piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 32 Schwytani



Dziewczyna znajdowała się w pewnym ohydnym i absurdalnym pomieszczeniu. Wszędzie panował bałagan. Na ścianach sypał się tynk.Znajdowało się pewne okno przynajmniej mogła rozróżnić dzień od nocy. Księżyc ukazywał swoje nieziemskie oblicze i przyświecał swym tajemniczym blaskiem.Kate przypominała sobie podróż aż tutaj - nie zbadane rejony. Gdy obudziła się z transu narkotycznego jakim zadał jej napastnik, gdy nie mogła wywlec się z przeklętego krzaka przez jej drogocenną sukienkę jaką miała. Pamiętała wyraźnie jak ją niósł jakby była piórkiem na wietrze, szedł szybko i zwinnie. Uważał aby nie uderzyła się o jakąś gałąź jak szli w tereny leśne. Gryzła go ,szarpała,aż nawet na jego skórze pojawiły się ślady krwi, a nawet nie pojawił się u niego choćby mały cichy jęk. Chciała zobaczyć jego twarz, przecież jakąś musiał mieć, nie mógł chyba cały czas być w tej dzikiej masce, która go doskonałe kryła.
Nie odzywał się ani słowem, nie poznała jego głosu tylko słyszała jego przyśpieszony oddech, jakby ciche dyszenie czy może sapanie. Nie rozumiała tego. Poczuła swoim ciałem że u porywacza szybko bije serce, pomyślała pewnie iż to dlatego że ją skradł.
Ją ? Co za dziwne słowo. Nie jest ani wyjątkowa ani drogocenna. Kiedyś była dla Erica, ale teraz już nie. Zrozumiała to już dawno, ale nie chciała tracić swej marnej nadziei. To dla niego dzisiaj przepięknie się ubrała,znów próbowała kolejnej szansy aby go odzyskać albo nawet zyskać jakiś mały strzęp miłości z jego strony.
A teraz swoje poczynania z Erickiem poszli w diabli!
Potem ta nieprzyjemna podróż z tym podstępnym zwierzakiem. Był do niej agresywnie nastawiony aż z kopytami chciał ją zmiażdżyć, ale tamten człowiek ją uratował. Uspokoił poskromione zwierzę, zadał mu solidny cios. Kate aż poczuła ból tego stworzenia,aż na policzku pojawiła się mała ukryta łza.Dosiadł Riska tak go nazwał,a ona już wcześniej znajdowała się koło porywacza. Coś dziwnego czuła w jego spodniach.
Nie miała nawet sił rozmawiać czy nawet uciekać ten narkotyk osłabiał ją.Wtedy zasnęła po raz drugi.
Skarciła się w duchu za to że nie była roztropna swoich decyzjach.Coś ją tchnęło aby wyruszyć za alchemikiem Tedem. Widziała jak się czai, jak spogląda swoimi bystrymi oczami na to czy ktoś idzie za nim. A ona kryła się wyśmienicie. W końcu przecież od kilku lat gimnastykuje się i zawsze wychodzą jej doskonały figury.Więc nie było problemu aby się skrywać, zresztą to dla niej była wtedy zabawa. Dowiedziała by się co nieco o tym starcu. O dużo by dała aby wtedy nie iść tą ścieżką, ale teraz było już stosunkowo za późno. Wtedy widziała jak Ted coś szuka w tym bluszczu dla niej wydawało się to po prostu śmieszne. Już myślała że alchemik po skradał zmysły. Gdy jej oczom ukazały się te potężne stare choć piękne drzwi oniemiała z wrażenia. Dostrzegła jakieś duże cienie,które otaczają Teda chciała go ostrzec ale nie chciała też ukazywać swojej pozycji. Nagle wystraszony alchemik się odwrócił, ale nie zaznał drogi ucieczki. Tamci popychali go do przodu już do otwartej bramy. Jeden potężny i rosły był już na czatach.
Co wtedy zrobiła? No tak wtedy coś ją okuło w kostkę i mechanicznie dotknęła bolesnego miejsca, a zrobiła to zbyt nerwowo. Wtedy on ją złapał, chciała uciec, ale jej się to nie udało. Zobaczyła tylko tą przerażająco maskę. Maskę bez źrenic i otuliła ją ciemność swymi rękami.
Te przykre wydarzenia rozbudziły ją, zauważyła już dawno że tym pozbawionym bez duszy pomieszczeniu brzydko pachnie: jakiś zapach potu,chemikaliów, stęchlizny i nie wiadomo czego jeszcze.
Ogarniało ją mdłości aż z trudem to przytrzymywała. To niezbyt ludzkie warunki jak na wiezienie. I jeszcze na dodatek zawiązali jej nadgarstki wysoko nad głową.
Nikt na razie się nie pojawiał, a minęło już trochę czasu.
Jakby wypowiadając niezbyt szczęśliwe życzenie drzwi się szeroko otworzyły i wyłoniła się bezszelestnie czarna sylwetka nieznajomego. Z początku Kate nie mogła się domyślić kto przychodzi z wizytą,ale gdy podszedł bliżej do niej rozpoznała go. To był On we własnej osobie-porywacz. Na jego twarzy znów znajdowała się ta potworna maska. Przy blasku księżyca zobaczyła,że przybysz ma bordową koszulę odsłaniający jego nagi i porośnięty włosami tors.Spodnie miał nie wiadomego z jakiego pochodzenia gatunku materiału i były w kolorze czarnym. Mężczyzna był już tak blisko niej, wyciągnął swą żylastą rękę i zaczął dotykać jej nagiego ramienia zataczając kółeczka. Zaczął od koniuszków palców dłoni, poprzez nadgarstki,które były unieruchomione grubymi kajdanami. Potem jego ruchy podążały do przedramienia,ramienia aż w końcu spoczęły na barkach.Dalej posuwał się naprzód i zawędrował swoimi dłońmi do zgrabnej szyi schwytanej dziewczyny. Kate w tej chwili wyklinała, szarpała się,pluła; a gdy jego palce znalazły się na jej ustach odruchowo go mocno ugryzła,aż ten podskoczył. W tej oto chwili stał się bardziej nachalny. Zaczął macać jej piersi poprzez materiał gorsetu, lecz to mu nie wystarczało.Ona go kopała tak mocno że on swoją prawą umięśnioną nogę przycisnął się pomiędzy nogami niewiasty, aż ją unieruchomił.Jego oddech znów stał się szybki, sapał jak napędzany lecz wytężony, zmęczony pociąg.
Szybkimi ruchami odsznurował z tyłu gorset Kate, następnie ściągnął tą część garderoby ukazując pewną nagość tej dzikiej kotki. Od razu zaczął macać jej piersi oraz brodawki.Całował i leciutko gryzł jej ciało.Kate walczyła,uginała się jak łuk,krzyczała, wołała pomocy, bezskutecznie. Sytra to bardziej rozkręcało do działania. Delikatnie choć szybko rozciął nożem długą spódnice razem z resztą intymnej garderoby. Wodził palcami wokół kręgosłupa dziewczyny,aż dostrzegł u niej pewny odruch dreszczyku.
Sytr natychmiast ściągnął swoje spodnie,koszule. W tym razem musiał się sporo wysilić aby odchylić uda kobiety. Nie czekając czy jest gotowa czy też nie wszedł w nią. Trzymając mocno jej nogi.Zadawał jej fizyczny oraz psychiczny ból,niechęć, rozgoryczenie oraz zdradzieckie podniecenie. W tym momencie sunęła mu się maska z twarzy i gruchotem spadła na ziemie. Kate zauważyła u niego zimnych aczkolwiek pożądliwych źrenicach swoje nędzne ,upodlone, pozbawione atutu oblicze.
Gdy po spełnieniu swych zgnębionych ,znędzniałych potrzeb Sytr pospiesznie się ubrał, zabrał swą maskę zostawiając nagą Kate,wyszedł zamykając drzwi.
Poprosił Bigam- leczniczą znachorkę, aby poszła do uwięzionej dziewczyny i zrobiła to co trzeba.Kobiecina była już dojrzałą niewiastą.Pewnego wiosennego dnia,gdy zrywała potrzebne jej liście melisy do środka leczniczego ,porwał ją Bezimienny, żądając by leczyła u niego swym podopiecznych. Nie miała wyboru. Wszak każdemu dobremu czy złemu charakteru chciała uchylić troszkę niebo, dając pewne ukojenie i ukazując swą troskliwość.
Weszła cichutko jak myszka do środka i zobaczyła rudowłosą piękność tak jak ją stworzył stwórca. Dostrzegła że jest zapłakana, krwawiła wielu miejscach.
Zabrała się więc do obrządku czystości. Nieporadnie mokrą z wody oraz kojącymi ziołami szmatką zaczęła przemywać jej rany słysząc każde syczenie z ust dziewczyny.
Gdy już to wykonała, posmarowała ją pewną maścią o przyjemnym zapachu rumianku. Wzięła starą sukienkę bez ramiączek z swego pokoju i delikatnie ją ubrała. Gdy wszystko co miała zrobić uczyniła, pogładziła ją czule i ze zrozumieniem po policzku lecz Kate tego gestu nie zrozumiała i odwróciła głowę. Tamta wyszła, zamykając leciutko drzwi, a dziewczyna wybuchła coraz głośniejszym szlochem wspominając co wcześniej się takiego wydarzyło.
Natomiast w innym skrzydle Bezimienny całą swoją wiedzą zielarską i tym co stworzył zaczął omamiać starca. Daremne to były wysiłki,wiele jeszcze trzeba czasu,aby opanować jego umysł, jego wolę, słowa oraz czyny. Także zielarz zły widząc że kroki do stworzenia jego drogocennego skarbu- źródła mocy są już blisko, nie poddawał sie i dalej brnął tak, aby silną osobowość Teda rozburzyć.
Sytr był zadowolony swojego spełnia mógł w prawdzie to inaczej rozegrać,ale było już za późno. Wszak przecież ta już kobieta nie będzie niczego pamiętać z tego przykrego jak dla niej wydarzenia. Już samego ranka zostanie wymazana jej pamięć, ale nie chciał Sytr ją utracić. Nie teraz! Nie wtedy kiedy jego pożądanie zostało tak magicznie zgaszone.
Podszedł szybko do siedziby Opiry i bez słowa wstępu wszedł do środka zamykając drzwi.
-Jest sprawa-odrzekł
-Jaka? I dlaczego pospolicie nie pukasz?
Na te słowa Sytr się roześmiał. Widząc jak na twarzy zielarki upioru pojawiły się zmarszczki na czole pospiesznie wytłumaczył w czym rzecz.
-Potrzebuje czegoś co mógłbym rozkochać swoją przynętę.
-Chcesz mojej pomocy?-zapytała Opira z chytrym uśmieszkiem na chłodnych ustach
-Tak,masz mi stworzyć coś takiego-odparł stanowczo trener.
-Dobrze,ale przysługa za przysługę-powiedziała podstępnie zielarka
-Wszystko co chcesz.
-Przynieś mi trochę zawartości alchemicznego skarbu Bezimiennego.
-Czyż ty na głowę upadła?! -oburzył się Sytr.
-Nie.To jak chcesz,aby ta kobiecina była z Tobą? Czy chcesz brać ją gwałtem?
Sytr pochmurny odparł:
-A skąd wiem że mnie nie oszukasz?
-A ja skąd wiem, że to Ty mnie nie wykiwasz i przyniesiesz mi niepotrzebne głupstwa,a nie to o co proszę?
-Dobra,umowa stoi. Daj mi trochę czasu. Najpierw muszę przekonać naszego Władcę, aby zatrzymać Kate tutaj.
-To może Ci się udać- odpowiedziała zielarka i pozdrowiła go symbolem Bezimiennego.
Na to odpowiedział Sytr tym samym gestem,opuszczając kryjówkę Opiry.
I teraz swoje kroki kierował w kierunku gabinetu Władcy Zielarzy Złych.

10 komentarzy:

  1. O mój boże Sytr jest potworem! Jak mógł zadać taką krzywdę Kate, jednocześnie chcąc być z nią? Co za nieczuły skurwiel. Na jej miejscu już wolałabym, aby wymazali mi pamięć, by nie pamiętać tych strasznych wydarzeń... Kurczę muszę powiedzieć, że miałaś rację co do tego rozdziału. Jest dobry, moim zdaniem dużo się działo. Jejku tak trzymać! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu jest trenerem zielarzy złych. Taki ma charakterek...
      Dziękuje Ci, staram się aby już lepsze były rozdziały i coraz dłuższe.

      Pozdrawiam wierną czytelniczkę!. :)

      Usuń
    2. Charakterek to ma paskudny! Ciekawi mnie co będzie z Kate, och ;c Ja osobiście długich rozdziałów nie lubię, liczy się treść, zaś Twoja treść mi się jak najbardziej podoba <3

      I vice versa! <3

      Usuń
    3. Haha no cóż poradzić, taki jest Sytr. O to komplement dla moich myśli, wyobraźni i też dla palców dłoni! :P Dziękuje. :) :*

      Ja czekam na Twój kolejny post na blogu!

      Usuń
  2. Rozdziały Ci idą co raz lepiej, kochana ;*
    Tak trzymać. Jedno ‘ale‘. “Absurdalne pomieszczenie“. Nie udowodniłaś jego absurdalności w żaden sposób, a zresztą wydaje mi się, że pomieszczenie nie może być absurdalne. Taki tam mały fail, nie ma się co nim przejmować. Jeszcze raz mówię, cudowny rozdział. Trzymaj tak dalej ;*
    Pozdrawiam
    onlymydreamsss.blogspot.com
    wkazdymtkwidemon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Kate było absurdalne. :P Dla niej po prostu dziwnie pachniało, była w niewygodnej pozycji. Fakt faktem mogłam bardziej sie rozpisać, ale nie to chciałam przekazać. Tło dla mnie nie było ważne. Ale widocznie muszę to poprawić, lepiej opisywać sceny akcji.Poprawię się.:D
      Dziękuje bardzo. :) ;*

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Ze spokojem,idzie ci świetnie. Nie masz za co dziękować. Dziękuj Bogu, że Ci taki talent dał :)

      Usuń
    3. Jest , jest za co dziękować gdyż komentujesz co bardzo mnie to cieszy. :)
      Ja wiem o tym, każdy ma jakiś ukryty talent trzeba go po prostu powolutku rozbudzić, aby go nie zmarnować. Byłaby to ogromna strata! :D

      Usuń
  3. Komentuję, bo jest świetne :)
    Zapraszam do mnie na 12 rozdział onlymydreamsss.blogspot com i na 8 rozdział wkazdymtkwidemon.blogspot.com

    Mam nadzieję, że skomentujesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdę chwilkę czasu to przeczytam i zostawię swój mały ślad.

      Usuń