poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 11 Pochodzenie





Eric zmagał się z zamkiem, był rozgoryczony,że nie mógł ich otworzyć,więc kopnął je z całej siły. Moc uderzenia była ogromna,drzwi wyleciały przez okno rozbijając szkło z trzaskiem.

Luiza rzucała się po łóżku jak opętana,krzyczała wniebogłosy, a złodziei snu śmiał się z niej szyderczo w jej głowie. I zaczął do niej przemawiać:

-Już mi nie uciekniesz,zaraz będę na wieki w Twojej skórze, oponowałem przed chwilą Twoje sny. Nie licz na to że mnie wymażesz o tak sobie, jesteś słaba jak muszka. A gdy zmienisz sen, ja wskoczę za Tobą w ten sen, by być bliżej Ciebie, Twoich pragnień,marzeń i dalekich wspomnień.

Dziewczyna tylko powiedziała w myślach:

- Nie licz na to , znajdę na Ciebie sposób, będziesz klęczał i błagał o wybaczenie!

Jedynie Bezimienny na te słowa zaśmiał się znowu.

Luiza krzyczała, błagała o ratunek.

Eric otrząsnął się od aluzji mgły, pobiegł do dziewczyny. Widział tylko jak jej źrenice oczu pojawiają się i znikają,pojawiają się i znikają. Wiedział że Bezimienny chce nad nią zawładnąć.Eric wiedział że dziewczyna jeszcze nie okryła pełni swojej mocy i nauki na opanowanie złego. A Bezimienny działał coraz intensywniej i coraz skuteczniej. Chłopak wiedział że musi coś zrobić.

Nagle usłyszał czyiś głos:Otwórz gablotę, dasz radę, dziewczyna ginie Ci z oczów,ratuj ją póki możesz, weź fioletowy flakonik, nalej na jej czole 7 kropli, 3 na usta, 3 na sercu i nie zwlekaj. Działaj szybko i nie myśl co sie stanie dalej.

Eric otwierał gablotę , próbował co sił, a w jego uszach słychać było krzyk dziewczyny. Rozbił gablotę swoją ręką. Krew trysnęła z jego kostek, ale się tym nie przejmował. Poczuł zapach jaśminu, mdliło go, ale musiał się opanować.Szukał tego fioletowego flakonika. Jest! Znalazł go w tyle w kącie gablotki, wziął flakonik do ręki. Był leciutki jak piórko.Nie wiedział czy ta zawartość co jest środku wystarczy dla Luizy. Nie zwlekał jednak pobiegł do łóżka dziewczyny. Luiza się rzucała po łóżku, przetrzymał ją. Ona otworzyła oczy,które nie miały źrenic. Wiedział że jeśli teraz nic nie zrobi straci ją raz na zawsze,a ród zielarzy przepadnie na wieki.

Wylewał powolutku krople na czole i cichutko liczył. Luiza krzyczała. Gadała nie w swoim języku. Ktoś inny coś mówił , ktoś inny się wypowiadał.

Eric nie miał czasu, wlał potem 3 krople na usta dziewczyny i głos przestał przemawiać. Potem rozpiął koszulę nocną dziewczyny i na serce Luizy wlał 3 krople tego płynu.

Chłopak w dobrym momencie się cofnął ,gdyż Luiza coraz bardziej się rzuacała, zmieniały się jej źrenice,jej znak coraz intensywnie świecił, aż piekł w oczy kto tylko spojrzał na ten jest znak miłości i wytrwałości. Jakby można było powiedzieć jej krew zielarska dobra walczyła z krwią zielarską złą.

Chłopak nie wiedział co robić, nie wiedział co się stanie, nagle zrobiło się jasno. Jasność poranka. Jasność blasku promyków słońca. Dziewczyna leżała , spokojnie spała. Chłopak ubrał ją . I jeszcze raz przemówił ten głos, którego nie miał pojęcia do kogo należy:

Dziewczynę cudem uratowałeś. Jestem dumna siebie, synu. Jednak weź resztki mikstur co zostały w gablocie. Weź w ramiona dziewczynę, ona tutaj nie jest bezpieczna.Wiedziałeś przecież że jaśmin ją zgubi. Luizę weź do skrytki Juliusza,. Tam gdzie pierwszy raz was zobaczyła, kiedy dowiedziała się o waszym istnieniu w podziemiu. W razie Waszego niebezpieczeństwa, czy jakże w trudnych momentach usłyszysz mój głos.Nie lękaj się mnie.

Posłuchał głosu tej kobiety. Wiedział że to jest kobieta.Dlaczego powiedziała do niego "synu?" czy to moja matka? Ale ja nic o niej nie wiem. Ona nie istnieje. To nie może być prawda.

Pospiesznie się ubrał,wziął plecak szybko chowając mikstury matki Luizy. Zarzucił plecak na plecy i wziął w ramiona dziewczynę, która spała w błogim snem.

Wiedział że szybko musi wędrować do skrytki Juliusza.Uważał na schody aby dziewczyna nie spadła mu z ramion i nic się jej nie stało. Czuł jej ciężar na plecach, ale zaciskał zęby i ruszał naprzód. W ciemności.Dotarł do skrytki.Przemówił jakimś głosem i drzwi się otworzyły, gdy wszedł do środka, raptem się zamknęły.

Położył Luize na sofie, przykrył ją starym ale ciepłym kocem. Plecak dał koło biurka i usiadł koło dziewczyny chroniąc ją i dając jej otuchę,że nie jest sama.

Czekał na Juliusza i na Ludomila,musieli szybko się zjawić.

Mijały godziny, i zasnął trzymając dziewczynę za rękę.

Nagle usłyszał czyjeś kroki,otworzył oczy i zauważył dwóch przybyszy to był Juliusz i Ludomil.

Ludomil widząc chłopaka, wziął go za koszule i pociągnął do góry:

-Ty gnoju zepsuty, wkopałeś nas . Nas wszystkim. A ja wszystkim mówiłem. Nie możemy mu ufać. - Wykrzyknął to do twarzy Erica, plując go.

Luiza otworzyła oczy, ale nikt nie zobaczył że się obudziła, obserwowała co się dzieje wokół niej.

-Ludomilu, zostaw go, on nic nie zrobił.Znam go dobrze,wychowałem go.

Ludomil puścił chłopaka,a ten spadł na ziemię. Szybko wstał Eric patrząc wściekłością na Ludomila i powiedział mu:

-Powinnieś wiedzieć że bym tego nie zrobił! Są wśród zielarzy zdrajcy! Ale Ty nie chcesz o tym myśleć nawet. Nie wierzysz mi , tylko wierzysz że ja to uczyniłem, bo...

-bo.. raz nas zawiodłeś gnojku-przerwał mu Ludomil i kontynuował dalej- jesteś zrodzony przez Bezimiennego, nie wyprzeć się tego! Zrodzony przez złego i z Susan. Susan, która była niewolnicą Bezimiennego. Wszak on porwał tamtych zielarzy, wszak zabił dwóch pozostałych! A Twoja matka, Twoja matka była na niego maskotką!Ty żałosny gnoju!

-Milcz Ludomirze! -krzyknął Juliusz uderzając pięścią o biurko.- Czy nie rozumiesz co tu się wydarzyło przez naszą nieobecność?! Bezimienny chciał aby Luiza już skończyła swój żywot nie spełniając misji. Oszukał nas wszystkich. Chłopak się wykazał jak mało kto.Uratował ją całą! To się teraz liczy.

-Tak, a zapominasz jak wieku 12 lat przeciągnął się do sprzymierzeńców złego, jak nas oszukał.- powiedział gniewnie Ludomil

-Ale się opamiętał ! Tego nie pamiętasz, nie pamiętasz jak odpokutował?-odpowiedział Juliusz

-Tak ?Ty go bronisz , bo go wychowywałeś. Wychowywałeś tego pół krewniaka zielarzy! Mogłeś go zabić!

-Ludomirze, nie takim tonem! Matka jego dała mi list, który mam dać Ericowi.Dzisiaj nadszedł ten czas,aby go wręczyć. I dowiesz się że on musi istnieć,abyśmy my przeżyli.Wiem,że kochałeś Susan, ale możesz przynajmniej choć trochę zaakceptować jej syna.

-A tego nie robię?! Myślisz że to takie proste?

-Tak to jest proste, jeśli kochałeś Susan, pokochaj też jej syna. Bo ma on wiele z matki. -powiedział stanowczo Juliusz i zwrócił się do chłopaka-Zanim dostaniesz list od swojej matki, proszę spójrz na herbatę. Tak pamiętałem ją kiedy była w więzieniu.To było jak została uwięziona, nie kiedy umierała.

Chłopak spojrzał na filiżankę zobaczył matkę ,która miała obroże na szyi. Miała krótkie włosy i patrzyła w dal. "Ciekawe o czym wtedy myślała moja matka?"-zastanowił się chłopak.

O tym jak się mam uwolnić. Teraz wiesz kto jest tym głosem. To ja Twoja matka-Susan. Nie lękaj się mnie. Później Ci wszystko wytłumaczę ,najpierw przeczytaj ten list.



Juliusz spojrzał na Erica i podał mu wyżółkłą kopertę. Chłopak wziął ją do ręki. Koperta była wyżółkła i jakże stara.

Delikatnie otworzył kopertę i zobaczył pergamin i również zobaczył że została bestialsko urwana na liczne kawałki. Podszedł do biurka i fragment po fragmencie układał układankę. Zabrakło tylko jednego dużego fragmentu na dole. Zapewne znaczącego -pomyślał chłopak. Po czym zaczął czytać głośno treść wiadomości od matki dla syna.

Jedynie Luiza patrzyła na wszystkich, ważąc każde ich słowa, śledząc każdy ich ruch. Wiedziała że Eric ją oszukał,że wiedział o swoim ojcu. O ojcu, który chciał ją zabić we śnie,a Eric ją odratował.Czy pokazuje tylko pozory czy nie?A może jest lojalny wobec niej i zielarzy? Czytała gdzieś o pewnej Susan. Szukała w myślach , w której książce to czytała...i zaświeciło jej w głowie. To było w "Tajemniczej księdze" babci.

Było tam napisane, że... Benjamin został zepchnięty do otchłani zagłady, Devid został przekuty i została wymazana jego pamięć, był nikim. A Susan została ich służącą miała na szyi obroże i słuchała uważnie poleceń sprzymierzeńców,zapewne też samego Bezimiennego.

A jeśli matka Erica to Susan, ojciec Erica Bezimienny. Ludomil był jako zastępstwie przywódcą i potajemnie się kochał Susan, to kim był Juliusz?

I w tym momencie zrozumiała już wszystko. Jej dziadek był ich przywódcą, schwytany i skuty w Bramie Prawdy. To dlatego mi mówił że jest nikim, że nie może mnie uczyć. To dlatego babka nie chciała go znać. Wszystko teraz dla Luizy stało się jasne. Tylko miała w głowie jedno pytanie, które teraz ją nurtuje:Czy Bezimienny wie że ma syna, pół krewniak zielarzy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz