poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 22 Dzika roślina




Luiza zagłębiając się pamiętnik babci czytała to co kiedyś spisywała babka jak była w jej wieku może jak była młodsza,a może jak już była starsza.

Znalazła bardzo ciekawą notkę:



Nigdy nie przepuszczałam że od małego coś mnie ściągnęło do nieosiągalnego. Niedawno dowiedziałam się od matki, że tak było. Mając 5 lat chodziłam do ogrodu zielarskiego,który daleko był od domu.Ale drogą powrotną znałam na pamięć.Zawsze w po południu chodziłam tamtędy badając każdy kwiatek, każdą roślinkę. Patrząc od korzeni aż po same pyłkowiny, płatki, liście. Zawsze do domu przynosiłam tyle co udało mi się zmieścić małych rączkach kwiaty, zielarskie rośliny. I suszyłam je na parapecie. Moi rodzice byli zdumieni. Raz usłyszałam ich rozmowę. Mama coś mówiła do ojca,że ja jestem za młoda że takie zdolności nie powinnam je teraz posiadać oraz że to za wcześnie,a ojciec był jakiś taki smutny, odrywał się od rzeczywistości. Jako dziecko nie wiedziałam co to znaczy,ale odkryłam że to co robię jest zbyt za wcześnie.

Raz znów poszłam do ogrodu.Pamiętam że nawet poskokach biegłam i nuciłam piosenkę o " Człowieku zielarskiego pochodzenia,której "nauczył mnie tata przy kominku gdy wieczór zapadał. Siadałam zawsze na kolanie taty i śpiewaliśmy ,aż usypiałam, a potem jakimś cudem budziłam się swoim maleńkim łóżeczku. Brat wtedy gdy my śpiewaliśmy po prostu gdzieś wychodził, nie chciał słuchać tej piosenki.

Gdy już znalazłam się w ogrodzie napełniła mnie woń świeżych zieli. Byłam rozkoszowana i tak chodziłam rzędami po kwiatach, delikatnie,aby ich nie wyrwać aby nie zniszczyć. Dochodziłam coraz głębiej i głębiej. Tam nie wolno mi było chodzić,ale coś mnie tak kusiło i kusiło.
Zauważyłam piękny kwiat przykucnęłam sprawdzając czy znam ten kwiatek,ale go nie znałam. Dotknęłam go, a on zmienił barwę, jakby lekko pobladł.

Byłam zaskoczona tą reakcją czyżby ten kwiat miał emocje?-zapytałam się z myślach.

I znów zmienił kolor na ten wcześniejszy co miał. Pomyślałam że mi się zdawało ,że to iluzja. Po prostu byłam zmęczona bo nigdzie tak daleko nie wchodziłam do ogrodu zielarskiego. Zauważyłam że teraz ten kwiat zmienia kształt,a drugi kwiatek się zamknął w sobie. Byłam oczarowana tym widokiem.Dostrzegłam że przyfrunął tu ptak,którego nigdzie nie spotykałam. Nie bał się mnie jak inne co ledwo jak już szłam ku nim a one wypłoszone odfruwały dalej lub wzbiły się w niebo. Ten był przyjacielski,ale nie śpiewał tylko patrząc swoimi maleńkimi oczkami na mnie, a one były w kolorze srebra.

Nagle zawiał silny wiatr i spostrzegłam wtedy na niebo było już strasznie ciemno. Przecież tutaj nie byłam aż tak długo.

Ale czułam się spokojnie,przecież mi się tutaj nic nie stanie. Są wspaniałe kwiaty , cudny ptaszek. Nagle dostrzegłam kątem małego oczka że kwiaty chwieją się w jedną to drugą stronę. I wtedy wybiegłam odwrotnym kierunku z daleka od nich.

Słyszałam jak dalej się chwieją ten melodyjny ruch , jakby chciały abym ja się do nich przyłączyła.Hipnotyzowały mnie.

Moi rodzice mnie wtedy szukali od ponad dwóch godzin i pobiegli tutaj, zauważyli jak te kwiaty przychodzą coraz bliżej i bliżej do mnie ,a ja byłam oszołomiona oraz sparaliżowana. Ojciec mnie szybko wziął na ręce i wybiegliśmy z tego ogrodu. Coś nucił do mnie szeptem jakoś dźwięczna melodię. Tak ,tak to był "Człowiek zielarskiego pochodzenia" i wtedy usnęłam spokojnym snem. Rodzice zabrali mnie do domu i dali do małego łóżeczka , a gdy się obudziłam nic nie mówili o tym zdarzeniu....




Tutaj znów fragment się urwał. Luizie szły myślach co to był za kwiatek,jakie ma właściwości, czy jest pożyteczny czy też nie? Co takiego robi. Hipnotyzuje, oszałamia,zwabia,kusi...coś jeszcze? Czy jest używany naparach, czy w ogóle jest wyrabiany na coś?

Jeśli jest tak silny i hipnotyzuje to czy nie używa go Bezimienny do swoich złych celów? Ojciec babci zaśpiewał tą piosenkę i to jest jakby odtrutka.

Leżąc na łóżku myślała intensywnie, pamiętała jak babcia uczyła ją tej piosenki. Było to dla niej bardzo ważne, a to niby szło tak:



Człowiek pochodzenia zielarskiego

był świadomy swej natury.

W jego rękach powstawały

różnorodne zioła świata.



Ty też możesz mu pomóc

dodaj tylko wrzos, Jaśminę

oraz dodaj serce swoje

i tak powstanie lęk gotowy.



A człowiek pochodzenia zielarskiego

spojrzy na Ciebie i

ukłoni się Tobie wiernie....




Zasłuchany Eric słuchał uważnie śpiewu Luizy i był zdumiony jej walorami artystycznymi. Uśmiechnął się od ucha do ucha i dokończył niezdarnie tą zwrotkę;

Gdyż pomogłaś mu dzielnie
.




Wtedy go dostrzegła , uśmiechał się i patrzył na nią tak,że w sercu zrobiło się ciepło,ale jest tam rana,która jeszcze się nie zabliźniła.

-Co tu robisz?-zapytała się po dłuższej chwili.

-Jak to co? Sprawdzam stan zdrowia młodej pacjentki,ale widzę że barwnie śpiewa to znaczy że wraca do stanu zdrowia.

-Skąd znasz tą piosenkę?

-Każdy młody zielarz się ją uczy w razie jakby na niego czyhało jakieś niebezpieczeństwo.

-Tak też myślałam.

-To o tym nie wiedziałaś?! Takie rzeczy się wie od takiego małego . Widzę że piszesz jakąś swoją historie.- powiedział patrząc na pamiętnik na kolanach dziewczyny.

-Dla Twojej wiadomości to jest pamiętnik po mojej babci.Dostałam ją od Ludomila.-powiedziała wzburzona Luiza- nie piszę o moim życiu bo nie ma żadnego wspaniałego wątku. Może to że mnie zdradziłeś!

Chłopak usiadł na fotelu i zakrył twarz w dłoniach i szeptem mówił:

-Przecież nigdy się nie zdradziłem. Pamiętam że rozmawiałem z wieloma osobami na balu i pamiętam jak Kate dała mi coś do picia. I wtedy film mi się urwał. Może za dużo wypiłem? Nie wiedziałem że to uczyniłem. Jest mi wstyd Luiza.Na prawdę. Pamiętam jak krzyczałaś i płakałaś,wtedy oprzytomniałem i rzuciłem za Tobą pogoń, potem widziałem jak leżysz, a z głowy Ci krew leciała... pamiętam wołałem o pomoc, próbowałem się ostudzić. Szybko przyszła pomoc i zabraliśmy Ciebie do domu.

-A co się stało proroczynią Gabriellą?

-Nie wiem o kim mówisz, tylko Ty tam byłaś i nikt inny.

-Może mi się zdawało.

I nastąpiła długa chwila milczenia po chwili i Eric i Luiza chcieli coś powiedzieć.

-Mów pierwszy

-Nie, ty mów pierwsza, pacjentka ma pierwszeństwo. - powiedział Eric uśmiechając się leciutko.

-No dobrze, nie będę się kłócić...chodzi mi o to że czytałam pewien fragment pamiętnika mojej babci. Pewnego dnia spotkała pasjonującą roślinę, która zmieniała barwę, kształty,zamykała się i otwierała. Miała pewne emocje, później hipnotyzowała,zwabiała oraz kusiła. Chwiała się tą jedną tą drugą stronę. Brak tutaj było nazwy tego kwiatka oraz jej właściwości. Czy ten kwiat jest zakazany? I jeszcze coś muzyka o "Człowieku pochodzenia zielarskiego " uspokajał człowieka który był zwabiony przez tą roślinę.

-Mówisz o liliowej róży. To bardzo dzika roślina i niezbyt atrakcyjna. Niby jest ładna bo zmienia barwy i kształty,ale jak wiesz lilia uspakaja,a róża zwabia owady. Tak też liliowa róża zwabia uspokaja będziesz jakby jedną z nich.

-A co to oznacza?- przerwała Luiza

-To że nikt o silnej magi zielarstwa nie jest w stanie wyrwać się od niej kiedy nie w porę przyjdzie pomoc. A ta czasami jest nieskuteczna.Wiele śmiałków próbowało dorwać się do tej roślinny bo jest naprawdę drogocenna,ale gdy ich towarzysze mieli im pomóc nie mogli znaleźć drogi , a gdy znaleźli było za późno, oni już się zmieniali i nie było żadnego antidotum,aby ich uratować.

-Ale przecież moją babcie uratowali rodzice.

-Twoja babcia miała ogromne szczęście,widocznie to nie była roślina bardzo dobrej żyznej glebie, nie miała warunków do rozwoju ani nie był to czas kiedy to roślina ma większą siłę. Nie powiem Ci kiedy bo tego nikt nie wie. Ale rodzice Twojej babci zdążyli na czas, bo na pewno później by jej nie uratowali.

-Tak , było napisane że była oszołomiona i nie słuchała nikogo. Ojciec wziął ja ręce,ale ona stawiała opór ,szarpała się.Wtedy zaśpiewał jej tą piosenkę o człowieku pochodzenia zielarskiego. I wtedy się uspokoiła i zasnęła.

-Widzisz i dlatego ta piosenka jest bardzo ważna.A wracając do tematu. Tak te kwiaty są niebezpieczne ,tak samo ich woń, wyrabianie coś na nich. I dlatego to ziele jest zakazane. I nikt zielarzy dobrych jak ich życie miłe nie zrywa tego kwiatu,ani ich liści,korzeni, łodyg.

-A powiedz mi jeszcze czy Bezimienny ma te ziele swoich zasobach?

-Nie dziwiłbym się jakby ich nie miał.Ale nie martw się,ach tak często ich nie używa.

-Skąd o tym wiesz?

-Zapomniałaś że kiedyś byłem tam i widziałem czym armia się posługuje. Teraz zapewne zmienili taktykę.

-Aha, Eric mam pytanie jeszcze czy będziesz mnie szkolił,uczył? Bo dużo nie wiem. Byłam jakby oderwana od tego,a może ja od tego uciekałam. Ale wiem że to nie uniknione i że muszę położyć kres.

Chłopak podszedł do niej uchwycił jej dłoń i powiedział patrząc w jej oczy.

-To będzie dla mnie zaszczyt.

Chciał coś powiedzieć czy coś zrobić,ale wstał. Luiza przypomniała sobie o czymś i zapytała Erica:

-Chciałeś mi coś wcześniej powiedzieć?

-Aaa...chciałem się zapytać czy jesteś może głodna, bo nic dzisiaj nie jadłaś.

-Hmm zjadłabym jajecznice na bekonie.

-Już się robi- powiedział Eric wychodząc z pokoju- jeśli chciałabyś dalej coś wiedzieć o tej dzikiej roślinie to śmiało pytaj.

Gdy chłopak wyszedł delikatnie zamykając drzwi, Luiza wzięła notatnik i wszystko napisała o tym dziwnym kwiatu co dowiedziała się przed chwilką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz