poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 27 Wolna wola


Opira tylko westchnęła:

-To jest prawda, mogłeś wtedy uważać.

-Zamknij się,nikt Ciebie,Opiro nie prosił o zdanie! Murder, Murder! Zwołać mi tutaj zielarkę okrucieństwa! Natychmiast! - krzyczał co sił w płucach Bezimienny i puścił ją.

-O Panie, nie możesz tego uczynić! - rzekła Opira- Oktavia jest zbyt słaba, a jej dziecko co dopiero się poczęło jest bezbronne...jeśli to zrobisz to zginie Oktavia jak i Wasze dziecko.

Bezimienny nie wytrzymał i uderzył swoją pomocnicę siarczystym policzkiem , tak że upadła hukiem na ziemię.

-Milcz! Ten bękart nie jest moim dzieckiem! Zwołać mi Murder! - wykrzyczał i tym razem wybiegł jego sługa szukając tej zielarki w jej własnej siedzibie.

Oktavia już wszystko pojęła ten sen był prawdziwy i jej mistrz nie panował nad swoimi żądzami. Powinna była domyśleć się że te wymioty, nudności i osłabienia są wynikiem tego stanu.A teraz jej dziecko przepadnie, a ona nie zniesie tego bólu, nawet jeśli by przeżyła.Murder to doświadczona oraz precyzyjna bestia, wyrwie jej dziecko z jej łona i wyrzuci za próg tego domu, nie szanując tego marnego stworzenia co mogło kwitnąć pod jej sercem.

W tym zaś czasie słabnącym głosem odezwała się do zebranych.

-Chciałabym pomówić w cztery oczy z Bezimiennym.

Wszyscy popatrzyli na nią i na decyzję Pana ,lecz ich Mistrz uniósł dłoń znak aby odeszli,zostawiając ich samych. Gdy tylko drzwi się zamknęły Oktavia wzięła się na odwagę i powiedziała do Bezimiennego, który był odwrócony do niej tyłem.

-Wiem że nie podoba mi się to co się stało, ale jak wiesz mogą być z tego korzyści. Wszak nie jesteś młody, a przydałby się jakiś potomek,który przyniesie później to co przez tyle lat budowaliśmy.. budowałeś.... Dlaczego jednak nie panowałeś wtedy nad sobą?

- To Ty jesteś wynikiem tego wszystkiego co się stało, Ty i Twój pieprzony urok! Nie zrobiłem tego co było prawidłowo, a teraz jestem skazany! Wyrwę Ci te dziecko choćby nawet i siłą!

-Chcesz pozbawić je życia? Dlaczego nie dasz mu szansy? Mi jej nie musisz dawać ,możesz zabić mnie kiedy tylko dziecko się urodzi.

-Życie za życie? Powinien się wzruszyć tym momencie?O nie moja droga, o nie! Murder zaraz tu przybędzie!

-Zlituj cię Mistrzu,zlituj się nad naszym dzieckiem!- wykrzyczała i w kąciku oka pojawiła się jej łza.

W tym momencie przybyła Murder z złowieszczym uśmiechem,woziła na specjalnym wózku swój drogocenny sprzęt: kilka noży różnych długości, skalpele , łyżkę i wiele, wiele innych najobrzydliwszych i najokrutniejszych przedmiotów, które Oktavia w życiu swym nie widziała na oczy.

-Panie przebyłam!-powiedziała to triumfująco zacierając swoje szpony.

Mistrz tym razem popatrzył na Oktavię,zobaczył jak łzy wędrują po jej policzkach jakby były deszczem spływającym z nieba na ziemię. Dziewczyna wzięła pospiesznie jego dłoń i ustawiła na swoim brzuchu.

-Nie zabieraj nam tego, nie zabieraj...tego mi.

Bezimienny cofnął szybko rękę , popatrzył na Murder, która już ubierała rękawice ochronne.

-Zostaw! Nie teraz! -krzyknął

Murder popatrzyła zaskoczona na swojego Mistrza,on zaś dalej mówił:

-Nie teraz, nie dzisiaj! Te dziecko się narodzi! Bo czuje że przyniesie nam sławę!

Zielarka okrucieństwa była nie zadowolona w tym faktem. Obrzuciła Mistrza gniewnym spojrzeniem, popychając swój bezcenny wózek kierunku drzwiom, aż w wkrótce do swojej siedziby by znaleźć jakieś niewinne stworzenie, któremu pokieruje mu drogę aż do śmierci.

Bezimienny został sam z Oktavią, ona do niego się uśmiechnęła i przez łzy wypowiadała te słowa.

-Nie pożałujesz tego mój ukochany Mistrzu.

-I obym tego nie pożałował! -powiedział i poszedł do swojego gabinetu.

Oktavia była szczęśliwa że ta istotka owoc miłości jej i Bezimiennego będzie żyć i to dzięki niemu! Bo uratował je od zagłady.

Opira do niej weszła i zaopiekowała się nią bo takie miała zadanie od Pana.

Przez dziewięć miesięcy miała pilnować oraz opiekować się Oktavią. I miała strzec aby nie mówiła czule do swojego dziecka, lecz to jej się nie udawało.



*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.



-A teraz opowiem wam rzecz jasna o Tabula Smaragdina inaczej mówiąc Tablica Szmaragdowa. To najstarszy i najważniejszy tekst alchemiczny i jest do dziś uważany, to nasz filar prawa. Niektórzy mówią drogowskaz , inny instrukcja, która pomaga nam przy swojej pracy.
Jego autorem jest nikt inny jak Hermes Trismegistos. Alchemicy na niego mówią Hermes po Trzykroć Wielki,prorok.Główne założenie hermetyzmu głosi, że wszechświat jest jednością, której części pozostają współzależne. Rządzące wzajemnymi stosunkami tych części prawa sympatii i antypatii możemy poznać tylko dzięki boskiemu objawieniu. A nasz dziedzina wiedzy i nauki Alchemia łączy sie z hermetyzmem tworząc Alchemię hermetyczną. O tak moi mili. Do hermetyzmu przyznawali się nawet Bractwo Różokrzyżowce.W ten ruch powstał najprawdopodobniej 1614 roku, moi drodzy. Ich charakterystycznym znakiem był i być może dalej jest czerwona róża, w której środek wpisany był krzyż.Nauka Różokrzyżowców polegała w swej filozofii boskie pochodzenie człowieka rozpatrywane przez upadek formie grzechu oraz możliwość ponownego zjednoczenia z boskim polem życia. Nauka ta powiązana jest silnie z naszą umiłowana alchemią, postrzegając możliwość zbawienia w przemianie ołowiu symbolizującego naturę człowieka ziemskiego w złoto prawdziwego boskiego człowieka, który niczym Feniks z popiołów musi wznieść się z grobu natury.Bo jak wiecie naszym głównym zadaniem jest znalezienie kamienie filozoficznego substancja zdolna przemienić dowolny metal w złoto.I właśnie ta Tablica szmaragdowa stała się dla nas tak bliska bo istnieją szanse że ona prowadzi nas dobrą drogę w znalezieniu tej oto tajemniczej substancji. A teraz powiem Wam co mówi nam Tablica Szmaragdu:


To jest prawdą, całą prawdą, na pewno i bez kłamstwa:
To co jest na dole jest takie jak to co jest na górze; a to co jest na górze jest takie jak to co jest na dole. Poprzez to dokonują się wszelkie cuda.
I tak jak wszystkie rzeczy istnieją w Jednym i pochodzą od Jednego, które jest najwyższą Przyczyną, poprzez mediację Jednego, tak wszystkie rzeczy są zrodzone z Jednej Rzeczy przez adaptację.
Słońce jego ojcem, Księżyc matką;
Wiatr nosił go w swym łonie. Ziemia jest jego żywicielką i strażnikiem.
Jest Ojcem wszystkich rzeczy,
zawarta jest w nim wieczna Wola.
Jego siła, jego moc pozostają całe, kiedy przemienia się w ziemię.
Ziemia musi zostać oddzielona od ognia, subtelne od gęstego, delikatnie z nieustającą uwagą.
Powstaje z ziemi i wznosi się ku niebu i z powrotem schodzi na ziemię; gromadzi w sobie siłę wszelkich rzeczy wyższych i niższych.
Poprzez poznanie tej rzeczy cała wspaniałość świata stanie się twoja a wszelka niejasność odejdzie od ciebie.
Jest to moc ponad moce, siła posiadająca siłę wszelkiej mocy, gdyż przezwycięży każdą subtelną rzecz i przeniknie każdą litą rzecz.
W ten sposób został stworzony świat.
Z niej są zrodzone różnorodne cuda, do których osiągnięcia podano tu wskazania.
Z tego właśnie powodu nazywają mnie Hermes Trismegistos, gdyż posiadłem trzy części filozofii wszechświata.
To co nazwałem Słonecznym Dziełem jest teraz zakończone.



A mówię Wam te nasze sekrety, tą nasze misję nie po to aby wam ciekawość zaspokoić, ale po to abyście poznali smak naszej minimalnej historii. Teraz nastały dla nas ciężkie czasy nasi alchemicy giną, cierpią,chorują, mają poparzenia-powiedział Ted chwilowo robiąc pauzę,przebiegł oczami po zebranych twarzach zielarzy i przemówił dalej-może istniała by szansa,abyście uleczyli ich swoimi zielarskimi zdolnościami?

Ted nie czekając na odpowiedź przypomniał sobie o czym jeszcze:

-Jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, od innych zielarzy z innych zakątków świata ,dowiedziałem się z listów iż ludzie Bezimiennego próbują wkraść się do nich zewnętrznie jak i wewnętrznie, szukają czegoś jakiś sprzętów. Albo co gorsze to co wynaleźli tam zielarze.

-Chcesz powiedzieć Drogi mój przyjacielu że chciałbyś naszej ochronny?-zapytał Juliusz

-Tak, bracie...No to wszystko co chciałem powiedzieć wam, teraz idźcie do spania, a ja rzeknie kilka słów do Juliusza.


Wszyscy udali się do swoich kwater oprócz Teda Alchemika i Juliusza Severyna van Bena.

Gdy Galicje zamknęła drzwi zapytała Luizy:

-Wiesz o co w tym chodzi? Dlaczego Bezimienny szuka czegoś co nie jest związanego zielarstwem?

Luiza odrzekła gdy tylko już położyła się w łóżku:

-Nie wiem , to brzmi dziwnie. Może zaczął się interesować alchemią? Chodźmy już spać .

Galicja w milczeniu sie przebrała i położyła się na posłaniu i natychmiast zasnęła.Luiza nie miała tyle szczęścia w głowie miała tyle myśli. Bezimienny coś knuł czuła to.

Nagle przyszedł ów upragniony sen w którym chciała jak najszybciej się zbudzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz