poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 24 Szpiegowanie


Oktavia była zaskoczona swoją gwałtowną przemianą,ale uradowana że tak łatwo szybko jej poszło. Gdy kroczyła coraz bliżej zobaczyła w oddali ochronę sprawdzającą czy nikt inny złego otoczenia nie włamię się na bal.

Dziewczyna uśmiechała się w myślach. "Tak , tak dobrze mnie chroni ten znak zielarzy dobrych".

Nagle mężczyzna ją zatrzymał i rzekł;

-Proszę pokazać lewe ramię.

-Ależ młodzieniaszku ,aż proszę, jakie to zainteresowanie moja osobą... Tak ,tak w młodości to chłopcy latali za mną , a teraz też - powiedziała staruszka i zachichotała radośnie

Mężczyzna się uśmiechnął ,dotknął jej ramienia, jej znaku.

Oktavia poczuła ból ,ale nie ukazała tego.

Mężczyzna w końcu ją przepuścił do środka.

-Mam nadzieje młodzieńcze że zatańczysz ze staruszką- rzekła Oktavia powolutku krocząc do środka

-Zobaczymy proszę Pani, miłej zabawy życzy.

Oktavia wkroczyła przez wielką salę, zobaczyła dużo zielarzy, dużo przysmaków na stołach, orkiestrę Ziółko, która zaczęła grać. W jej oczom ukazała sie grupa dzieciaków.

-Gdzieś tutaj musi być Luiza- pomyślała kobieta.

-Ooo tu jesteś Ita! Kopę lat! Gdzieś ty się błąkała? -zapytał starszy zielarz, całując jej wynędzniałą, zniszczoną rękę.

-Błąkałam się tu i tam, ale pamięć mnie zawodzi... czyż powinnam Ciebie pamiętać?

-Czyżbyś nie pamiętała kompana w czasów dzieciństwa. To ja Admi. Szalony Admi. Pamiętasz jak wspinaliśmy się na drzewo w poszukiwaniu roślin, jak wariowaliśmy nad rzeką z innymi.

-O tak ,tak pamiętam... Wybacz mi.. Tyle się pozmieniało.

-Tak , ty droga Ito wyruszyłaś świat, zostawiając nas samych w rodzinnej miejscowości. Wszak lubiłaś przygody ! I dlatego zapewne wyruszyłaś... Gdzieś to była?

- A zwiedziłam okoliczne wioski, to pojechałam za granicę.

-Aaaaa Ita!! To ty nie poznaliśmy się! -podeszli dwoje zielarzy , dostojnie ubrani.

Oktavia poczuła się zagubiona.. nie wiedziała jak żyła wcześniej ta kobieta i co jej się przytrafiło. To było trudne zadanie.

-A może podejdziemy do tych młodych zielarzy? Pogadajmy z nimi, teraz oni prowadzą ród zielarzy.- powiedziała w końcu Oktavia

-Hmm nie oni, ale Luiza ,droga Ito.- zdecydowanie powiedział Admi

-A tak ..tak...-odpowiedziała Oktavia.

Powolutku wkroczyli do grupki młodych zielarzy i w końcu dziewczyna zobaczyła Luize, była ubrana bardzo elegancko i szykownie. Miała strój jakby spleciony z pajęczyny , a sam kok wyglądał rewelacyjnie. Poczuła zazdrość, ale nie mogła tego okazać.

Wpatrywała się nią na jej ruchy i na jej głos, wzrok i podstawę. Sprawdzała jej słaby punkty, zauważyła,że przepięknie uśmiechnęła się na widok pewnego młodzieńca.

Zauważyła również że jej przyjaciółki wypatrują kątem oka na rudowłosą dziewczynę,czyżby była zagrożeniem dla Luizy? Czemu nie zaprasza ją gestem do siebie?

Oktavia nie słuchała tego co mówi Admi, ale chciała coś rzec do Luizy:



-Nie martw się dziecinko. Oni tu są, Twoim sercu. Masz wspaniały dar bo jesteś zielarką miłości i wytrzymałości. Połączyli oni to jedność,nikt inny tego nie umiał i nie umie dlatego jesteś taka wyjątkowa.-powiedziała

I udali się na stolik ze ciasteczkami z lukrem.

Oktavia poczuła głód więc wzięła ciasto i z rozkoszą ją zjadła, kątem oka przyglądając się Luizy.Potem nadszedł czas na obiad, które trochę co skubnęła.

Po pewnym czasie zauważyła że Luiza tańczy wraz z swoim dziadkiem.

Dostrzegła Oktavia również że do tego młodzieńca, którym Luiza jest zakochana(co znaczył sam fakt jak przytulali się podczas tańca) podeszła ta rudowłosa kobieta z uśmiechem na twarzy i ponczem w ręce. Gadali o czymś , a później chłopak łyknął się napoju i ruszyli na dwór.

Poszła Oktavia więc za nimi śledząc ich. Przybrała zielarskie ukrycie. Ukryła sie za mogiłą ,widziała jak Ci dwaj zbliżają się do pocałunku i ten krzyk rozpaczy.

To Luiza! Wybiegła roztrzęsiona do lasu, więc Oktavia za nią pobiegła.

Zauważyła jak biegnie i się potyka, ruszyła pędem tak aby ją nie stracić z oczu.

Po pewnym czasie upadła na ziemie i się skaleczyła mocno o kamień.

Oktavia wiedziała że musi ją uratować ,że Bezimienny sam chce ją wykończyć.

Gdy zorientowała sie że jest nieprzytomna , przestała się ukrywać dotknęła jej twarzy i zaczęła ja uzdrawiać. Wymagało to pewniej precyzji,skupienia i czystości umysłu.

Nie może myśleć teraz o Bezimiennym, jak się poznali, jak to się stało że ona wiedziała o nim wszystko a on o niej też... jak później oddał ją w ręce Sytra aby z nim sie szkoliła niż z nim. No tak był zajęty pewną kobietą .. nie jaką Susan, którą wykorzystywał do niecnych planów. Była piękna chociaż taka zmarniała. A ona młoda jeszcze i pryszczata.

Ale był dumny ze mnie- myślała Oktavia, odpędzała te myśli .. wyciszała się i zaczęła mówić litanie,śpiewać , leciutko unosząc ręce i upadając na twarzy Luizy, której sączyła się krew w okolicy potylicy głowy. Nagle krwawienie ustało.

Oktavia oddychała z trudem i co sił w nogach pobiegła w stronę lasu. Nie miała sił aby się ukryć. Musiała się ukryć w puszczy leśnej.

Zauważyła tego młodzieńca ,jej dziadka , Ludomila, który umknął przed Bezimiennym.

Zabrali Luizę do domu, zapewne do jej sypialni. Wiedziała gdzie ono się znajduje.

Wracając do posiadłości zauważyła że wszyscy goście wyjeżdżają.

Ukryła się za stodołą i zobaczyła jak trzech starszych mężczyzn idą w pieszo w stronę północnego-zachodu, patrząc czy może ujrzą swoją dawną towarzyszkę .

Oktavia się ukryła się , ranek się zbliżał, wspięła się na posiadłość , docierając do balkonu Luizy.Miała szczęście drzwi balkonowe były uchylone, schowała się za zasłoną, wpatrując się na dziewczynę , która czytała pamiętnik .

Widziała jej skupienie,niedowierzanie,zachwyt na twarzy. Zmarszczone czoło oznaczało że myśli nad pewną rzeczą dogłębnie, nagle wszedł ten młodzieniaszek, który miał nieudaną randkę z rudowłosą.

I zaczęła się im podsłuchiwać. Dowiedziała się o liliowej róży, to że jej babkę udało się uratować i to że ten młodzieniec wie że Bezimienny posiada tą roślinkę.

Tak ,tak Bezimienny tą roślinkę posiada... a jak ją wydobywa jest zakazane. Nie zdobywają je zielarze , o nie Bezimienny ma inny plan.. Ten młodzieniec Eric nie wie że używają go bardzo często.. ale zaraz czy on przypadkiem nie mówił,że był jednym z nich... Nie można uciec od Bezimiennego jak mu sie służyło. O nie!

Nagle wyszedł i została sama z nią , nie mogła zdradzić że tu jest, wyszła więc tą samą drogą co przyszła. Nagle na dole była zamieszanie. Okazało się że prawdziwa Ita przybyła. Ten strażnik mówił coś że nie podobało się mu zachowanie pewnej kobieciny i jej znak wydawał się troszkę inny, ale sądził że z biegiem lat znaki się zmieniają.

Wyjaśniał, że była to starsza kobieta , zmarszczona, pomarszczona i taka sucha. I dlatego może wydawał się trochę inny znak.

Dostrzegła że dziadek Luizy się wściekł ostro, dał strażnikowi siarczystego policzka i odszedł gniewnie do środka.

Stało się teraz jasne że teraz będą poszukiwać tą drugą kobiecinę.

Musiała wrócić do domu.

Oktavia czuła sie zmęczona ,wykończona.

Pobiegła resztkami sił z dala od posiadłości do lasu.

Wysłała wiadomość telepatycznie do Bezimiennego aby wysłał po nią Riska, podała współrzędne. Po 10 minutach przybył Risek zbyt późno .

Już gasło jej zielarskie ukrycie. Zauważyła że na dziecińcu spogląda jakaś postać. Zauważył ich gdyż wskazał na nią palce. Oktavia szybko pogoniła Riska i po pewnym czasie byli już w Krainie gór.

W połowie drogi powrotnej ukazła się prawdziwe jej oblicze,prawdziwa ona. Na postoju czekał już Bezimienny nie czekając na nic wydobył wszystko jej myśli.

Ona mu pozwoliła, wszystko co myślała podczas podroży i w czasie zadania stało się jasne dla Bezimiennego.

-Spisałaś się! Wiemy teraz troszkę więcej,ale naradziłaś nas! Zobaczyli że uciekać na Risku! Teraz na pewno gdzieś indziej się osiedlą i nie będzie łatwo ich znaleźć ! Znajdziemy na to sposób..znajdziemy...Widzę że podrywałaś strażnika? Czyżbym ja nie wystarczał?-uśmiechnął się szyderczo zielarz zły- Za niedługo będzie Twoja nagroda. A teraz udaj się do swojej kwatery i odpocznij. Jutro pogadamy.

Dziewczyna się ukłoniła i niestety sie przewróciła. Bezimienny wziął ją na ręce,położył na łóżku. Ona chciała aby ją pocałował on prychnął i zamknął drzwi bezszelestnie.

W drodze do swojego gabinetu obmyślił sprytny i chytry plan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz