niedziela, 17 marca 2024

Rozdział 58 Rozwiązanie

 


Dni stawały się coraz dłuższe i  przygnębiały Erica. Co chwile wystawał na zewnątrz wypatrując czy Luiza i reszta powracają  podróży. Mija już ponad 3 miesiąc, a ich jeszcze nie ma. Zaczął się zamartwiać czy nic złego ich nie spotkało na drodze, czy się nie zgubili, czy ich nie zrabowali, albo coś gorszego. Miał niespokojną głowę o tych myśli, już dłużej nie mógł wytrzymać. Był strasznie zniecierpliwiony, gotów by był ruszyć za nimi, ale każdy go powstrzymywał. Czuł ogromną złość, która go obejmowała pod same członki. Czuł palącą potrzebę, aby pędzić na ratunek.

- Uspokój się młodzieńcze- powiedział spokojnie Juliusz Severyn van Ben- Uspokój swe żądzę i niepohamowane myśli. Pomyśl chwile rozsądnie. Gdzie pojedziesz? Znasz ich drogę i kierunek, znasz jaka mapę przeszli oraz pokonali? Kogo wypytasz o nich… Obcych ludzi? Wszak oni na pewno nie chcą się rzucać w oczy i na pewno kuszą swojego losu. Mają nie lada wyzwanie, wiesz o tym doskonale.

- Zdaje sobie z tego sprawę. Ktoś na pewno wie w jakim kierunku podążyli.

- Myślisz, iż po tym czasie by pamiętali? Pokonali jak mi się zdaje na pewno bardzo daleką trasę, nie wiadomo nawet jakim transportem się poruszają. Nie piszą listów, bo nie wiadomo do kogo trafią. Zresztą nie sadzę, aby mieli ku temu sposobność.

- Wszak napisali jak sam wiesz Juliuszu krótki telegram na początku podróży.

- Tak, pamiętam, ale wtedy byli blisko gospodarstw potem wyruszyli dalej. Brzmiał mniej więcej tak:

Wszystko u nas porządku *STOP*

Mamy sporo zapasów *STOP*

Będziemy rzadziej pisać bądź wcale *STOP*

Nie martwcie się o nas, poradzimy sobie *STOP*

Trzymajcie się zdrowo, ucałowania dla wszystkich *NON STOP*

 

- To było już tak dawno temu, wszystko mogło się wydarzyć. – odparł nerwowo chłopak.

- Jesteś w gorącej wodzie kąpany Ericu, a ta Twoja miłość do mojej wnuczki zaślepia Ci umysł. Nie jesteś rozsądny co do zaistniałej sytuacji. Luiza wyruszyła na misję, aby znaleźć wraz z nią jeszcze 6 zielarzy armii. Oni muszą stworzyć krąg, dogadać się między sobą, rozstrzygnąć wszystkie spory i jakieś zachwiania, by następnie zwołać resztę zielarzy całą armie oraz  przygotować się przed ostateczną walką. Najpierw trzeba oczyścić wszelkie spory wewnątrz zielarzy dobrych. Wtedy kolejna walka będzie zwycięska bo będziemy wszyscy zgodni, trwali, a nasze morały będą nad nami górować.

- Rozumiem to doskonale, ale nie mogę się martwić o nią? Wszyscy powtarzacie jej jaką ma misję do wykonania, do czego jest stworzona, skazujecie ją nawet na niemałą rzeź, a nie pojmujecie, że jest człowiekiem, a Twoją jedyną wnuczką. Czy Ty nie masz sumienia i uczuć?

Juliusz zamilczał, nie odpowiedział na zarzuty chłopaka. Dogasił papierosa, popatrzył przed sekundę na  chłopaka, odwrócił się i wyszedł w kierunku swojego gabinetu.

- Też tak się odwrócisz jak ona będzie umierała przez Waszą głupotę i ideologie?!- krzyknął chłopak jeszcze póki drzwi ostatecznie się nie zamknęły.

Został sam w dużym i cichym salonie. Przykrył twarz swoimi dłońmi i pod wpływem emocji gorzko zapłakał nad niesprawiedliwością ziemskiego bytu.

„Już jej nigdy nie zostawię, nigdy. Stanę do walki w ramię i w ramie z nią. Razem umrzemy”- obiecał to sobie w duchu Eric.

 

 

Oktavia była bardzo blisko już rozwiązania, już powoli odliczała dni, kiedy nastąpi oczekiwany moment. Zawsze w pogotowiu miała akuszerkę, która przyjmowała porody, opiekowała się matką w połogu i noworodkiem. Była także niezastąpiona Begam, która swoimi radami, leczniczymi możliwościami zielarskimi dokonywała cudów. Co dzień i co noc przychodziła lecznicza znachorka do zielarki przebiegłości, aby sprawdzić jak się czuje i jak rozwija się maleństwo. Na polecenie Bezimiennego musiała tak przychodzisz i co tydzień dawać u niego raporty. Sama była zaskoczona i zdziwiona, że Władce interesuje jak się miewa jego nienarodzony potomek. Gdy już przekazywała wieści to wtedy jednym ruchem prawej dłoni ukazywał jeden gest, aby już skończyła i odeszła. On natomiast nie podnosił wzroku zanurzając się stosem papierów czy też był zajęty piciem swojego energetycznego nektaru. Po niej zawsze przychodził Sytr- trener zielarski , aby powiadomić o postępach i jeszcze zagłębiając się inne tematy o których nie miała  pojęcia. Bądź jak sama przepuszczała wiedziała co jest na rzeczy. Miała tylko jednak nadzieje, że prawda nigdzie nie wyjdzie na jaw. Jak kiedyś zanurzyła niepewność Kate, wyznając jej nie cała prawdę lecz część, że jest INNA. Wtedy dziewczyna pękła jak wazon. Rozbiła się na drobne kawałeczki, wybiegła z pokoju i uciekła z bratem Bezimiennego.

Oktavia miała zmartwienie w jakiej płci będzie dziecko i czy zostanie zaakceptowane przez Beziminnego. Także była rozdrażniona w jeszcze jednej kwestii. Odkąd jak niektórzy powiadali została niedysponowana to na pierwszy szereg wybiegła Opira zielarka upioru. Choć na początku opiekowała się nią, dbała o jej potrzeby to szybko zmieniła swój front. Zaczęła więcej dawać na ćwiczeniach przez co zyskała uznanie swojego Wielkiego Mistrza. Przychodził ich Wódz na ich treningi patrząc na postępy swojej pomocnicy, a widząc jego błyski w oczach Opira widziała, że może jeszcze więcej zyskać. Któregoś chłodnego wieczora przybyła do gabinetu Bezimiennego bez zapowiedzi. Była ubrana obcisły strój trenerski. Gdy otworzyła drzwi, jej Mistrz siedział wygodnie na swoim fotelu, podniósł wzrok ku Opiry lekko zaskoczony jej przebyciem. Nie zdążył nic powiedzieć bo szybko podeszła zielarka i usiadła na biurku, który był naprzeciw. Swoją zgrabną nogę zaczepiła na oparciu fotela Bezimiennego.

-Czego chcesz? – odparł zirytowany i lekko zmęczony Wódz

- Wiesz doskonale mój Panie. Nie było Ciebie na dzisiejszym treningu toteż przybyłam, aby pokazać czego nowego się nauczyłam.

- Doprawdy?!- zdumiał się mężczyzna.

-Tak – odparła Opira i przybliżyła się coraz bliżej do Mistrza, rozchylając swoje wargi.  

Ten zerwał się gwałtownie, chwycił Opire za ramiona i pocałował ją gwałtownie bez żadnych emocji. Po chwili odpowiedział:

- Tego chciałaś?! Jeśli tak to odejdź!

- Chce znacznie więcej mój Panie. Chce być Twoją prawą ręką, chciałabym wiedzieć o Twoich planach, zamiarach, być więcej warta w tej bitwie, a dokładnie mówiąc chciałabym zostać pierwszym generałem.

- Jeszcze nie podjąłem żadnej decyzji kto będzie kierował liczną armią.

- To mniej mnie na uwadze mój Panie- odparła zdecydowanie zielarka i pocałowała go w policzek w celu zapieczętowania słowa. Bezimienny w porę zrozumiał intencje swojej pomocnicy i szybko ją odrzucił:

- Nie próbuj ze mną tych Twoich numerów bo srogo mnie popamiętasz.

Opira szybko wyszła z gabinetu wściekła na samą siebie. Była całkowicie już teraz pewna, że za szybko podeszła do Mistrza, za szybko chciała zrealizować swój plan. Jeszcze nie oczarowała go tak, aby miała go zbałamucić. Palcami dotknęła swoich warg jeszcze czuła jego pocałunek pełen gniewu, zniecierpliwienia, obłudy, popędu, szaleństwa. Wiedziała doskonale, że musi być jeszcze lepsza, zyskać jego zaufanie aby powierzył jej również inne tajemnice. Takie tez o innych magicznych przedmiotach o zielarskich właściwościach, które miał w swoim posiadaniu. Takie, które ona najbardziej potrzebowała i pragnęła. A w skarbach alchemicznych Teda tego nie było.

Bezimienny wspomniał nie raz sobie tą sytuacje nawet i tego ważnego wieczora. Był pod pełnym wrażeniem i podziwem nad możliwościami tego młodego dziewczęcia. Chciał oczywiście mieć pod ręką nie jako kochankę, tylko jako równy z równym. Wiedział, że na to zasługuje, ale też nie wiedział jakie są jej zamiary, czuł się coś knuje. Lepiej takiego lisa mieć blisko przy sobie, aby nie zrobił jeszcze większych szkód.

Drzwi szybko się otworzyły, ktoś zakłócił jego rozmyślania nad swoją wspólnotą. To był  zdyszany i Sytr.

- Panie, Oktavia rodzi.

- Dobrze, wszystko idzie zgodnie z  planem trenerze. – odpowiedział Wódz.

Następnie powoli i dostojnie wstał, ubrał swoje najlepsze szaty i udał się miejsce, aby przywitać swojego potomka. Miał ogromne nadzieje, że to będzie syn, jego godny następca.

1 komentarz: