Oktavia od razu zasnęła na ledwo wygodnym posłaniu. Nigdy nie czuła się tak wyczerpana i to że została przyłapana na gorącym uczynku, czuła że tamci ją poznali i że teraz zapewne znajdą inne schronienie dla siebie. Zaklęła w duchu . I zaczęła spadać w obłokach snu.
Oktavia znalazła się w gabinecie Bezimiennego, była ubrana tak jak zwykle jakieś krótkie szorty , koszulka na ramiączkach. Miała upięte wysoko włosy w formie nietypowego koka. Jedynie znak jej prześwietlał na zielono, tak złoto wrogi znak-pomyślała z dumą.
-Wezwałam Cię tutaj po to, aby porozmawiać z Tobą o Twojej wczorajszej misji.
-Tak , panie?
Bezimienny obszedł stół, podszedł bliżej do Oktavi popatrzył na nią swoimi oczami , które były bez źrenic.
Oktavia się zamyśliła wspominając tamto wydarzenie kiedy jej nauczyciel i Mistrz stracił źrenice. To było okropne! Wtedy mnie uratował.....
Nagle rozerwał się głos mówiący do niej , a jej wspomnienia wyprysły niczym bańki mydlane.
-Wiesz że teraz znajdą inne miejsce, inne schronienie oraz będą rozpamiętywać tamto wydarzenie oraz wysuwać swoje to nowe wnioski. A więc dobrze wykonałaś misję. Dałaś pewne zamieszanie do ich życia. I to mi się podoba., moja Droga.
Oktavia na te słowa uśmiechnęła się dumnie.
-A teraz ja spełnię zadaną obietnice Tobie.
-Nie trzeba ,najdroższy Mistrzu.
-Dawno mnie tak nazwałaś Oktavio. Jestem wzruszony.-odparł Bezimienny i podszedł bliżej dziewczyny i tuż za jej uchem powiedział:-Wiesz od dawno mi Cię podobałaś, podobają mi się Twoje ruchy, Twój wysiłek, Twoje ruchy ,determinacja, pewna pewność siebie i to że uporczywie chcesz wykonać daną misję.
Pogładził ją po policzku , poprawił jej kosmyk włosów,który był jej na policzku.
Przywarł się do niej i zaczął ją całować, później coraz natarczywie i zawzięcie.
Dziewczyna czuła ciepło spływające po jej całym ciele, pewne podniecenie i pożądanie.
Gdy przestał całował zapytał się wzruszony:
-A jednak czujesz to co ja.
Oktavia tylko kiwnęła twierdząco głową tak .
I zaczął znów ją jeszcze goręcej całować , rozpuścił jej włosy.
Popatrzył na nią w pewnej odległości.Bez wahania wziął ją do swojej sypialni.
Dziewczyna zobaczyła mroczne pomieszczenie o ciemno-fioletowym oraz bordowym odcieniu ścian. Na środku znalazło się łóżko drewniane z czarną pościelą . W pokoju nie było okien tak jak prawie wszystkich kwaterach, jedynie płonęły świece w świeczniku pięciu ramiennym znajdującym się na antycznej komodzie. Nad komodą znajdowało się lustro a w nim odbijały się ich sylwetki.
Bezimienny był w tyle od niej i zaczął całować jej szyję, a ona przychyliła głowę do tyłu . Coś do niej szepnął i jego dłonie obejmowały jej talię.
Odwróciła się do niego i znów zaczęli się gorączkowo całować, zdejmować to sobie ubranie. Położył ją delikatnie i zaczął całować jej bladą skórę centymetr po centymetrze. Zaczął wędrować językiem każde jej miejsce zataczał kółeczka , robił spirale, i różne figury geometryczne, na końcu zrobił na jej brzuchu jej znak lewej ręki.
Oktavia uśmiechnęła się zalotnie i pocałowała go czule ,a on wsunął jej język głębiej. Oktavia podróżowała po jego ciele dotykała każde miejsce, każde jego mięśnie, każde jego ścięgno, każdą żyłę ,każde miejsce do którego w tej chwili miała dostęp.
On uśmiechnął się coraz szczerzej. Oktavia go leciutko gryzła i drapała.
Poczuli jak głośno biją ich czarne serca i jak przyspieszony jest oddech, jak wrasta u nich adrenalina.
Nie czekając dłuższej, Bezimienny zrobił to co trzeba i razem krzyczeli jakby głosy ich się połączyli w całość .
Byli spoceni, szczęśliwi i spełnieni.
Jeszcze chwilę leżeli razem przytulani do siebie.
I nagle rozległo się głośne uderzenie bębna.
Oktavia się zbudziła i znalazła się w swoim pokoju. Była ubrana jak przybyła do domu po wykonaniu powierzonego jej zadania. Czuła że nie było tamtego wydarzenia czuła się oszukana i rozgoryczona.
Pędem ruszyła wściekła omijając każdego ze swoich towarzyszy złych bez żadnego słowa pozdrowienia.
Czuła jak patrzą na nią spode łba. Ale w tej chwili nie interesowało jej to .
Swoimi krokami znalazła się już obok drzwi prowadzącego do ich Wodza. Otworzyła głośno drzwi krzycząc głośno.
-Oszukałeś mnie ! Jak mogłeś! Wykonałam zadanie ,a mnie tak potraktowałeś!
-Jakie oszukałem Cie? I jakim tonem zwracasz do mnie? !
-Mówiłeś że jeden dzień będziemy razem jak wykonam swoją misję i gdzie ten dzień?
-Aaa o to Ci chodzi, a mówiłem Ci czy to wykonam na jawie czy śnie?-powiedział Bezimienny i popatrzył na zakłopotaną twarz Oktavii.-A więc jednak nic takiego nie powiedziałem, a chyba sen miałaś przemiły?
-Jak mogłeś coś takiego zrobić, swojej dawnej uczennicy, swojej dawnej przyjaciółce, znam każdą twoją tajemnicę nawet najskrytszą, a Ty mi nóż wbiłeś same moje serce.
-Przesadzasz moja droga, przesadzasz... Nie mówiłem Ci jak to wykonam i czy będziesz zadowolona z tego faktu . Ale wiesz co , uwielbiam kiedy się złościsz. A to ... uznaj za wspaniały sen, spełnione marzenie.
-Tak ,tak .. sprytnie to sobie u karciłeś!. Nienawidzę Cie-mówiąc to wybiegła z gabinetu tak jak szybko się tu pojawiła i poszła do sali ćwiczeń , wywracając wszystko co napotkała na swojej drodze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Juliusz przez chwilę kierował swoją dłonią nad uciekającą dziewczynę i poznał jej tożsamość , mimo że jeszcze wywar działał. Wiedział że jest za daleko, aby coś jej zrobić. Ukarać ją łatwo. Wiedział ,że sama się kiedyś doigra z czasem...
Wezwał Ludomila i powiedział aby każdy bez wyjątku znalazł się w sali obrad za pięć minut.
-Moi drodzy jednak musimy zmienić miejsce aby się schować i się przygotować. Bezimienny znów gra pierwszy , do nas przybyła pewna osoba, pewien szpieg. Wiem kto i wiem w jakim celu, aby zobaczyć jak zawędrowaliśmy daleko. Nie zagrzeliśmy tutaj miejsca na długo , trzeba znów spakować manatki i iść w drogę. I teraz wiem które schronienie będzie dla nas lepsze i bezpiecznie-powiedział Juliusz do wszystkich zebranych w sali balowej.
-A więc kto to był za szpieg? -zapytała Kate
- Oktavia, najzdolniejsza i przebiegła zielarka zła, pomocnica Bezimiennego a zarazem jego dawna uczennica. -odpowiedział Juliusz.
-Czyli mamy iść gdzieś dalej ? -zapytała Luiza
-Tak wnuczko, nawet dziś za godzinę. A więc pakujcie, zabierzcie te rzeczy , które będą potrzebne.
I każdy ruszył do swoich pokoju , cichutko rozmawiając o tym co sie wydarzyło i że sławna Oktavia zawędrowała specjalnie tutaj w te rejony.
Jedynie Ludomil i Juliusz zostali na swoim miejscu, Ludomil dał rękę na ramieniu męża swojej zmarłej siostry.
Juliusz zrobił wyschnie nie i rzekł do niego
-I znowu spaprałem sprawę, znowu wszyscy byli zagrożeni, znowu nie udało mi się wyminąć sztuczki Bezimiennego...jestem za stary i nie taki jak wcześniej.
-Przestań tak mówić, wiedziałeś sam że bal jest niedobrym pomysłem ,ale nie chciałeś aby Ci którzy tak się starali przygotować to dla nas posmutniali i żyli w ciągłym stresie. Wiem że teraz wszyscy będą się starać jak najlepiej. Jedyna nasza nadzieja jest Luiza.
Dziewczyna słyszała te słowa i popatrzyła na swój pierścień zielarski,który zamigotał w świetle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz