poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 19 Wielkie przygotowania do balu


Eric zabrał Luizę do małego wodospadu. Luiza czuła szum wody, śpiewy ptaków. Wszystko było takie piękne i tak zaskakujące,że aż nie mogła wydobyć swego głosu.

-Bywałem tutaj codziennie kiedy tutaj przyjeżdżałem. Wszyscy mnie szukali gdzie ja się chowam szczególności Kate, ale i tak mnie nikt nie znalazł. Nikt nie wie o tym miejscu mimo iż jest tak blisko.

-Jak to?

-Bo tylko ja mogłem zobaczyć to miejsce, bo ja straciłem matkę, która tyle wycierpiała przez Bezimiennego, a ty Luizo stoisz tu i widzisz to co ja bo też straciłaś swoją jedyną rodzinę przez niego. To dla nas jakby to powiedzieć raj na tej ziemi na której mamy misję do wykonania.

-Ericu, coś Ci muszę powiedzieć- dziewczyna podeszła do chłopaka i trzymała leciutko jego ramienia-ja jestem gotowa do nauk,wiem że jest mało już czasu i także wiem że Ci zielarze,którzy tutaj przybędą niebawem na bal to nie będą Ci których szukam i muszę ich znaleźć.Wiem,że muszę uzbroić się cierpliwość i wierzyć że wszystko ułoży się jak po maśle.Mam nadzieję ze trochę mnie podszkolisz bo mi tak jeszcze wiele brakuje.-powiedziała Luiza do Erica po czym wpatrywała się w niego na jego decyzję.

Po pewnej chwili Eric odpowiedział:

-To wielki zaszczyt będzie móc Ciebie uczyć moja najdroższa.

I ucałował ją czoło.

-Czy ty także masz dużo pracy w tych przygotowaniach? -zmieniła temat zielarka miłości i wytrzymałości.

-Zbytnio aż tak dużo nie mam. Jeśli wszystko zrobię to ci pomogę, a co masz do zrobienia.

Luiza pokazała mu swoją listę.Eric popatrzył i wykrzyknął.

-Hohohoh trochę tego masz! Postaram Ci pomóc.

-A może Kate chce abym była wyczerpana i nie mogła pójść na bal?

-O nie ma mowy,przecież idziesz ze mną. Nie możesz mnie w tej chwili opuścić.

-No dobrze-odpowiedziała dziewczyna.

Pora już była wracać do siedziby, aby wyspać się na jutro by przygotować wszystko do balu.

Luiza byłą już w swoim pokoju i od razu poszła się wykąpać i przebrać sie w koszulę nocną.

Podeszła później do biurka i dotknęła miękkiego materiału pamiętnika należącego do babci, którego dostałą po jej spadku.

Otworzyła delikatnie zawartość stronic pisanych przez rękę Anastazji i zaczęła czytać chodząc tam i z powrotem po pokoju.



"Życie moje na początku było proste i łatwe. Kiedy tylko odkryłam co we mnie drzemie wtedy uświadomiłam sobie,że teraz wszystko będzie takie inne,nie będzie tak jak wcześniej. Co dzień poznawałam siebie i moje niezwykłe zdolności.Zawsze wierzyłam od mało że osiągnę bardzo dużo i nie myliłam się! W szkole zielarkowo byłam zdolną uczennicą, ukończyłam szkołę z wyróżnieniem. Matka Isia zabrała mnie wtedy do Londynu za dobre sprawowanie i za dobre wyniki w nauce. Była dumna ze mnie. Tam właśnie poznałam wyjątkowo urokliwego młodzieńca. To było tak, wybrałam się do zacisznego miejsca,aby poćwiczyć oczyszczanie umysłu. Gdy tylko skupiałam się nagle dostrzegłam czyiś ruch. Ktoś mnie pooglądał. Byłam wściekła że dokładnie nie sprawdziłam terenu, a jednocześnie podniecona że mimo ktoś wszedł na moje terytorium. Wyciąg łam lewą rękę i dostrzegłam że to młody młodzieniec, a jednocześnie miał wąsy oraz brodę i nie widział już od dłuższego czasu lusterka,ale tak wydawał mi się najprzystojniejszym. Dostrzegłam jego zieloną poświatę to tak można odróżnić zielarzy od reszty społeczeństwa. Tego nauczyłam się w szkole i byłam w tym dobra. Nauczyciel przychodził z grupą licznych osób były tam normalne kucharki, uczniowie i inni zielarze.I ja zawsze odgadywałam,która osoba należy do tej szkoły. Bo to jest tak im jasna poświata to oznacza ze to młody zielarz,trochę ciemniejszy odcień od jasnego świadczy że to straszy zielarz.Osoby,które nie są zielarzami nie mają zielonej poświaty. Pamiętaj że najgorzej jest utrudnić złego zielarza od dobrego.To trzeba wprawy i intuicji aby się nie pomylić. Ale ja dostrzegłam od razu jasną poświatę od tego człowieka. Otworzył lewą dłoń i ukazała mi się herb zielarzy w po świcie słońca. Już wiedziała,że ten człowiek osiągnie wszystko. Ta oznaka świadczyła o tym. Nie każdemu dane jest,aby mu się pojawił herb na dłoni. Wtedy do mnie zagadnął a ja byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu.Powiedział mi że bardzo pięknie oczyszczam umysł i czy on może mi towarzyszyć. Z tego wszystkiego jedynie pokiwałam głową i zabraliśmy się do roboty. Potem były spotkania, on mi pokazywał inne rzeczy, a ja momentami łapałam każde jego słowo.Juliusz zauważył że jestem bystra i szybko się uczę, był dumny ze mnie.I tak widzieliśmy się przez cały tydzień, dowiadywałam się o jego życiu, on o moim. Nazajutrz miałam wyjechać.Zabrał mnie więc w tym dniu na tańce. wytańczyłam przy jego ramieniu całą noc. Byłam taka w nim zakochana, na końcu tego dnia mnie pocałował pierwszy raz.I powiedział że mnie nie opuści i że przyjedzie do mnie za kilka tygodni jak załatwi tu kilka spraw. I tak też wtedy było...."




Luiza przerwała czytanie zastanawiając się co było dalej po czym poszła spać. Nad ranem się obudziła i czym prędzej poszła przygotować wszystko na bal .

Zaczęła od polerowania dużej powierzchni parkietu. Pastowała co sił w rękach. Henry- gitarzysta zespołu Ziółko był pod pełnym wrażeniem wysiłku dziewczyny. Ciągle na nią patrzył jak wykonywała pewną czynność.

-Może Ci pomóc moja droga?-zapytał po pewnym czasie.

-A chcesz?

-Oczywiście, nie chce abyś tak Cię wykończyła. Proszę daj szmatkę , a ja Ci pomogę. I nie słyszę żadnego ale.

-No dobrze, dodatkowa para rąk może się przydać- odpowiedziała i uśmiechnęła się do chłopaka.

W tym momencie podeszła Kate i dotknęła ramienia Henrego i powiedziała mu:

-Skończyliście próbę może?

-Na razie robimy chwilę przerwy. A ja w tym czasie chwilę pomogę w Luizie?

-Ach tak?! -zapytała srogo i popatrzyła na dziewczynę, która polerowała porządnie środek parkietu.

Na to Luiza wstała i ze złością odpowiedziała w zielarce emocji kilka zdań.

-A może łaskawie i ty pomożesz,chyba że boisz się że rączki ubrudzisz. Tylko nadzorujesz i miny pokazujesz,na coś się przydaj i rusz ten tyłek, a nie obgaduj mnie za plecami na prawo i lewo.

Na to Kate dorzuciła pod nosem kilka słów i poszła przed siebie. I wtedy podeszła Galicja z uśmiechem na twarzy do dziewczyny.

-Jesteś dobra i utarłaś nosa Kate. Jestem pod pełnym wrażeniem.Daj mi szmatkę też Ci pomogę.

i we trójkę wypolerowali parkiet zaledwie niecałe dwie godziny.

-Co masz jeszcze do zrobienia?-zapytała Galicja.

-Mam zrobić różne rodzaje ponczu, wypolerować kieliszki, filiżanki, spodki, sztućce,talerze oraz jeszcze udekorować pomieszczenia.

-To dużo. Wiesz,że to Kate każdemu dawała polecania. Wiesz ja zajmę się dekorowaniem nie bój się pomogą mi bliźniaczki. A jeśli dokończymy to pomożemy Ci z polerowaniem naczyń.

-Oj dziękuje kochane jesteście. Ale tez macie dużo roboty.

-Nie bój się, my damy sobie radę.

Luiza poszła do kuchni przywitała Krisa i wzięła się do roboty przy poncz. miała przygotowanie składniki przez kucharzy. Zrobiła kilka rodzaje ponczu. Od ponczów z winogron, z limonek,z cytryn,z melonu po inne owoce. Dodała mnóstwo alkoholu. I dała poncze we wazach na przygotowanych już stołach dla licznych gości i gospodarzy.

Zabrała się więc ochoczo do polerowania kieliszków było ich dużo,ale nie poddawała się. Po dwóch godzinach przyszedł Eric , skradł jej całusa i razem zabrali się do polerowania naczyń. Po 10 minutach podeszła do nich zapłakana Kate i prosiła łamiącym głosem Erica,aby pomógł jej przy dywanach bo nie może sobie sama poradzić.

Luiza wiedziała że to pretekst aby go zebrała i miała więcej roboty, nie spostrzegła że Kate coś bardziej czuje do jej ukochanego i chce wcześniejszego powrotu do miłości co ich łączyła.

Zgodził się więc chłopak i poszli zostawiając Luizą samą. Kate wzięła go za tekę i odwróciła się do tyłu wysyłając Luizie szyderczy uśmieszek.

Dziewczyna była wściekła i stłukła ze 3 kieliszki.

Podeszły do niej bliźniaczki,które usłyszały wielki Łup.

-Co się stało?-zapytała Rose

-Kate zabrała mi Erica bo nie może dać rady przy dywanach,a ja muszę tu zostać i skończyć tą robotę.

Bliźniaczki wymieniły spojrzenia.

-Spring idź im pomóż.-powiedziała do niej siostra bliźniaczka

-Przecież wy się nie rozstajecie na krok?-zdumiała się Luiza

-Nic nam się nie stanie, każdemu należy się odrobina wolności. -powiedziała Spring

-A ja Ci pomogę. -odpowiedziała w tym czasie Rose.

-Dobra jak chcecie.

Spring szybko poszła do Kate i Erica i faktycznie dostrzegła że tylko on rozkłada dywan , a Luiza pożądliwie na niego patrzy. Ukryła się i nasłuchiwała;

-Zawsze uwielbiam na Ciebie patrzeć jak pracujesz,jak napinają Ci się mięśnie ,a pot z czoła Ci spływa na twarz. Uwielbiałam kiedy mnie mocno przytulałeś tak bardzo brak mi dotyku takiego mężczyzny jak Ty.-powiedziała to Kate podchodząc coraz bliżej do Erica

Spring wtedy wyszła z ukrycia:

-Kate, chłopaki Ziółko strasznie wyją i brzdąkają,wygarnij im że muszą się sprężać i normalnie grać.

-Ehhh...no dobra wyjdę, pa Ericu widzimy się na balu. -powiedziała zielarka emocji i cmoknęła go w policzek.

Gdy spring i Eric zostali sami ,chłopak zapytał czy to prawda że oni tak grają.

-To był pretekst człowieku, widziałeś co ona robiła? Ona Ciebie maniła i prawie miała Ciebie garści. Opanuj się. Masz dziewczynę Luize, a ty na wezwanie Kate rzuciłeś się aby jej pomóc, a Luize zostawiłeś... Znasz Kate i wiesz jakie ma sztuczki. Chce Ciebie zdobyć,nie pozwól jej na to.

-Dobra, dzięki za pomocą Spring... to była wasza pierwsza rozłąka.

-Hmmm?

-Ty i Rose.

-Tak,chodźmy do nich bo ja już się źle czuje jak jej nie ma w pobliżu mnie.

Poszli szybciutko do reszty. Galicja i Rose pomagały Luizie, zostało im już nie dużo.

Rose zapytała się ucho siostry.

-Co sie tam wydarzyło?

-Tak jak myślałyśmy. Znowu Kate próbuje upolować Erica.Później Ci powiem na czym stanęło.

W ciszy wysprzątali wszystkie naczynia,sztućce i kieliszki. Zostało tylko się umyć i przebrać na bal. Za niecałe 3 godziny miał się obyć przyjęcie dla wszystkich zielarzy.

Udali się każdy do pokoi.

Luiza poszła się wykąpać i ubrać piękny strój po swojej matce. Był leciutki i oplątany był jak pajęczyna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz