sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 33 Nagły powrót


Begam znowu powróciła do skutej dziewczyny, uśmiechnęła się do niej łagodnie mimo ,iż więźniarka na nią nie patrzyła.Wzrok skazanej utkwił wokół zabrudzonej posadzki tuż obok jej bosych stóp.
Lecznicza zielarka przyniosła dla Kate papkę ziołową o właściwościach wzmacniających, odprężających, kojących oraz co najważniejsze gasnących częściowo głód na jakiś czas.
Łyżeczką zaczęła karmić uwięzioną, lecz ona opierała się stanowczo, kiwała przecząco głową,że nie chce tego świństwa tak jak małe rozbrykane dzieci,które nie mają ochoty bądź nie smakuje im jedzenie podane przez dorosłych. Tak więc Begam próbowała wszystkich sposobów kuszących ,a nawet zmuszających ,ale całe jej zmagania szły na marne. Jedynie plamy zielonej mazi połyskiwały jej na dekolcie i na szyi. Chwilę się zastanawiała i wpadła na genialny pomysł. Zaśpiewała fałszywie,nieporadnie pieśń, która uspokajała i pod wpływem tej piosenki Kate była posłuszna wobec tej zielarki. Bez problemu otwierała usta,rozdrabniała i przełykała pokarm.Nawet nie skarżyła się gdy tamta znów upatrywała jej głębokie rany zadane przez Sytra tego łotra,który pozbawił ją to co miała najcenniejsze.To ktoś inny miał przyczynić się do znalezienia tego skarbu, tego perełka na dnie oceanu, a ten skamieniały porywacz tak podstępnie,tak brutalnie wkradł się, zaburzył wszystko pozostawiając przy tym bałagan oraz przykre doświadczenie.
Kate dlatego tak ubolewała, że pozwoliła mu na to,że nie walczyła dzielnie do samego końca, że na to nie miała wpływu...
Raz omdlała kiedy leczniarka przemywała ją tworząc rytuał czystości.Wtedy w porę ją ostudziła wodą i dostarczyła jej powietrza otwierając okno. Natrudziła się przy tym,okucia się po prostu zablokowały nie pozwalając otworzyć tego cholernego okna. Kiedy Begam się udało klasnęła radośnie w dłonie , a leciutki i lekko chłodnawy wiatr otulił Kate pozwalając by lekko otworzyła swe zmęczone powieki. Leczniarka od razu podała pod język nagiej kobiety tabletkę pod język i po upływie niecałych pięciu minut poczuła się troszeczkę lepiej do momentu kiedy poczuła ból jak tamta pełnym skupieniu ją smarowała.
Tak więc zostały same, nie wiedząc naprawdę co tak na prawdę Sytr planuje.
Gdy trener zielarzy złych wyszedł siedziby swej koleżanki po fachu, żwawo i z nadzieją szedł szybko do gabinetu swojego Władcy, wiele mu poświęcił i wierzy że tamten zaakceptuje jego żądanie. Zapukał kilkakrotnie, a że nie usłyszał żadnego zaproszenia ani odrzucenia więc wszedł do środka. Na pierwszy rzut oka na środku znajdowało się jego luksusowe biurko z unikalnymi zdobieniami- symbolami zielarzy złych. Na tak antycznych, mahoniowym meblu były papiery,liczne nieziemskie zioła schowane małym czarnym pojemniczku, mała latarka nocna oraz klucz. Sytr wiedział do czego służy ,ale mimo swej woli nie chciał na razie wykraść tego o co prosiła zamian za przysługę Opira. Trener wiedział że trzeba czasu, planu, na razie trzeba sprawdzić teren,sprawdzić czy są jakieś mocniejsze blokady. Kto wie czy ten staroświecki klucz nie jest zaklęty bądź otruty trującymi kwiatami? Obok biurka znajdował się skórzany fotel,który aż bardzo kusił podopiecznego Bezimiennego by zasiadł arystokratycznym stylu. Z prawej strony były regały wypełnione z książkami.Ściany były pomalowane na ciepły brąz, na podłodze były ciemne panele a na samym środku znajdował się czerwony carski dywan z ornamentami w kolorze złota i brązu. Z tyłu znajdowała się czarna aksamitna sofa ta, która wszyscy troje On, Opira i Murder zasiadali na nim dostając za zadanie znalezienie właściwego tropu - człowieka z zawodu alchemika. Uśmiechnął się na to wspomnienie tego wydarzenia. Jedynie tej skrzyni z środkami alchemicznymi brakuje,a przecież znajdowała się nie tak dawno koło biurka.
Czyiś głos dobiegł w uszach Sytra,dźwięk docierał po prawej stronie w pobliżu rozpalonego kominka. Wtedy sylwetka wstała z klęczek i od razu Sytr pozdrowił swego Pana.
-Czym to przychodzisz trenerze?
-O Władco mój, dziękuje Ci wielce za to że dałeś mi jeden dzień z tą niewiastą.
-Doszły mi już słuchy,że już nie jest-uśmiechnął się Bezimienny chytrze.
-Tak, ale ona czyni cuda, po prostu zgasiła moje żądze.
-Albo miałeś zbyt mało kobiet- wtrącił bez ogródek Bezimienny- I tym przychodzisz do mnie, chcesz się z kimś jeszcze zabawić?
-Nie! Chciałbym aby Kate została u nas. Jest wspaniałą osobą, jest gibka i ma ten charakterek.A wyczytałem w niej że nie cierpi Luizy tak jak Ty o Panie.Ma do niej urazę że ukradła jej drogiego chłopca. A ja nie chce aby tam wracała. Chce aby mnie poznała,aby stała się jedna z nas... wiesz przecież że Oktavia choć jest doświadczona to teraz nie będzie aż nazbyt często trenować ,bywać na bitwach.
-Chcesz mi wypomnieć moje błędy?-uniósł sie gniewem władca zielarzy złych.
-Nie,nie..a skąd. Jaa..tylko chciałbym abyś wymazał Kate pamięć ale nie z jednego dnia ale z więcej ,więcej dni.Wymyśle jakąś bajeczkę,ale jeśli na to się nie zgodzisz to może podarujesz mi obroże,która nosiła ta plugawa Susan. A wtedy i Kate będzie mi posłuszna.
Bezimienny uśmiechnął się do niego i odparł po chwili:
-Jednak ty masz głowę na karku Sytrze, o jednak masz. Zgodzę się na wymazanie pamięci tej damy ,ale o obroży zapomnij. Posłuży mi w innym celu.
-Dziękuje,dziękuje. A co mam zrobić z jej znakiem ona zorientuje się po jakimś czasie że nie jest tym kim jej wmówimy.
-O to się nie martw, masz tutaj proszek ono przez jakiś czas zgasi jej czujność.Tylko musisz teraz to zrobić bo zaraz będzie świtać.-powiedział to władca dając trenerowi miniaturowe pudełeczko.
Tamten ukłonił się po pas, biegnąc szybko do wyjścia i spotkania się tą ponętą zdobyczą.
Gdy wszedł do środka Begam rozmawiała cichutko Kate, ale w trakcie jego obecności umilkła i wyszła z pomieszczenia mimo iż widziała proszący w oczach skazanej prośbę by została i nie była sama z tym o to człowiekiem.
Sytr podszedł bliżej do niej i patrzył na nią jak na obraz a nawet lubieżnie jakby wzrokiem miał ją rozebrać wbrew jej woli. Widziała jak jego wzrok podąża wokół całej jej sylwetki,a ona widziała teraz jego pełnej klasie. Jego rysy twarzy były po prostu piękne: miał zarysowaną szczękę ; długi nos; leciutkie ,zmysłowe i długie usta, mocno zarysowany łuk brwiowy, miał zielone oczy osadzone blisko siebie i patrzące na nią tak jakby ją chciały ponownie zjeść. Włosy były potargane na wszystkie strony o barwie kruczoczarnej. Jego sylwetka była gibka,wysportowana, był szczupły lecz widać było troszkę jego mięśnie.Stosunkowo był wysoki od Kate. Miał na sobie czarne spodnie i koszule w kolorze jasnego błękitu.
Wiedział że ta panienka uważnie na niego patrzy i widzi cudo natury więc jeszcze bardziej się przybliżył do niej uchwycił swoje dłonie jej twarz, popatrzył na nią i mimo protestów, kopnięć pocałował ją, ale już nie tak jak wcześniej pożądliwie lecz pełnym uczuciem. Tego się Kate nie spodziewała. Wysunął lewą rękę do swej kieszeni po proszek, a następnie chwycił jej lewę ramie i posmarował ją. Znak zaczął jej piec tak że w oczach miała łzy i wtedy po raz pierwszy do niej szepnął:
-Już nie długo będziesz moją, już niedługo będziemy razem na dobre.
Po czym pospiesznie wyszedł. A gdy już zaczęło świtać coraz bardziej tak że stał się nowy dzień przyszedł do uwięzionej Kate Bezimienny i swoja mistyką oraz z ziołami zaczął usuwać jej pamięć. Widział że jest wystraszona jak pisklę. Dał jej środek usypiający i bez żadnych problemów zrobił to co trzeba.
Władca wcześniej po wyjściu swego wiernego podopiecznego zaczął szukać obroży a gdy ją odnalazł od razu majsterkował przy niej tworząc obroże na nogę dzięki czemu nie będzie widoczna dla tej zielarki miłości i wytrzymałości. Gdy jego dzieło zostało już zrobione od razu poszedł do pomieszczenia gdzie przebywał Ted, wiedział bowiem że jego silny charakterek nie pomoże mu go omamić. Alchemik był wyczerpany ledwo co był w pozycji stojącej, a jego wierni słudzy nieźle go pilnowali aby żadna ucieczka z jego strony nie wyszła mu na dobre. Bezimienny od razu nałożył na jego lewej nodze obrożę, nie była aż tak niezbyt widoczna gdy włożyło mu się jego spodnie.Od razu wypróbował tego wynalazku,wyszedł z tej kwatery i poszedł na korytarz.
Rozkazująco odparł przez swój nadajnik:-Przyjdź do mnie.
Wtem drzwi się otwarły i na przeciw Bezimiennego szedł uwieziony obrożo-wym sposobem alchemik.Bezimienny zaczął histerycznie się śmiać ze swego pomysłu.
Gdy Kate jeszcze spała po środku usypiającym już w siedzibie jej nowej lokatorki-Roksany, Ted ruszał z Riskiem oraz środkami alchemicznymi do domu. A tam panowało wielkie poruszenie, wielkie szukanie jego i Kate. Szukali całą noc , a Mina ,córka Teda zalewała się łzami. Myślała cały czas że ojciec jej znajduje się w pracowni przecież go tam wcześniej widziała ,ale gdy zajrzała tam późnym wieczorem ,a jego nie było zwołali alarm. Wtem zadyszane bliźniaczki poinformowały że szukały Kate po całym budynku lecz jej nie znalazły ,a miała zająć się przyniesieniem górskiej wody, lecz minęło bardzo dużo czasu, a jej ani śladu.
Po południu stary alchemik był już w domu, Risek zawrócił do swoich. Od razu córka rzuciła mu się na szyję pytając się go gdzie przebywał i czemu znać nie dał.
Uśmiechnął się szeroko i rozświetlająco tak że każdemu zrobiło się cieplej na sercu i zaczął opowiadać:
-Udałem się do mojego starego oddanego człowieka Leona, który zaginął jak wiecie z rąk barbarzyńcy.Kate udała się wraz ze mną, chciała ze mną wyruszyć bo jak wiecie w tamtych stronach ma daleką rodzinę. Na początku nie chciałem się na to godzić,ale widząc jej oczach niemą prośbę zgodziłem się. Tam została gdyż siostra jej matki jest ciężko chora, a ona tak bardzo chciała z nią pobyć. Nie zabrała swych rzeczy bo jak wiecie jechała tylko w odwiedziny. Lecz nie martwcie się wróci niebawem.Niech pobędzie z rodziną,wszak ona ma tylko jedną bliską osobę.
Wszyscy pokiwali głowami że rozumieją lecz zaraz Eric odezwał się:
-To dlaczego nie poinformowała nas wcześniej że jedzie odwiedzić siostrę swej matki? A dlaczego Ty tam pojechałeś w tamtą miejsce?
-Drogi młody człowieku, Kate nie chciała się Wam narzucać,a że miała taką okazję to czemu nie miała się z niej nie skorzystać. A jeśli mowa o mnie to Leon był moim przyjacielem, musiałem posegregować jego rzeczy osobiste i je rozdać ubogim. Taka była jego ostatnia wola jaką kiedyś mi wspominał.Teraz wybaczcie ale ciszy i spokojem chciałbym pobyć swej pracowni i prosiłbym Ciebie Mino, abyś mi nie przeszkadzała i nie wchodziła bez mojego pozwolenia.
-Ale ojcze...-odparła Mina zalewając się łzami.
-Wiesz co kiedyś Cię prosiłem. Ustąp mojej woli.
Tak też Ted wszedł do swojej drogocennej małej pracowni, zamykając siebie od środka i zaczął wszystkie mikstury ,składniki, rzeczy wykładać na stół z skrzyni świętej pamięci Leona.

4 komentarze:

  1. Nie wierzę w to co czytam. Jak można przywłaszczyć sobie przywłaszczyć kobietę w taki sposób? To okropne! Wychodzi na to, że już nigdy nie odzyskają Kate... A ona chyba coś poczuła coś do swojego dręczyciela. Jeny tyle się dzieje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A będzie się jeszcze troszkę działo w dalszych częściach opowieści :)

      Pozdrawiam cieplutko! :)

      Usuń
    2. W to akurat nie wątpię! Zawsze się coś dzieje :D

      Usuń
    3. Oj dziękuje! :* Staram się jak najlepiej aby me opowiadanie nabrało rumieńców! :P

      Usuń