poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 18 Pierwszy posiłek w nowej posiadłości




Siedziba Valley of Water nie była aż tak wielka jak Luizie się wydawało. Na zewnątrz była skromna,mała i przytulna. Do wrota siedziby biegły mosty na południowej i na zachodniej stronie.

-Wydaje się że to jest mała siedziba,ale w środku jest dość ogromna i dużo osób tam się mieści.Zobaczycie sami jak będzie na balu.- gadała bez przerwy Kate.

Gdy już weszli do środka Luizie ukazały się 3 pietra schody prowadzące do różnych pomieszczeń. Na suficie wisiał duży żyrandol pokryty licznymi zielonymi świecidełkami,które sie mieniły od jasnej do ciemnej. Ściany były rzeźbione licznymi motywami zielarskim począwszy od kwiatów,symboli,znaków aż na znanych i wpływowych zielarzy.

Luiza się kręciła wokół i widziała co rusz różniejsze i piękne rzeczy.Była oszołamiana przepychem i niezwykłością tego miejsca.

-Wasze pokoje są na 2 piętrze. Rozpakujcie rzeczy i przyjdźcie na kolację do jadalni-powiedziała Kate i ruszyła do kuchni.

Po chwili każdy ruszył do swojego pokoju na 2 piętrze. Luiza niosąc podróżną torbę wkroczyła do sypialni,który był przystrojony.Była tam lipowa szuflada,wygodne łóżko zielono-złota narzutą,toaletka po prawej stronie, stare lustro.Po lewej stronie znajdowała się mała łazienka a tam porcelanowa wanna,ogromne lustra wiszące na ścianach.

Luiza popatrzyła na sufit i tutaj był rzeźbiony przedstawiał krąg Armii Siedmiu wcześniejszych latach kiedy to runął cały schemat walki ze złem. Popatrzyła na wyrazy twarzy zielarzy mieli powagę w oczach i determinację .Kątem oka dziewczyna dostrzegła Susan matkę Erica, stała z tyłu, jakby nie chciała,aby ktoś ją zobaczył.Miała piękne rysy twarzy i tutaj wydawała się być młoda, na środku stał oparty o laskę sam Ludomil- zastępca Juliusza. A Juliusz był pod nimi jakby ich chronił. No ktoś miał koncepcję-pomyślała dziewczyna i położyła się na wygodnym łóżku.

Nagle ktoś zapukał do drzwi .

-Proszę wejść.-powiedziała Luiza

Za drzwiami stanął Eric,który głośno cichutko zagwizdnął. Dziewczyna wstała,a on podszedł do niej i ją przytulił i szepnął do ucha:

-Masz pokój jak księżniczka, a wiesz,że i też tutaj w tym domu też będziesz wyrzeźbiona.

-Tak,doprawdy?-droczyła się Luiza

-Oj tak będziesz o takiej oto wielkości -powiedział Eric pokazując ręką przy czym Luiza sie tym ubawiła.

-Wiesz że z chęcią pójdę z Tobą na bal,Ericu. I dziękuje że powiedziałeś Kate że ja pójdę z Tobą na bal.

-Czyżby była o mnie zazdrosna? -zapytał chłopak puszczając Luizie oczko.

-Nie,nie..nie jestem. Ja wiem że znasz Kate to miła osoba i jest pełna urody, a ty ją znasz dłuższej i co roku tutaj przyjeżdżałeś.O której jest kolacja?

-O już zaraz będzie.Szykuj się,a ja pójdę do siebie. -powiedział Eric po czym ucałował czule swoją zielarkę i wyszedł z pokoju.

Luiza czuła jego pocałunek na ustach i w dobrym humorze poszła się wykąpać i zmienić ubranie. Zdecydowała się na zwiewną,krótką koralową sukienkę.

Popatrzyła się do lusterka i zdecydowała się,że rozpuści włosy i zrobi delikatny makijaż.

Eric gdy wyszedł od Luizy szedł korytarzem do swojego pokoju, nagle wybiegła mu na przeciw Kate:

-Jak dobrze że jesteś Ericu.Tak za Tobą tęskniłam.-powiedziała zielarka emocji i rzuciła mu się na szyję, wdychając jego zapach z podróży i jego samego.

Eric odsunął ją od siebie i rzekł do niej:

-Daj już spokój Kate. Było minęło. Nie pora wracać do tamtych dni. Zrozum już nie ma nas. Teraz jesteśmy inni.

I ruszył do swojego pokoju. Kate patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami,była w szoku.To nie był ten Eric,którego znała, którego tak kochała, któremu serce swoje dała.

Po pół godzinie wszyscy byli gotowi i wypoczęci i ruszyli żwawo do jadalni.

Luiza weszła jako ostatnia wszyscy już siedzieli wygodnie na krzesłach. Usiadła obok pewnej blondynki a na przeciwko siedział Eric,który sie zarumienił jak zobaczył Luizę w takiej kreacji, a obok niego siedziała Kate i ciągle mu coś szeptała do ucha.

Dziewczyna poczuła dziwne ukłucie w sercu, nie zważając na to zajadała się sałatką z kurczakiem. Co chwilę zerkała na Erica,który też wymieniał do niej spojrzenia i czuła że nie jest sama.Juliusz mówił pewne historie przy obiedzie, a towarzyszka Luizy w tym czasie wyszeptała do niej szeptem:

-Ty jesteś Luiza,córka Medi i Olafa? Zielarka miłości i wytrzymałości?

-Tak, a skąd o mnie tyle wiesz?

-Wszyscy o Tobie tyle wiedzą. Ja mam na imię Galicja.

-Zielarka inteligencji?

-Tak, owszem.Czy ta sałatka jest smaczna?

-Oczywiście cud,miód i malina.

-To skosztuje.

Po czym Galicja nakładała na swój talerz sporą część sałatki z kurczakiem.

-Galicjo nie aż tyle bo Ci boczki pójdzie- powiedziała Kate z uśmiechem

-Mi to nie grozi,ale Tobie może pójść.-odpowiedziała głośno Galicja, po czym cichutko jadła sałatkę.

Luiza zapytała się swej towarzyszki.

-Dlaczego tak sobie gryziecie?

-Nie trawie jej, nie lubię jej towarzystwa.Zwykle jadam kiedy jej nie widzę w pobliżu bo szkoda moich nerwów. Sympatyczna jest czasami kiedy jej się chce,a powiem Ci w sekrecie niezła żmija z niej jest.

Nagle do jadalni pojawiły się bliźniaczki,które były do siebie bardzo podobne.

-O cześć wszystkim -powiedziały obie.

-Witajcie-powiedział Juliusz- poznajcie Luizę,moją wnuczkę.

Dziewczyna wstała i przywitała się z bliźniaczkami.

-Może coś zjecie?-zapytała się Galicja

-O nie dziękujemy już my jadłyśmy, ale w chwilę tu zabawimy. Musimy obgadać ten bal.

Spring usiadła obok Luizy,a Rose obok Galicji.

-To kto będzie robił przysmaki dla gości?-zapytała Rose

-Ja zrobię z Krisem-oznajmiła Galicja.

-Dobrze,czyli goście zielarze są wszyscy zaproszeni?-zapytała Spring.

-Tak i każdy przyjdzie-powiedziała stanowczo Kate.

-Muzyka jest?-zapytał Ludomil

-Tak jest,chłopaki Ziółko już przybyli i robią już próby.-powiedziała Galicja.

-Zostały jeszcze dekoracje i w tym każdy się później zajmie.-odparła z marszcząc brwi Kate.

Gdy już było obgadane co i jak.Dostał każdy przydzieloną robotę. Luiza spoglądnęła na swoją listę i pomyślała:Dużo tego jest,czy ja dam radę to wszystko zorganizować?

-Dasz radę-powiedziała Galicja i uścisnęła ją w rękę.

-Dzięki. Miła jesteś. Nie rozumiem jednego dlaczego Kate ciągle robi maślane oczka do Erica?

-Uważaj na nią i niech on też uważa. Trzymajcie się lepiej od niej z daleka.

-Dlaczego Eric nie zrobił mi miejsca dla mnie?

-Bo Kate przy wszystkim powiedziała że zrobiła mu wolne miejsce,a on myślał że nie przyjdziesz i był w lekkim szoku.Więc usiadł,ale miał minę lekko skwaszoną gdy już zajął miejsce.

Po tych słowach Luiza stała się bardziej czujna.

Po skończonej kolacji i przy pełnych brzuchach udali sie do ogrodu.Luiza szła z podniesioną głową, naglę zatrzymał ją Eric.

-Cudownie wyglądasz moja zielarko.

-Dziękuje. Jak kolacja?

-A weź mi nie mów. Cały czas słuchałem paplaniny Kate,aż mnie uszy bolą. Chodź zabiorę się w jedno miejsce,które na pewno Ci się spodoba.To jest taki mały mój świat.Chcesz do mnie dołączyć moja droga Luizo?

-Dobrze,pójdę z Tobą mój drogi Ericu.

Eric wziął ją za rękę i pognali do tego miejsca, które stało się już ich światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz