poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 14 Fioletowy flakonik ~ Secondary life

-To było tak:

Ciemną nocą bowiem było aż tak mroźno co było dziwne o tej porze roku.W opuszczonym domu zamieszkiwała młoda kobieta zapewne zielarka z maleńkim synem,który chorował od urodzenia na bardzo rzadką chorobę.Żaden lekarz,znachor czy pobliscy jak i dalecy zielarze nie mogli jej pomóc.

Chłopca spisali na straty.Kobieta była w rozpaczy,nie mogła się otrząsnąć z tego wydarzenia,z tego co ją spotkało.Nie chciała,aby syn powędrował w daleką krainę bez niej.

Była zdesperowana,więc poszła do maleńkiego pomieszczenia zrobić wywar,aby jej ukochane dziecko przestało się krztusić krwią i z innymi płynami.

Gdy podała synowi lekarstwo,ubrała go i wzięła chłopca na ręce i kierowała się do dziwnej,starej kobiety;która żyła ponad 100 lat,miała siwe włosy do pasa,sterczące we wszystkie strony.Oczy miała pozbawione blasku,a twarz posiadała rozliczone bruzdy, cera była szara,pokryta licznymi zmarszczkami.Na lewym jej policzku znajdowała się głęboka rana(zapewne kiedyś wyrządziła sobie krzywdę albo ktoś jej to zrobił),posiadała tylko siedem zębów.Mieszkańcy nazywali tą kobietę od kilkadziesiąt lat "wiedźmową zielarką",gdyż jej metody leczenia była radykalne i zakazane.A wcześniej jeszcze ta kobieta eksperymentowała miksturami nad bydłami i owcami.

Młoda kobieta z dzieckiem na ręku natarczywie pukała do frontowych drzwi starej kobiety.Syn młodej kobiety znów miał ponowny atak krztuszenia się.

-Co się dobijasz do mojego domu,babo?-wykrzyczała stara kobieta,otwierając na odzież frontowe drzwi. Z domu wyłonił się mdlejący zapach.

-Proszę,pomóż nam,jedyna w Tobie nadzieja-odpowiedziała łkająca dziewczyna tuląc sie do synka.

-Jeszcze czego?!-prychnęła "wiedźmowa zielarka" zamykając drzwi spod nosa dziewczyny,jednak ona postawiła prawą nogę na progu,aby zapobiec zamknięciu i powiedziała do starej kobiety:

-Proszę ,dam Ci wszystko co mam,wszystko co posiadam.

Babka zmarszczyła brwi, głęboka sie nad czymś zastanawiając. Po kilku minutach otworzyła szeroko drzwi. Jeden kącik ust kobiety poszedł do góry.

-To zmienia postać rzeczy moja droga,ale jest tylko jedno wyjście, musisz mi oddać swoje życie.

-Co ,ale jak to mam je oddać?

-Wejdź do środka głupia,nie będę tutaj dyskutować.

Stara kobieta ustąpiła jej miejsce,młoda kobieta weszła do środka. Jej dom był duży pełno było tu pomieszczeń i rożnych dziwnych rzeczy w około.

Stary,wielki pies leżał na podłodze,patrzył na nieproszonych gości spode łba. Miał żółte, groźne oczy, był czarny jak smoła,miał grubą sierść lecz już nie taką jak wcześniej. Niektórych miejscach schodziła,a na niektórych miejscach coś jeszcze miał.Stary pies wystawił swe ostre zęby i zaczął warczeć. Stara babka popatrzyła na niego i krzyknęła:

-Stul pysk gadanino!

Pies posłuchał swej pani,ale spoglądał na wszystkich ciekawością,rozbawieniem i ze złością.

Dom pachniał dziwnymi i różnymi zapachami,nie sposób odgadnąć jakimi,ale nie były to przyjemne zapachy. W salonie znajdował się stary kominek,na którym znajdowało się mnóstwo pajęczyn,okna były zamknięte od światła dziennego, jedynie półmrok świecy odbijał jakieś zarysy mieszkania.

Na stole leżała gruba księga,stara i poniszczona oraz rozłożone we wszystkie strony talie kart. A na małym stoliczku na prawym kącie salonu była kula odbita różnymi swymi odbiciami. Mikstury znajdowały sie na regałach po lewej stronie były inne,niż ona miała.Miała dziwne flakony i inne kolory,zbyt jaskrawe,zbyt podejrzane.

W koszu znajdowały się różne rośliny,zapewne zakazane i nie znane ze swych właściwości.

Na ścianach schodził tynk, w ogóle go nie było.Nikt tu nie remontował od dłuższego już czasu.

Było czuć że wnętrze tego domu wypełnia się pleśnią, wilgocią, stęchlizną,ale nie to było najgorsze. Była też jakaś aura z tego mieszkania, co sprawiało że nikt tu nie czuł się bezpieczny i że nikt tu nie pomoże.To tak jakby było napisane na tabliczce przed tym domem: "Uwaga! Zły dom! Może Ciebie skrzywdzić! Wchodzisz na własną odpowiedzialność"

Młoda kobieta czuła że drży na całym ciele z przerażenia i chłodu tu panującego.Teraz chciałaby jak najszybciej stąd uciec, ale nie mogła się cofnąć. Chciała zrobić wszystko dla swojego jedynego synka.

Zawsze pragnęła mieć dzieci. Ona i Daniel byli tacy szczęśliwi jak się pobrali,ale to nie trwało zbyt długo. Chcieli mieć dzieci, tyle lat się o to starali, próbowali różnych metod nawet zakazanych, lecz nie było sposobu. Byli zrozpaczeni, a potem poddali się. Któregoś dnia Daniel poszedł z rybakami łowić ryby. Łowił kilka razy, był tym dobry i zaradny.Umiał złowić więcej i jakże dużych ryb. Więc mała wioska miała co jeść.

Jednak w tamtego dnia wybrali się do dużego jeziora,gdzieś dalej, gdyż w tamtych miejscach nie było nic. Jednak jego kompan Henryk,chciał dać ryby do łodzi,ale się poślizgnął , wskoczył do wody i tonął. Na ratunek poszedł za nim Daniel,uratował go ,ale gdy dopłynęli do łodzi Daniel dostał skurczu i poszedł na dno. Rybacy zajmowali się nieprzytomnym Henrykiem,Daniela nie zauważyli. Może myśleli że robi sobie żarty, ale gdy nie było go 5 minut czy 10 wskoczyli do wody i zanurkowali. Znaleźli go i dali go do łodzi. Po kilkunastominutowej reanimacji nie było żadnego efektu. Daniel został przywieziony do niej, rzuciła się na niego czując wielką rozpacz po jego stracie. Trzy dni potem go pochowali, a ona chudła w oczach, było jej niedobrze,źle się czuła.

Już wiedziała że ma w łonie dziecko jej i Daniela- dziecko wyczekiwane latami.Obiecała sobie że dziecko wytrzyma wszystkie próby i że mu pomoże,gdy coś mu się stanie.

Teraz nie może złamać swej obietnicy, musi uratować dziecko,nawet jeśli zostanie sierotą sam na ziemi. Może kiedyś zrozumie co dała mu najcenniejszego.

Stara kobieta weszła do środka z kadzidełkiem i z starą księgą.

-Wiesz co masz zrobić?-zapytała się stara do niej

-Nie,nie wiem.

-Błąd,wiesz.masz mi oddać swoje życie. Dziecko cierpi od lat, próbowałaś wszystkiego,ale nic nie wskórałaś. Teraz przychodzisz do mnie, mimo złych opinii mieszkańców wioski. A jednak jest coś co pomoże twemu dziecku.

-Co takiego?

-Milcz i słuchaj! I nie zadawaj pytań, nie przerywa się starszej kobiecie, nie wychowali się rodzice czy co? Pyskata dziewoja sie znalazła i mam jej pomóc?!No ale młoda, zadbana, inteligencją coś nie tak,ale no cóż nie będę wybrzydzać w tych czasach... Co ja mówiłam...ach tak, jest pewna rzecz,bardzo i to bardzo cenna rzecz,abym ci ją dała musisz mi oddać swoje życie,a co za tym idzie całą siebie. Ale o tym później porozmawiamy.

Nagle dziecko zaczęło jeszcze bardziej się krztusić.

-Głupia połóż go na tapczanie.

Dziewczyna tak uczyniła,stara kobieta podeszła do malca, zauważyła u niego lęk w oczach,ubawiła się z tego. Wzięła prawą dłoń i chwyciła za szyję chłopca.Matka wzdrygnęła się, czuła że udusi jej dziecko,ale nie mogła nic powiedzieć,nie mogła nic wydusić. Jedynie patrzyła co robi"wiedźmowa zielarka". Ona jedynie trzymała i coś mówiła. Dziecko zasnęło.

-Masz mało czasu,głupia-odpowiedziała stara po tym jak uśpiła dziecko,aby nie czuło bólu

-Ile?

-Najwyżej godzinę,a czas tyka. Tik tak..Tik tak.

Stara kobieta usiadła na fotelu, wzięła zegarek podręczny i ustawiła ją na równą godzinę.

-Co mam zrobić?

-Oddać mi cała siebie.Mówiłam to setny razy. Głuchaś jesteś czy co?

-Jak to zrobić?

-O to jest pytanie.Wymiana za wymianę.

-Ale jak dam ta rzecz malcowi?Co się z nim stanie?

-Dam tą rzecz ja, ty będziesz tylko patrzeć,nic nie możesz zrobić.

-A co z moim synkiem będzie,kto go wychowa.Chyba nie ty?

-Ha ha ha..tu mnie w tym rozbroiłaś ha ha ha,nie chce żadnych brzdąców oni tylko przeszkadzają. Twój syn nie wie już kto jest jego matką przed chwilą o to zadbałam.

-Coo?

-Otóż to, Twój syn jak mu się da się specyfik to będzie wiedział że jest przybłęda,że się zgubił i będzie tak wędrował od miasta do miasta,aż ktoś się zlituje. Nie martw się to będą dobrzy ludzie.

Kolejny raz młoda kobieta wzdrygnęła się, wiedziała że co dobre dla tej starej kobiety jest złe. Popatrzyła na zegarek minęło 10 minut....

-Dobrze,ale wcześniej chce wiedzieć co to za wywar,jak jest zrobiony, przez kogo, jaką ma moc, i jak działa.

-Spokojnie kobieto wszystkiego Ci nie powiem. Otóż to jest fioletowy flakonik Secondary life, ponowne życie, ponowna szansa na powrót do świata żywych.Twój syn jest na granicy świata żywych a na świecie zmarłych.

To jest bardzo rzadka mikstura,wykonana przeze mnie i moich pomocników, przez lata ją wykonaliśmy. Jednak oni nie żyją bo tej flakonik zabiera moc tym co go wykonali.I widzisz o mnie zapomnieli, lecz przyjdzie taki dzień że i mnie wezmą i właśnie Ty mi się przydasz, bo nie domyślą się że to ja.Będę Tobą, matką, która straciła syna,zrozpaczona, przygnębiona, lecz potem się wyszaleje jak za młodu,aby nie wzbudzać podejrzeń.

O sposobie wykonania tej mikstury jest ryzykowna i trudna, trzeba wiele mieszanek, roślin i nie roślin, sprzętu, mocy i mądrości życiowej,aby ją wykonać.

Moc tego wywaru jest taka że powracasz do życia, zdrowa i nowo narodzona, lepiej to brzmi, prawda?

Najpierw się daje 7 kropli na czole,3 na usta i 3 na sercu,aby móc dalej żyć...nie wolno dawać więcej ani mniej kropli bo to podziała,ale chwilowo;a osoba wlewająca straci życie i zniknie raz na zawsze.Wszystko jasne.

Młoda kobieta kiwnęła głową i spojrzała na zegarek do końca czasu zostało 5 minut.

-To jak zgadzasz się? Wymiana za wymianę?

-Tak-odpowiedziała głośno.

I poczuła skurcz w myślach ,sercu ,żołądku.. nie chciała umierać,a wiedziała że jeśli ta kobieta da źle wywar na jej syna to zniknie raz na zawsze. Stara kobieta którą wszyscy mieszkańcy wytykają, którzy się jej boją.. Bo nie raz małe dzieci straciły przez nią życie,nie raz dziwne okoliczności się wydarzyły...Była zła to świadczyło o niej.

Wiedziała że coś musi zrobić,ale nie mogła się ruszyć. "Wiedźmowa zielarka" podeszła po fioletowy flakonik, który był dziwny i zbliżała się do jej syna.

Młoda kobieta płakała od środka,popatrzyła smutno na psa,który patrzył na nią groźne,ale potem zobaczyła u niego jakąś zmianę.Wiedziała że był wcześniej dobrym szczeniakiem lecz gdy znalazła go i zabrała ta stara kobieta uczyniła go sługą, psem bojowym i groźnym.Ale z głębi serca brakowało mu czułości i opieki. Przez tyle lat był bity i poniżany zrozumiała to wówczas. To że był groźny oznaczało to że się maskował, nie ukazywał swych uczuć.

Pies patrzył na nią ciągle, wiedział że ta kobieta błaga o ratunek,wiedział co miał robić. Pobiegł do starej kobiety i rzucił się na nią i zamiast nalać 7 kropli na czole malca krople wyleciały na tapczan. Wściekła się. Już miała uderzyć psa,ale młoda kobieta weszła pomiędzy nimi, tak że dostała mocno w bok i poczuła ogromny ból.

Stara kobieta nie zdążyła nic powiedzieć gdyż zniknęła. Fioletowy flakon był obok malca. Obudził się jej syn.

-Mamusiu...nie bój się... pójdziemy razem do taty. już na nas czeka.Ale...ale ...musisz coś jeszcze zrobić z tym czymś- i pokazał swoją chudą rączką na flakonik.

Ona skinęła głową i powiedziała do flakonika

-Bądź pomocny dla zielarzy, którzy mają jaką misję, którzy nie mogą poradzić sobie,a zbliża się ich klęska. Spraw abyś sie mienił ukazując że jesteś dobry i zaprawdę dający ponowne życie,a gdy je dasz znikaj i wędruj wszędzie dając pomocną dłoń dla wszystkich zielarzy dobrych.

Zobaczyli jak cudownie mienił się flakonik przez kilka minut,a zdawało im się że mieni całą wieczność. I znikł.

Lecz też matka zabrała syna do domu i tam oboje ruszyli do Daniela,ojca i męża, który pomógł przyjacielowi,a sam utonął.

Mieszkańcy wioski zobaczyli jak matka była przytulona do dziecka z jej boku był wielki siniak,nie wiedzieli co to oznacza i dlaczego zmarła,a jej dziecko było uśmiechnięte.Pogrzebali ich obok Daniela. Mieszkańcy czuli ból bo wiedzieli że nie mogli pomóc małemu,a co sie stało z matką tego nikt nie wiedział.

O "wiedźmowej zielarce" nikt nic o nic nie słyszał, mieszkańcy odetchnęli z ulgą że się ulotniła gdzieś indziej,ale byli czujni i obserwowali czy aby przypadkiem nie wraca do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz