poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 13 Zgoda




Eric był zaskoczony z reakcją dziewczyny, nie spodziewał się że zbudzi się szybko ze spokojnego snu i wszystko wskazywało na to,że wszystko usłyszała.Przemówił w końcu do niej.

-Najdroższa,nie chciałem Ci wcześniej mówić kto jest moim ojcem bo byś mnie znienawidziła za to, że taki jest mój ojciec.Wiem że on chce zawładnąć nad całym losem zielarzy. Wiem że będziesz widziała we mnie tego złego, chociaż tak na prawdę nie mam nic z ojca,chociaż....kiedyś przyciągnęło mnie zło,ale walczę z tym, zawsze musiałem stawiać czoło ze złem.Walczyłem ze sobą i to nie raz, nie dwa.

-Czemu wcześniej nie zauważyłam u Ciebie tych brak źrenic,które pojawiały się niekiedy. Wszystko stało się jasne.W pierwszym śnie miałam opaskę na oczach.A ten dzisiejszy sen przecież Bezimienny nie posiadał źrenic- on był tą dziewczyną grającą na harfie!-zrozumiała wszystko Luiza.

-To była melodia...melodia Twojej śmierci, Twojego żywota,od początku do końca.-wykrztusił Eric.

-Co? Skąd o tym wiesz? Skąd?!-wtrącił się do rozmowy Ludomil.

-Liznąłem tego i owego wtedy gdy wkroczyłem do sprzymierzeńców Bezimiennego.Wiem wiele rzeczy niż Ty od początku kiedy uczysz zielarzy,aby się bronili przed Bezimiennym.I powiem Ci jedno, że to jest mała cześć,aby obronić się przed nim.-odpowiedział Eric, Ludomilowi

-Skąd to możesz wiedzieć..Ty...-oznajmił mu Ludomil.

-Jednak to dobry początek dla zielarzy początkujących, powinieneś wcześniej uczysz Luizę, ale to nic nie szkodzi, można to nadrobić-przerwał mu Eric.

-Nie znasz się na mojej nauce i nic nie wiesz- prychnął Ludomil wściekle.

-Tak,ale ja widzę jakie są rezultaty. Brałeś z Luizą blokowanie umysłu,a sam widzisz że prawie nie otarła się o śmierć. Dzięki mnie żyje.

-I co teraz mam Ci złożyć hołd? Zielarze trzymajcie mnie!

-Ludomirze, nie mówię Ci abyś mi się kłaniał u stóp, wystarczy jak mi podziękujesz i mnie zaakceptujesz.

Luiza podeszła do dziadka i obydwoje patrzyli to na Ludomila to na Erica,na ich wymianę zdań.

-Jeszcze by chciał tego? Biedaczysko, może Ci jeszcze dać czerwony dywan,aby łaskawy Ericzek, nie zabrudził chodaczków.

-Spokojnie.Chcesz w ogóle uratować ród? Bo teraz robisz tak,aby ród zielarzy przepadł. Wiem że jesteś zniesmaczony że ty nie zostałeś wybrany, że marzyłeś o tym, jak byłeś dzieckiem.Wiem że czułeś ból kiedy Twoja siostra robiła miksturki,a ty patrzyłeś na jej znamię i pragnąłeś je też takie mieć. A gdy skończyłeś 8 lat czekałeś cierpliwie lecz z żalem,a znak się nie pojawiał. Jak miałeś 13 lat czy nawet 14 zrozumiałeś że do tego nie dojdzie,załamałeś się psychicznie,nie jadłeś, przestałeś się uczyć, przestałeś spać, nawet chciałeś się zabić. Ale wcześniej pobiegłeś do lasu, wziąłeś maleńki kawałek szkła i przeciąłeś ramie tworząc okrąg,a na środku okręgu wpisałeś szkłem ,,Na" i ",,*" to znaczy nauczyciel.I wtedy krzyczałeś z bólu i przerażenia,ropniał Ci ten znak, wtedy przybiegła jak na wezwanie Twoja siostra,Anastazja,uklęknęła przy Tobie dotknęła Twej reki wypowiadając jakieś słowa.Uratowała Ciebie, abyś tylko znalazł sens w swoim życiu,aby nie doskwierał Ci brak,że nie jesteś jednym z nas.Dała Ci szanse zostałeś wtedy nauczycielem zielarzy.Chociaż sam do tego się przyczyniłeś.

Ludomil zamknął oczy i powiedział:

-Przejrzałeś moje myśli,wtedy kiedy je blokowałem od dłuższego czasu.

-Tak,widzisz jednak że to za mało, że Bezimienny rośnie w siłę i spryt,że trzeba jeszcze czegoś więcej i więcej. Nie wmawiaj sobie teraz,że jesteś bezużyteczny.Bo teraz jesteś wszystkim potrzebny. A o tym dowiesz się później.Ale żeby iść dalej musisz mnie zaakceptować, a ty Luizo musisz mi wybaczyć. Nie proszę Cię abyś jeszcze mnie pokochała,bo nie jestem Ciebie wart.-powiedział zwracając się do niej.

Dziewczyna długo patrzyła na Erica,jej usta były zamknięte. Nastała cisza, dość długa.

Wszyscy czekali na to co powie Luiza. Ona oparła ręce na biodrach i odpowiedziała:

-Uratowałeś mi życie jestem Ci coś dłużna, więc Ci wybaczam,choć to trudne. Okłamywałeś mnie dość długo. Wiedziałeś kim jest Twój ojciec, o matce nic nie wiedziałeś.Widziałam Twoją reakcje jak czytałeś list od niej,wzruszyłeś się oraz czułeś gniew do ojca i dalej go czujesz ze zdwojoną siłą.-odpowiedziała Luiza i chwilę się zamyśliła i jeszcze powiedziała:-Twoja matka wie,że masz jakąś misję, że nie możesz nas opuścić, chociaż zauważyłam,że miałeś minutę zastanowienia,ale coś się powstrzymało, tylko nie wiem co. Na pewno nie ja.

Wszyscy popatrzyli na Luizę szeroką otworzonymi ustami.

-Patrzycie się na mnie jak na wariatkę, jakbyście nie wiedzieli,że ja zauważam reakcje uczuciowe. To każdy nas to u mnie.

-Nie prawda wnuczko, Ty zauważyłaś więcej. Eric nieźle maskuje uczucia,nawet jeśli Tobie Ci się otworzył to tak szyje wszystko grubymi nićmi,aby nikt go nie przejrzał. Ma to opanowane do perfekcji.-zwrócił się do Luizy.

Eric patrzył na Ludomila,który skruszył się sobie.Wiedział że powiedział za dużo tutaj obecności świadków,ale nie miał innego wyjścia, sam się domagał o to.Wiedział że Ludomila nie mogli stracić,wie dużo, umie przekazać wiedzę,ale nie taką stuprocentową, lecz minimalną.Wiedział Eric że wiele ten człowiek wycierpiał bólu: nie mógł zostać wybranym, musiał zostać nauczycielem,chociaż serce rwało go do zielarstwa.Strata ukochanej Susan,jego matki, którą pokochał całym swym sercem. I w końcu ból że Eric jej synem Bezimiennego...

Ludomil widział wzrok chłopaka, widział wiele podobieństw do matki, sposób układania ust do śmiechu, sam śmiech, oczy, lecz niekiedy oczy Bezimiennego. Tego okrutnego łajdaka,który skatował tamtych. Czuł rozczarowanie,że zrobił za mało,aby uratować Benjamina,Devida i jego najdroższą z ich szponów.Ciągle przeżywał klęski,na każdym kroku.Żałował że wtedy pobiegł do lasu i uczynił krąg,zapomniał jaki znak miała wtedy jego starsza siostra,bo tylko raz pociągnęła rękawy,gdy on był zaledwie 4-letnim chłopcem. Zapomniał że jeszcze są linie prostopadłe i równoległe tworząc tak jakby zdrapkę...Wtedy poczuł piorunujący ból jakby ktoś łamał mu kości,albo nawet i kręgosłup na milion cząsteczki.A później zauważył siostrę,która trzymała jego lewą rękę i mamrotała coś jakimś języku, jakąś litanie, była skupiona i jakby nieobecna, poczuł uczucie spokoju oraz nie czuł bólu.Zasnął błogim snem,a gdy się zbudził następnego dnia wiedział wszystko o powołaniu nauczyciela i tak wędrował od zielarza do zielarza,ucząc i pokazując mu jakie ma moce,które jeszcze się nie zbudziły.

Wiedział że ten chłopak wie dużo. Czemu musi być tak inteligentny jak jego matka wcześniej?Czemu jego oczy - oczy Susan czekają na jego odpowiedź? Spojrzał na Erica jeszcze raz, wstał dumnie podając mu rękę:

-Zgoda.

Chłopak nie spodziewał się takiego czynu z jego strony,ale wiedział że to będzie dobry krok dla wszystkich innych. Poddał rękę Ludomilowi i odpowiedział:

-Niech się stanie zgoda.

-Gdzie są miksturki mojej matki czy są może w tamtym pokoju?-zapytała Luiza po jakiejś chwili.

-Nie, wziąłem je,ale najpierw uratowałem Cię takim jednym fioletowym flakonikiem, wlałem Ci 7 kropli na czole,3 na usta i 3 na sercu.-odpowiedział Eric

-To mikstura ponownego życia. Medi jej nie miała w swoich zbiorach, bynajmniej bym to wiedział.-odpowiedział zamyślony Juliusz.

-Jak to?- zapytali Luiza i Eric jednocześnie.

-Jest taka historia,pewna o tym flakonie. To bardzo rzadka mikstura, bardzo trudny przepis, trzeba wiele wysiłku,pracy,aby wykonać te dzieło. A jednocześnie jeśli ten wywar ukończysz, umrzesz i nawet nie pomoże czarodziejska właściwość flakoniku.Tak to nazwę.-odpowiedział za Juliusza,Ludomil.

-Nigdy nie słyszałam o tym historii, nawet nie widziałam że coś takiego istnieje.-zastanawiała sie głęboko dziewczyna.

-Ericu,sprawdź czy nie masz jej tych miksturach co je wziąłeś.

Chłopak poszedł do biurka tam gdzie zostawił rzeczy matki Luizy i gorączkowo szukał fioletowego flakoniku, który się pięknie mienił gdy jego krople były wylewane na części ciała.Spojrzał to gdy wlewał krople do ust Luizy,ale czynił szybko swoją czynność i się nie zastanawiał nad sensem buteleczki.

Chłopak szukał już piąty raz, dziesiąty,lecz jej nie mógł znaleźć.

"Czyżbym ją zgubił,znowu zepsułem swą robotę?"-zapytał się w myślach Eric.

-Nie ma jej-odparł chłopak, zebranym.

-Tak myślałem,że ją nie znajdziesz, bo ona się pojawia,wtedy gdy coś się zdarzy złego,nie możesz ją zatrzymać. Bo "krąży" wokół zielarzy szukających pomocy. A historię jej początków wyjawi wam Ludomil.

-To było tak....-zaczął przybysz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz