poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 16 Wielkie pakowanie


Po słowach dziadka Eric i Luiza udali się na górę,aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy.

Chłopak znów zobaczył dawne pomieszczenia co kiedyś ukradkiem spoglądał to na babkę to na Luizę tak,aby go nie dostrzegły. Był sprytny chciał wiedzieć co takiego robią,czym się zajmują, jak organizują swój czas na dane czynności.

Spodobało mu się to że Luiza bez przerwy ogarniała włosy do tyłu i dalej ma takie przyzwyczajenie albo jak się zamyślała nad pewnym zadaniem. Zawsze dostrzegł skupienie na jej twarzy, a gdy nie mogła rozwiązać danej rzeczy to zawsze wracała do początku i tak bez przerwy,aż je rozwiązała. Pamięta jak raz po wielu wysiłkach zakończyła swoją pracę znakomicie i zatańczyła swój sukces wokół stołu i śmiała się bez ustanku.

Miłe to wspomnienia,a o wiele milsze jak ją poznał.Spojrzał jak szła pewnie do swego gabineciku.Chowała miksturki do torby podróżnej.

-O zobacz nawet nie zrobiłam pewnego zadania. Miałam napisać właściwości grzybów, ich cechy oraz pewne funkcje.Nie wiele czasu upłynęło,a tak wiele się wydarzyło.

Eric spojrzał na książkę i na czytelne pismo Luizy,spojrzał na grzyby,na kwiaty, na wagę i na miksturki.Dziewczyna pakowała delikatnie wagę,książki, kwiaty schowała papierowe chusteczki.Chłopak usłyszał szloch dziewczyny.Podszedł do niej,a Luiza szybko ocierała łzy,aby ich nie widział.

-Żal mi zostawiać tego miejsca. Już nigdy nie będzie tak samo jak wcześniej.-odparła tylko

-Co ty mówisz? To zależy tylko od nas jak będzie dalej.

-Ale ta misja,walka to nie na moje siły.

-Spokojnie jeszcze nie idziemy na front,mamy dużo czasu.Należy być cierpliwym,wiem że chcesz aby było po wszystkim,ale najpierw wyruszmy.

-Jak tam jest?-zmieniła temat Luiza

-Tam jest jakby to powiedzieć wesoło i przyjemnie.Poznasz innych zielarzy. Jest tam Kate- rudowłosa zielarka emocji, bliźniaczki:Rose-zielarka zauroczenia oraz Spring-zielarka wody oraz obfitości oraz Galicja-zielarka inteligencji oraz wielu innych.

-One tam mieszkają?

-Tyle Kate i Galicja,ale w osobnych skrzydłach.

-Dlaczego nie obok siebie?

-Są różne od siebie.Często się kłócą,ale nie przejmuj się, one tak zawsze. Każda po prostu ma inne racje.

-A Rose i Spring?

-One mieszkają niedaleko tej posiadłości w pięknym domu nieopodal.Wspierają się i są ze sobą nierozłączne.

-Jak bliźniaczki syjamskie?

-Tak, doskonałe określenie.Nie zobaczysz je same w żadnym razie.

-A powiesz mi czy któraś Ci się spodobała jak tam bywałeś wakacyjną porą?

Eric milczał, spojrzał do szafki i powiedział do Luizy:

-Zabrałaś miksturki matki?

-Jeszcze nie,biorę na razie swoje rzeczy...jeszcze muszę wziąć ciuchy,ale nie mam zbyt ich dużo.

-W posiadłości Valley of Water będziesz miała ich sporo,niektóre są po Twojej matce, inne są nowe dla Ciebie.

-Skąd o tym wiesz?

-Dziadek i babką zadbali o to. Dziadek chce,żebyś miała prawie wszystko,co teraz potrzebujesz.

-Nie wiem jak podziekować.-powiedziała Luiza

-Wystarczy że im powiesz tylko zwykłe "Dziękuje".

-Pójdziesz ze mną na cmentarz, muszę wstąpić do babki i podziekować jej za wszystko.

-Dobrze,ale najpierw skończ pakowanie bo nie zdążysz.

Dziewczyna pospiesznie i dokładnie się pakowała jak na czas. Spakowała swoje ubranie,wszelki rzeczy, spakowała pamiętnik po babci, wszelkie listy oraz Tajemniczą Księgę zielarską. Spojrzała wzrokiem po wszystkich szafkach i zauważyła w kącie swojego czarnego kotka.

-O Tobie nawet nie myślę żeby Ciebie zapomnieć-pomyślała dziewczyna.

Wzięła kociaka na ręce i poszła do kuchni przygotowała dla niego mleko i ryby w puszce. Gdy kotek jadł poszła do małego ogrodu i zerwała zioła i kwiaty. Zioła schowała , a kwiaty pójdą na inny cel. Spojrzała jak kot oblizywał łapkę po tak sytym obiedzie,wzięła go do ręki oraz przepiękne kwiaty.

Erick poszedł za nią.Szła na cmentarz do babki. Pokonywali wysokie krzaki, kilka zawalonych nagrobków,aż w końcu dotarli na miejsce.

Dziewczyna położyła kwiaty i wypuściła kota z ręki,aby sobie trochę pochodził po raz ostatni w tym miejscu w Dolinie Amunt.

-Co chcesz powiedzieć babci?-zapytał szeptem Erick.

-Babciu,chciałam Ci bardzo podziekować za to że mnie wychowałaś bez pomocy nikogo. Byłaś dla mnie oparciem,moją matką,moim ojcem,. Byłaś dla mnie wszystkim i tyle Ci zawdzięczam.Wiem że teraz muszę opuścić te miejsce bo jest nazbyt niebezpieczne i wiem że Ty byś chciała abym teraz wyruszyła gdzie indziej i chroniła siebie samą.Wiele mnie nauczyłaś.Pamiętam te nasze wspólne nauki kwiatów i ziół. Twój upór kiedy ja jak małe dziecko nie chciałam spojrzeć na książkę tylko się bawić w ogrodzie. Pamiętam że zawsze dochodziliśmy do kompromisów,pamiętam jak się uśmiechałaś kiedy wychodziły mi zadania,a ja tańczyłam wokół stołu jak wariatka.Wiem,ze wszystko nie będzie tak jak dawniej.Wiem że mam misje i muszę ją wykonać a nawet chce. Nie zawiodę Cię,zobaczysz że będziesz ze mnie dumna tam gdziekolwiek jesteś.Kocham Cię.-po tych słowach ucałowała nagrobek i wracali do domu, a kot szedł za nimi nie tracąc z ich oczu.


Eric powiedział do chwili:-To było pięknie.

I pocałował ją.Wziął kota i szli powolutku.

-A ty jesteś spakowany?-zapytała Luiza.

-Ja,tak, owszem.Zawsze jestem spakowany... No dobra zostało mi kilka rzeczy schować-odpowiedział z rezygnacją Eric i weszli do środka do domu.

-No już jesteście gotowi?-zapytał dziadek gdy tylko weszli.

-Ja tylko kilka rzeczy muszę schować- odpowiedział chłopak

-Jak zawsze,jak zawsze-pokręcił głową dziadek uśmiechając się.

Chłopak ruszył do swojego pokoju,aby móc szybko się spakować.Dziadek i Luiza zostali sami.

-Nie martw się wnuczko, tam będzie dobrze.Na pewno zaprzyjaźnisz się pozostałymi zielarzami.

-Tak,na pewno.-odpowiedziała cicho dziewczyna.

-A za niedługo urządzimy tam bal dla zielarzy!-orzekł wesoło Juliusz-ale najpierw wyruszajmy więc!

-Dziadku dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś i robisz,jestem Ci stokrotnie za to wdzięczna.

-Nie ma sprawy,wnuczko.Mamy siebie nawzajem i to jest teraz najważniejsze.

Po tych słowach przytuli ją.

Luiza poczuła ciepło od dziadka,wiedziała że to dobry człowiek i że jest bardzo zmartwiony oraz zmęczony.

-Postaram się być najlepsza-odpowiedziała dziewczyna do ucha dziadka.

-Wiem o tym moja wnuczko.

-Ja już jestem gotowy-odparł Erick ,trzymając walizkę i czarnego kota na ręce.

-Ja też!-odpowiedział Ludomil trzymając małą walizeczkę na prawej ręce i długi patyk na lewej ręce.

-Więc ruszajmy!-krzyknęła zdecydowanie Luiza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz