czwartek, 4 kwietnia 2024

Rozdział 60 Utrata


 

 

 

Jednak nie wszystko szło zgodnie z planem tak jak myślał Bezimienny. Trzymał swoje dziecko w ramionach i wtedy poczuł głęboką więź ze swoją pociechą. Po kilkunastu minutach stan Oktavii znacznie się poprawił, była stabilna choć osłabiona. Straciła mnóstwo krwi. I teraz zostało tylko jej odpoczywać i nabierać siły. To znacznie komplikuje sprawę młodsi adepci wiele nauczyli się od zielarki przebiegłości. Teraz nie zostało im nic jak wyłącznie uczestniczyć na zajęciach u Sytra.

Wódz prawie wychodził z pomieszczenia, gdy usłyszał szept od zielarki:

- Nie zabijaj jej, proszę.

- Bądź o to spokojna, nie zrobię jej krzywdy i nikt inny też.

- Jak ją nazwiemy? – zapytała wzruszona Oktavia.

- Urodziła się w mękach więc będzie miała na imię Meka.

- Dobrze, dasz mi ją ?

- Nie! Ty masz odpoczywać, zajmij się sobą i wróć do swojej pozycji i w pracy. Dziecko jest pod moją ochroną.

- Ale.. ale.. ona mnie potrzebuje.

- Inne sprawy załatwią inne zielarki, nie obdarzysz ją bezgraniczną miłością.

- Nosiłam ją pod sercem, Władco.

- I to wystarczy! – odrzekł gniewnie Bezimienny, zatrzaskując gwałtownie drzwi.

Zielarka opadła głowę o poduszkę, po policzkach spływy jej gęste, gorzkie łzy, nie powstrzymywała ich. Był wyczerpana fizycznie i psychicznie. Najbardziej ubolewała nad stratą swojej córki i to że nie będzie tak blisko niej. Poniosła okropną stratę. Utraciła piękno macierzyństwa, wyjątkowego kontaktu z dzieckiem. Utraciła z Meką niepowtarzalną nić porozumienia. Nie mogła teraz wstać lekarz i Begam jej zabronili. Musi odpoczywać oraz nabierać siły do ponownej konfrontacji z Wodzem. Nie pozwoli tak sobie odebrać sobie dziecka. Pierwsze miesiące dziewczynki są najważniejsze i potrzebna jej matka.

- Nie bądź nieposłuszna Oktavio – odezwała się ironicznie Opira.

- Ty nie będziesz mi dyktowała warunków, dobrze wiem co robiłaś za plecami. –odpowiedziała gniewnie Oktavia.

- Co takiego słyszałaś? – zapytała miękko dziewczyna i podeszła do okna.

- Próbujesz dorwać się do władzy, wykorzystując każde możliwe sposoby. Chcesz zbałamucić Bezimiennego.

- Ty coś więcej wiesz na ten temat. Przecież dałaś mu potomka. Nawet tego nie umiałaś dokonać, wszak urodziłaś dziewczynkę. Dobrze, że Wódz ją oszczędził, bo już słyszałam wózek Opiry i później jej gniew.

- Zamilcz podła żmijo! Chcesz odebrać mi wszystko.

- Ja? Ależ skąd. Nasz Pan mnie nie interesuje, choć może jak urodzę mu syna to może inaczej na wszystko spojrzy.

- Jak śmiesz?!

- Ty tego już nie uczynisz. Słyszałam jak lekarz powiadomił Wodza, że to była Twoja ostatnia szansa, więcej dzieci nie będziesz mieć. Może lepiej było z godnością umrzeć.

Oktavia się skruszyła sobie, kurczowo zacisnęła palce na posłaniu, starając się powstrzymać głęboki szloch, aby nie dać satysfakcji swojej rywalce.

- Teraz już doskonale zdajesz sobie sprawę, że może nasz czcigodny Wódz spojrzy na ten przybytek i zacznie szukać kobiety, która sprosta jego oczekiwaniom. Wtedy wyjdę naprzeciw, poświęcę się.

- Nie bądź śmieszna Opiro, wszyscy doskonale wiemy jak lubujesz się władzy i chcesz przejąć stery. Ciąża zmniejszy twoje szanse i przygotowania. Co mi powiesz o tych skarbach alchemicznych, które tak ciebie zachłannie interesują.- zapytała sprytnie zielarka przebiegłości.

- Skąd o tym wiesz? Czy ten łajdak Sytr się wygadał?!- zapytała zdumiona zielarka upioru.

- Nie jesteś tak przebiegła jak myślałam. Jesteś tylko marnym pionkiem. Pokazałaś teraz, że jest coś na rzeczy, a ja uwierz mi połączę wszystkie kropki i marny będzie twój żywot. Prędzej czy później padniesz na samo dno.

- Płacz sobie dziecinko nad swoją utratą. Masz całkowitą racje z jednym nie zamierzam tracić czas na ciąże i zmieniać moje ciało. Za to stanę się idealną opiekunką, powierniczką, matką Twojej małej Miny.

- Nigdy na to nie pozwolę!

- To nasz Pan zdecyduje, wie doskonale, że Tobą się zajmowałam w okresie ciąży. Dbałam, pielęgnowałam, troszczyłam się. Zaufa mi bo na pewno tego chce.

- Nigdy na to nie pozwolę!- powtórzyła nerwowo Oktavia.

- Mów tak do siebie i tak nic nie wskórasz. – odezwała się Opira, podeszła do drzwi, zatrzymała się jeszcze chwile, spojrzała na zielarkę i jeszcze dopowiedziała: - Piękną masz tą córkę, całkowicie podobna do ojca.  I jeszcze powiem Ci sekrecie. Bezimienny świetnie całuje.

Po czym wyszła zostawiając zdruzgotana zielarkę przebiegłości samą. Opira zaczęła szlochać do poduszki resztkami swoich sił. „Jak mam wrócić do normalności? Jak?”

 

 

 

-Czy Ty Alojzy, wiesz gdzie mamy iść? Czy zgubiłeś kierunek? Co bym się wcale nie dziwił. - powiedział Edmund, który był zadowolony ze swojej zaczepki.

- Wiem gdzie jesteśmy. Nazajutrz będziemy na miejscu. – odpowiedział podirytowany Alojzy.

 - Tak, tak.. tak mówiłeś w wczoraj.

- Chyba w Twojej głowie. Jakbyś nie zajrzał do gospody pod Małą Rzeczką to byśmy już dawno byli.

- Wielmożny Panie zielarzu spragniony byłem od tej tułaczki. Wszak już blisko trzy miesięcy jak idziem. Wędrówka trudna, ja nie przyzwyczajony do takich znojów podróży.

- Ty? Nie przyczajony? – rzekł kpiący zielarz sprawiedliwości – Twoja cale życie to marna tułaczka.

- Cichaj chłopy- powiedział krótko Ludomil.- Wasze docinki choć ciekawe i interesujące teraz mnie nie krzepią.

-  Oj starszy Panie, kto się czubi ten się lubi.- rzekł zielarz wiary.  

- Wypraszam sobie starszy Panie –  powiedział Ludomil.

- Nie dąsaj się Panie to z szacunku, a jakże…-  przerwał zdanie Edmund bo na horyzoncie dojrzał kolejne gospodę. Spojrzał wtedy niechętnie na Alojzego, ale widząc jego srogie spojrzenie odrzucił swoje marzenie, aby podać się zbawiennego trunku.

Ludomil z Amelią rozmawiali ze sobą:

- Jestem aż taki stary? Powiedz mi tak szczerze zielarko nadziei.

- Dla mnie nie jesteś stary. Jesteś uroczym, dojrzałym i mądrym mężczyzną. Nie słuchaj gadaniny Edmunda, nie wie co gada bo utracił swoje smaki.

- Dziękuje Ci za te słowa. Nurtuje mnie jedno pytanie.

- Jakie? – zapytała niespokojnie dziewczyna.

- Odkąd, gdy odkryliśmy gdzie mieszkają bliźniacy stałaś się bardzo niespokojna, nerwowa. Nie wspominasz o nich nic. Mimo, że jakiś czas mieszkaliście wspólnie razem.

-Wydaje Ci się mój nauczycielu.

-Nie, stwarzasz jakąś dziwną aurę. Możesz mi wszystko powiedzieć, jestem po Twojej stronie i bardzo mi zależy na Tobie.

-Spojrzysz na mnie inaczej. – odparła cicho zielarka.

- Stanę za Tobą murem, jeśli to coś złego to przepraszam, że o to wypytuje.

- Dobrze powiem Ci, prędzej czy później wszystko się wyda.- zrobiła krótką przerwę Amelia i zaczęła kontynuować.- Te pamiątki co je znaleźliśmy to tylko symbole, ich trofeum. Ja przez nich utraciłam coś znacznie gorszego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz