czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 35 Wizja



Ciało Luizy unosiło się coraz wyżej i wyżej. Lodowaty chłód przenikał jej ciało lecz nie zauważyła żadnej reakcji organizmu tylko jej oczy pozostały zamglone jakby dym ogniska nadlatywał prosto na twarz dziewczyny, a ona trzepocząc rzęsami próbowała lepiej dojrzeć te wydarzenie, które miało miejsce kilka dni wcześniej.
Było ogłuszająco ciepło jak na tą porę roku i ze względu,że za jej plecami były potężne góry w którym głębi znaleźli zielarze dobrzy schronienie u alchemików.
Luiza spostrzegła jak Kate kogoś szpieguje, były to niestety urywki, stosunkowo szybkie jakby ktoś od razu przełączał na coś innego twierdząc iż tamto jest nieciekawe.Luiza byłą zirytowana nie spostrzegła kto był ofiarą młodziutkiej dziewczyny. Czyżby był to Eric?
Nie! Przecież był cały czas w pokoju.. A może? Nie miała czasu teraz na rozstrzygniecie sprawy w tej kwestii. Bardziej rozkwitłane było to że dziewczyna zniknęła bez śladu. Nie wierzyła zapewnienie Teda,który twierdził że jest u swojej ciotki, która przeżywa teraz ciężkie chwile na łożu śmierci. Wpatrywała się dalej, głębiej. Oczy jej bolały,aż łzy spływały po ich policzkach. Miała ochotę je zamknąć ,ale nie mogła bo wizja zniknie tak szybko jak się pojawiła.Marną pociechą było to, że nie rozumiała zachowania się jej rówieśnicy,która schowała się w krzakach wpatrując pociągli wie na rozległy bluszcz! Przecież tam znajdowała się tylko roślinność od stuleci. Nagle spostrzegła jak dziewczyna się wyrywa...coś ją wystraszyło. Zwierzę? Drapieżnik? Krzaki niestety nie dały za wygraną, a ona panicznie błagała o pomoc.Nagle odsunęła się, ktoś stosunkowo silny zabrał ją z kryjówki i podrzucił na swoje ramie, trzymając mocno swą nieprzytomną zdobycz.
Porywacz? Tutaj? Bandyta? Gwałciciel? Zboczeniec? Myśli Luizy biegły tak szybko że nie mogła się opanować. W głębi duszy wmawiała sobie aby się uspokoić, musi przecież bardziej się skupić. Nagle złoczyńca odwrócił się, przemawiał do kogoś.. Nie rozumiała słów... słowa ulatywały jak sito albo jeszcze gorzej jakby oglądała film niemy.Ale widok porywacza utkwił w jej głęboko pamięci. Spostrzegła od razu maskę porywacza. Maska bez źrenic. Dostrzegła również jakieś cienie z tyłu.
I wtedy przeraźliwie zaczęła krzyczeć. Jak oparzona opuściła kawałek tkaniny na ziemie.
Zielarka miłości i wytrzymałości zaczęła ciężko oddychać, nie mogła powstrzymać się od płaczu. Nie życzyła sobie takiego losu jaki spotkała Kate mimo że nie były drogocennymi przyjaciółkami tylko rywalkami walczącymi o względy chłopaka marzeń. Luiza miała wyrzuty sumienia, wszystko co miało tutaj miejsce obarczała samą siebie.
Nagle ktoś dotknął jej ramienia, a ona bardziej wybuchła szlochem przytulając się do istoty, którą tutaj ją w tej nocy zaprowadziła.
Tamta pogłaskała ją po policzku, mówiąc:
-Dostrzegłaś wizję czyli moc dostrzegania rzeczy ponad świadomość już u Ciebie się uaktywniła.Już zaczynać rozkwitać, już niebawem wszystkie twoje siedem mocy będą twoimi sprzymierzeńcami. A wtedy nie zostanie już nic innego jak przekonać sześciu zielarzy do obrony. A potem rozstrzygnie się ostateczna bitwa.
Luiza popatrzyła na postać,która nie zmieniła swej materii i pozostała taka jak wcześniej kiedy wkroczyły do tego miejsca. Dziewczyna nieśmiało odpowiedziała.
-Jak to ostateczna? Ja czytałam iż znów z kolei za kilka czy kilkanaście lat trzeba będzie zebrać Armię i po raz kolejny stanąć oko w oko z Bezimiennym . I tak bez końca.
Gabriela przemilczała ten fakt, nie udzielając odpowiedzi na pytanie młodziutkiej dziewczyny. Lecz ta widząc zachowanie proroczyni wybuchła:
-Wspomniałaś jak spotkałyśmy się wtedy w lesie, że Kate spotka coś złego. Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! Dlaczego nie ostrzegłaś? Dlaczego teraz prowadzisz mnie do tego miejsca i nic mi nie wyjaśniłaś? Tylko jak dotknęłam tego nędznego materiału, który zahaczył się o gałęzie tego przeklętego krzaka doznałam wizji?!
-To było konieczne, zobaczysz co się czasem rozstrzygnie. Tak samo jak ja reszta innych chcieli wiedzieć jakie masz możliwości. Czy idziesz dalej czy jednak stoisz w miejscu.
-Tak i próbowaliście złożyć ofiarę Kate. Tak mam rozumieć?
-Nie. To już nie tak. Taki los ją spotkał. To musiało się stać. Chociaż ubolewamy, wiele rzeczy wymknęło nam się spod naszej kontroli.
-Jakich rzeczy. Co się dzieje z Kate? Gdzie jest ? Gdzie ją przytrzymują?!
-Nic Ci więcej nie powiem, Luiza. Musisz skupić się na misji wtedy ją odratujesz. Teraz nawet jakbyś znała miejsce jej pobytu wpadła byś w ich ręce. A to nic nie da, a my będziemy bezradni jak małe dzieci. Bo kolejny wybraniec jest bowiem pisany później, albo w ogóle go nie będzie.
-Co masz na myśli?
Kobieta znów nie otworzyła pary ust i patrzyła na bluszcz. Luiza doznała kolejnego olśnienia.
-Dlaczego Kate szerokimi oczami patrzyła na ten bluszcz,którego ty wypatrujesz?
-Idź tam a sama się przekonasz.
Dziewczyna gniewnie spojrzała na swą proroczynię,która kiedyś jej wspominała że będą przyjaciółkami. O nie, nigdy w życiu. Tyle przemilczała. Nie wspomniała nic o zdarzeniach co się wydarzy , nie ostrzegła ją o niebezpieczeństwie na zielarce emocji.Szybkim tempie boso stąpała po dużej trawie sięgającej aż do jej kolan. Chaszcze jej nie pomagały wręcz przeciwnie denerwowały ją . Nie raz kuła się o pokrzywy,które rosły sobie pokazując swoje wdzięki nie przyjmując się że kogoś poranią. A potem stwarza się bąble na skórze i niemiłosiernie swędzą, aż odruch człowieka to ciągłe drapanie tego miejsca. Dziewczyna omijając nieporadnie swe przeszkody na drodze dotarła do bluszczu. Pogłaskała liście, które tworzyły piękny widok przy świetle księżyca. Każdemu kto by na nie spojrzał w tym świetle od razu pojawiły się gęsie skórki na plecach, ale nie Luizy. Nie wiadomych przyczyn zaczęła przytulać się do tej rośliny. W końcu jej ręka utkwiła na jakimś drewnie.Wodziła ręką od góry na dół, aż znalazła to czego szukała . Jakaś klamka. Jakieś drzwi,nie miała dużo siły,aby je otworzyć. A drzwi były zamknięte na klucz. Zaczęła mocno walić w drzwi . Bezskutecznie. Wiła się z bólu. Tuż obok stała już od dłuższego czasu Gabriela. Otworzyła drzwi prawie ich nie dotykając. Luiza popatrzyła na nią osłupieniu i weszła do środka omijając rozległy bluszcz. Zatrzymała się jak słup w soli nie podchodząc ani odrobiny bliżej.
Przed nią rozlegał się duży schron, w centrum znajdowało się jakieś podrzucone krzesło. Jakiś sznur leżał obok siedziska.Książka była porywana ,a kartki poro rzucone na wszystkich kątach. Każdy przedmiot był rozrzucony, potłuczony na podłodze. Obrazy , tapety wydzierane pazurami. Lampa naftowa rozbita. Fortepian też był rozwalony mimo iż tutaj panował kiedyś jakiś odpoczynek po pracy i każdy był zachwycony melodią miłą dla ucha. Klawisze z fortepianu wydzierane, struny wygięte. Przykry widok, czyjeś członki tak bezskutecznie potraktowało czyjąś historię,czyjeś życie. Każde inne drzwi były zamknięte. Tutaj Gabriella nic nie pomogła. Przecząco kiwała głową. Luiza nasłuchiwała bez przerwy ale to nic nie dało słyszała wyłącznie swój oddech. Nikogo tutaj nie było. Szeptem zapytała Proroczyni.
-Co się tutaj wydarzyło?
Tamta niespieczenie odpowiedziała.
-Uważajcie na Teda.
I znikła.
Dziewczyna bez cienia strachu wracała do gór, do schronienia. Gdy już znalazła się w łóżku położyła się na boku. I się obudziła.
Sama nie wiedziała ile w tym było prawdy ,a ile fikcji. Jedno wiedziała będzie miała na oku Teda mimo że tak nie pokazywał się nikomu ani dnie ani noce. Trudne me zadanie czeka- powiedziała w myślach Luiza, ubierając się cieplejszy sweter, czując zimny chłód, który przenikał jej szczupłe ciało.

Megan czując się coraz lepiej błądziła wokół korytarzami swego "nowego" domu. Chciała rozpoznać każde miejsce,ale nie mogła. Czuła ogromne pretensje do zielarzy dobrych, którzy tak ją potraktowali. A nawet uśmiercili jej drogocenną matkę. Gniew w nią wzrastał. Mijała niektórych zielarzy złych, uśmiechała się do nich, a oni ją pozdrawiali. Niektórzy wcale,omijali ją szerokim łukiem jakby się jej bali. Może do dlatego że jestem cenna... a może dlatego że dopuściłam się takiego czynu i to odbiło się na przykrych konsekwencjach?
Ruszyła dalej nie myśląc, o tych ludziach. Przecież tylko się z nią witają, nie zagadują jej tylko idą do swego wyznaczonego celu. Poszła do stajni. Zauważyła jakieś stworzenie nigdy go nie widziała cichutko do niego podeszła ten widząc ją parsknął złowieszczo. Ona się uśmiechnęła nieśmiało. Tamten widząc coś za jej plecami stał się troszeczkę łagodniejszy. Pozwolił się nawet dotknąć. A gdy odeszła kopytami zaczął ziemię ugniatać. Megan wesoło poszła dalej. Znalazła się w sali ćwiczeń. Zobaczyła jak wszyscy uginają się, czynią wszystko swojej mocy aby być jak najlepszym w tej kwestii. Dziewczyna spoglądała na swą sąsiadkę, która zarzuciła mocno jakąś inną dziewczynę na plecy na podłogę i zaczęła ją bić ,a tamta robiła uniki. Realistycznie są te ćwiczenia, jakby naprawdę się biły na śmierć i życie pomyślała w duchu Megan. Kate widząc ich trudy , słysząc ich sapanie i świszczące oddechy, zaczęła się rozciągać. Wszyscy na nią teraz zwrócili wzrok. Była tak giętka,tak elastyczna jak człowiek guma. Leżąc na brzuchu na śliskiej podłodze, bez najmniejszych problemów nogi dała na swoje barki, uśmiechając się do tamtych.
-Ona nie ma kręgosłupa? -zapytała z jedna dziewcząt z gromady.
Na to sąsiadka pobiegła szybko do niej i zapytała:
-Meg! Meg! Nauczysz mnie tego?
-To przecież proste.-odpowiedziała prostując się i rozciągając nogę na wysokości głowy.
-No, no kogo my tutaj widzimy.
Wszyscy już pobiegli do ćwiczeń,a Kate odchyliła głowę w stronę mówcy, ale widząc swego przyjaciela, opiekuna uśmiechnęła się do niego promiennie,a jej oczy aż się rozświetliły.
-Sytrze, ja tylko ..chciałam... troszkę się rozciągnąć -wybąknęła.
-Wiem widzę i zadziwiająco sobie radzisz z tym. Chodź nauczę się kilku innych ćwiczeń bardziej potrzebniejszych. Mimo że Twoje dodają dużo uroku. "I pikanterii" chciał dodać trener,ale w porę się opamiętał.
Dziewczyna podnieceniem i ciekawością uczyła się tego i owego od Sytra, a była uczennicą bardziej pojętą niż jak wcześniej Oktavia zanim zaszła w ciąże.
Jedynie jedna osobą spoglądała na trudy Tych dwojga.Kostki zaciskała coraz bardziej i bardziej. Trener cały czas ocierał się o Megan, dotykał jej, spoglądał oddaniem jej oczy. Sytr bez jej pomocy da radę ,ale nie może na to pozwolić! Musi mieć te środki alchemiczne, które obiecał jej wspólnik. Jak się powiedziało a trzeba powiedzieć też i b. Nie pozwoli aby jej jedyna szansa przeleciała koło nosa. Niebawem się rozmówi z Sytrem gdy tylko tamta odejdzie. Już znalazła doskonały pomysł wręcz idealny. Szantaż.

5 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział, naprawdę, czytało mi się go lekko i przyjemnie. Naprawdę cudowny i bardzo mi się podobał. Uwielbiam Twój styl pisania ;)
    kiedys-cie-odnajde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu udało mi się nadrobić wszystkie zaległości. Ten jak i poprzedni rozdział były cudowne i wniosły duużo do fabuły. No wreszcie skapnęli się, że nie ma Kate i jest w niebezpieczeństwie. Dobrze jednak, że nie dzieje się jej tam krzywda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za te miłe słowa.. Co będzie dalej Kate i co będzie z główną bohaterką Luizę czas pokaże. Na razie nie mam czasu aby napisać kolejny rozdział, ale mam nadzieje że kiedyś to nadrobię.
      Ja za chwileczkę przeczytam Twój nowy rozdział i na pewno skomentuje.
      Ślicznie pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. WOW tak mnie to poruszyło że nie mogłem przez chwile złapać oddechu..a uwierz mi mam dobrą kondycję bo biegam ;) robisz dobrą robotę tak trzymać! masz Zielarko jakieś ziółka na uspokojenie XD bo po tym tekście czuje, ze czeka mnie nieprzespana noc ;) napalony i niewyspany... Petero Romeo

    OdpowiedzUsuń