dziecko, które w niej kiełkowało. Bezimienny  odpuścił swoje żądze, wszak przemyślał, że jak się urodzi jego syn; jego pozycja stanie się coraz większa i jego nowe pokolenie będzie z nim budować potęgę. Tak, tak, w jego głowie były coraz większe i chytre plany, im miał więcej pragnął coraz więcej i więcej. Teraz zdawał sobie sprawę, iż jego brat może pokrzyżować jego plany, on znał go doskonale i wiedział jakie ma słabości, a nie było ich tak wiele. Musiał też trochę uważać na tą małolatę, aby nie stała się jak to mówią najlepsza i że go pokona. Na samą tą myśl śmiał się głośno, tak że rozbolał go brzuch. Zawołał swoich sługów, oni pośpiesznie się pojawili, a ich członki dygotały jak osika. Pozdrowili go i drżącym głosem zapytali czego potrzebuje ich Pan. On zaś orzekł głośnie i wyniośle, że pragnie najlepsze jadło do swojej kwatery, a jak się nasyci chce zobaczyć Sytra by pomówić z nim w cztery oczy. Słudzy się skłonili i żwawo zabrali się do pracy. Podając mu przed drzwiami najlepsze jedzenie. On zaś orzekł, że rudowłosy Olaf ma skosztować te jedzenie. Upewniwszy się, że nic mu nie grozi, zabrał się do posiłku. Gdy się najadł położył się na posłaniu, czekając jak zjawi się trener. Minął kwadrans, gdy ktoś zapukał i drzwi się otworzyły:

-Nie prędko do mnie przybyłeś Sytrze, twój pośpiech staje się niepokojący.

-Wybacz mi Panie, ale wszak chciałem, abyś spokojnie się najadł i odpoczął wtedy najrozsądniej będzie pomówić o ważnych spawach.

-Jaką masz śmiałość tak do mnie mówić i sadzić co będzie dobre dla mnie, a najbardziej dla siebie?!- rzekł surowo Bezimienny chwytając bicz i uderzając nogi trenera zielarzy, tak, że ten upadł przed nim na kolana. –Jak widzisz nie uratowały się te minuty czekania na rozmowę ze mną. Może to Ciebie nauczy pospiechu i rozsądku.

-Masz całkowitą słuszność mój Panie, jestem głupcem teraz jak i wcześniej jak dla mniej wygody i pożądania zabrałem Kate, a teraz cierpię okrutnie z powody jej straty i straty jej wiedzy o nas.

-Przestań lamentować!  Trzeba przemyśleć sprawy, czy polujący w końcu okryli ich ślady? –zapytał Bezimienny zrywając się posłania i zaczął nerwowo maszerować po swojej kwaterze.

Sytr wodził wzrokiem za swoim Panem i orzekł ciche „nie”.

-Nie dziwi mnie to, ale też widzę jakie mamy braki organizacyjne i trenerskie. Wszak dla swoich pobudek chciałeś sobie ulżyć z ta dziewczyną i zaniedbałeś ćwiczenia z nowymi podopiecznymi. To się nie godzi! Osłabia naszą reputacje, teraz zachowujesz się całkiem beznadziejnie płacząc i wykazując swoją słabość. A wiedz, że słyszę i widzę, że podopieczni maja z Ciebie ubaw i szepczą ze sobą. Niszczysz swoją godność i reputacje, a także i moją. Czas się otrząsnąć i wziąć się do roboty. Wojna zbliża się, a ja chce wszystkich pokonać i władać w czterech stronach świata. Mam większe ambicje i mam nadzieje ze Ty tez.

-Tak mój Panie, mam większe ambicje, wiesz o tym doskonale. Gwarantuje Ci że będziesz miał potężną i waleczną armie, tak że wszyscy będą się nas obawiać.

-Mam taką nadzieje. Ruszaj więc i wykonaj misje, bo biada Ci, jak staniesz się miękkim i bezużytecznym.

 Uderzył Bezimienny biczem w stronę Sytra, ale ten zrobił szybki unik co zadowoliło Wielkiego Pana. Trener zielarzy skłonił się nisko, wyszedł z kwatery Bezimiennego, a nagle poczuł jak jego morale podniosły się. Krzyknął głośno i stanowczo „Do Sali ćwiczeń krnąbrni zielarze”. Podopieczni słuchając tych słów ruszyli żwawo i wiedzieli, że wrócił trener nawet już coraz bardziej potężny , surowszy i wymagający.

 

 

Luiza widząc te znaki, wiedziała, że musi być to jakieś ważne miejsce. Wciąż widziała w swojej głowie ten obraz, ale nigdy nie widziała takiego miejsca. Pospiesznie udała się do biblioteki. Otworzyła cicho drzwi, zapaliła świece, udając się do najbliższego regału. Tam nie widziała nic interesujące tylko opowieści dla dzieci, opowieści starszego pokolenia, zaczarowane smoki i magiczne muchomory. Udała się do przeciwległego regału, tam też była inna tematyka: mikstury, alchemiczne sekrety i tajemnice, opowieści o wróżeniu z kawy, herbaty czy też ziół. Zabrała tą książkę i wertowała ją, ale znalazła informacje tylko taka co znała: „Gdy ujrzysz na plamie coś co przekłuje Ci oczy, wiedz, że to jakiś znak, która symbolizuje Twoją przyszłość”. Dalej nic nie znalazła informacji co oznacza dane lokalizacja, tylko: but-daleka podróż; krąg- szczęście; owoc-dobrobyt; sztylet- nieoczekiwany cios; zegar- czas działa na korzyść losu oraz wiele innych. Luiza zamknęła książkę i umieściła ją na swoim miejscu. Poszła szukać dalej, podeszła do starych map, które znajdowały się na szerokim stole, ale też tutaj nie odnalazła tajemnego miejsca. Świece powoli zaczynały gasnąć, a ona już traciła nadzieje , że cokolwiek znajdzie. Nagle usłyszała jak drzwi się otwierają i spostrzegła, że wchodzi pewna postać do środka. Zapalił pobliskie lampy naftowe i wtedy przy blasku tej lampy Luiza się uspokoiła, poznała przybysza:

-Co tutaj robisz Eric? – zapytała Luiza nerwowo.

-Ooo Luiza, witaj moja droga ukochana, nie sądziłem, że Ciebie tutaj spotkam. Może to jakieś przeznaczenie szczęścia.- orzekł radośnie Eric- Przybyłem tutaj bo wezwał mnie Juliusz, abym znalazł dla niego pewne księgi

-Jakie księgi?

Eric poczuł zakłopotanie i orzekł szeptem „nie takie ważne, księgi czasu i miejsca”.

Luiza dalej go ciągnęła za język, podeszła do niego bliżej, aby obserwować jego zachowanie, które według niej były dosyć niepokojące. Eric widząc, że nic nie działa, wiedząc że i tak powiedział za dużo. Podniósł obie ręce do góry, jako gest, że się poddaje i wszystko jej opowie. Usiedli na krześle naprzeciwko siebie i zaczął jej opowiadać. Jak musiał od nich odejść by znaleźć pewne ślady Bezimiennego, jak szukał księgach ważnych informacji na jego temat i na temat czasu i miejsca, które są istotne w dalszym przebiegu tejże historii. Opowiadał jak był w różnych miejscach, poznawał kulturę mieszkańców i znał ich opinie o zielarzach. Wspomniał jeszcze ważną istotną informacje. Odkrył miejsce tam gdzie mieszkał i wychowywał się ich najgorszy wróg wraz ze swoim bratem Furionem. Opowiedział jej o nim jak wyglądał, jaki był bo to wszystko dowiedział że od innych mieszkańców, którzy wiedząc co się świeci uciekli, a inni zostali i nie przeżyli. Także tamten las był opłakanym stanie nic tam nie rosło i żadne zwierze tam nie osiadło, czyniąc te miejsce przeklętym, pozbawionym życia i szczęścia.  

- Czekaj, o Furionie coś wspomniał mi Ludomil, czy on nosi srebrzystą włócznie?

-W rzeczy samej, ale jak głoszą legendy o nim rozpłynął się powietrzu, nikt nie wie gdzie jest. Niektórzy sądzą, że jego brat go zabił niszcząc las, którym się wychowali. A Furion ukochał swój las i czuł się znakomicie tylko wśród natury, inni opowiadają że był strażnikiem lasu, a także łowcem zielarzy.

-Co to oznacza łowca zielarzy?

-Nikt nie wie co to oznacza, czy to dobrze dla nas czy wręcz przeciwnie. – orzekł krótko Eric.

-Co ta księga ma nam pokazać? Co jest w środku tej księgi? – zapytała dalej dziewczyna

-Jedynie co wiem to, ze ona ukaże przeznaczenie, a ty czego szukasz?

-Szukam lokalizacji, szukałam pewnych księgach oraz mapach, ale jak widzisz bez powodzenia. Czuje się jak w labiryncie i tam gdzie się udaje, tam odnajduje ślepy zaułek i potem jak wracam na początkowe miejsce, gubię się i nie wiem, w którym kierunku mam zacząć.

-Poszukajmy zatem razem co dwie głowy to nie jedna, tęskniłem bardzo za Tobą. Wiedz, że jesteś dla mnie najważniejsza oraz chce dla Ciebie jak najlepiej.

-Wiem o tym Eric, ale swoje miałeś za uszami. Wybaczam Ci to, bo wiem, że to był Twój szalony chłopięcy wybryk i nie byłeś sobą. Mam nadzieje że zmądrzałeś i dam Ci ostatnią szanse, jak zobaczę, że nie jesteś mnie wart , odsunę się i zapomnę o Tobie.

Eric wziął ją swoje objecie i do ucha powiedział jej: „niech się stanie tak jak mówisz, będę dla Ciebie najlepszym przyjacielem i partnerem, nie zawiodę już”.

I razem poszli szukać tych ksiąg , mijały minuty i godziny, a oni uparcie coraz bardziej szukali, tak, że książki były na podłodze, a oczy ich stawały się coraz czerwone. Aż w końcu Luiza znalazła tą księgę co szukał Eric, otworzyła ją i zobaczyła te miejsce , które szukała. Gdy chłopak poszedł bliżej i popatrzył na kartkę, powiedział do niej:

-Ja tutaj nic nie widzę, nic tutaj nie ma. To nie ta księga moja droga.

-Jak to? Ty tego nie widzisz. Jest cała zapełniona i wiele mówi do mnie.

Eric popatrzył na nią z troską, gdyż uważał, że dziewczyna po tym intensywnym szukaniu ma jakieś halucynacje.