poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 20 Bal i ucieczka




Luiza podeszła do toaletki i zaczęła rozczesywać swoje włosy, zastanawiając się jak je ułożyć. Próbowała wiele różnych kombinacji na swoim włosach. Wzięła więc specyfik na ułożenie włosów i zaczesała grzywkę do tyłu i spięła włosy ozdobną spinką.

Zrobiła leciutki makijaż, powieki pokreśliła połączeniu beżowo-brązowym. Usta natomiast namalowała dziewczyna kolorem malinowym, dodała kreski na oczy oraz tusz.Na policzku dodała minimalnie różu. Popatrzyła na lusterka i zauważyła jak imponująco wygląda.

Ubrała suknie po matce uważając aby nie rozdać leciutkiego materiału.Miała okryte ramiona postanowiła,że weźmie ze sobą też szal.Obrała na środkowym palcu pierścionek z herbem zielarzy pamiątka po matce.

Sprawdziła się jeszcze raz w lusterku jak wygląda i ruszyła na dół na bal dla wszystkich zielarzy. Wybiła godzina uroczystości. Luiza otworzyła frontowe drzwi i wszystkie twarze zwróciły sie na nią. Wszyscy patrzyli na nią pod pełnym podziwem. Jedyni byli oszołomieni inni aż zazdrościli jej wyglądu i też stroju.

Zauważyła Erica był towarzystwie Galicji i bliźniaczek, a Kate była w tyle za nimi. Podeszła do chłopaka i do przyjaciółek. Przywitali się ze sobą, a Eric powiedział do ucha Luizy:"Przepięknie wyglądasz, jestem pod pełnym wrażeniem. może skusisz się na taniec ze mną?"

Dziewczyna zgodziła się i tańczyli na środku parkietu, a orkiestra Ziółko grała miłośną pieśń. Wszyscy byli szczęśliwi z wyjątkiem Kate, która kipiała ze złością. Teraz nie równała się z urodą z Luizą, ale obiecała sobie zielarka emocji że srogo popamięta Luiza ją.

Eric i Luiza zatańczyli jeszcze kilka kawałków, miło się na nich patrzyło jak wyglądali tańczyli rytmicznie. Okazało się ,że chłopak był doskonałym partnerem do tańca. Gdy skończyli tańczyć, podeszli do stołu na którym byli gadatliwi znajomi:Juliusz, Ludomil, Galicja, Spring, Rose, i inni zielarze,a na końcu siedziała Kate.

Kelnerzy poddali przystawki, Juliusz zastukał do kieliszka i zabrał głos:



Zebraliśmy się dzisiaj tutaj moi drodzy przyjaciele zielarze,aby każdemu z was przedstawić moją wnuczkę Luizę, która ona poprowadzi dalszą Armię Siedmiu. To jest jej misja i mam wielką nadzieję,że wszystko się dobrze ułoży dla nas pomyślnie.Wiem że nie wszyscy przybyliście aby dzisiaj świętować większość jest w celi u Bezimiennego inni strzeżą naszych granic, a inni przyłączyli się do niego ślepo ufając mu. Wiem że ten czas nie jest aż taki szczęśliwy jaki chcemy,aby był. Ale...ale ..moi drodzy to za niedługo sie zmieni i wszyscy wyłącznie będziemy świętować na całego. A teraz może taki półmetek z pomyślnego zwycięstwa? Bawmy się! Od jutra wszystko się zmieni!




I nagle wszyscy bili brawa,a Juliusz ukłonił się i usiadł .Teraz każdy spokojnie jadł pyszne przystawki.

Orkiestra Ziółko znów grała hity a w tym razem zagrali rockową piosenkę. Galicja,Rose, Spring i sama Luiza podeszła pod scenę i zaczęły wariować w takcie muzyki. Były oszołamiane i tańczyły w najlepsze.

Eric podszedł po poncz nagle pojawiła sie Kate, która była w czarnym kostiumie.

-Wybrałbyś się ze mną na wieczorny spacer-zapytała dziewczyna

-Wiesz co nie za bardzo, nie lobię bywać wieczorami na dworze.

-Co ty mówisz? Ty zawsze chadzałeś o tych porach i ci to nie przeszkadzało.

-Na prawdę mnie,Kate.

I odszedł od niej i podszedł do dziewczyn podając każdej poncz.

Spragnione wypiły wszystko i podziękowały Ericowi za przyniesienie ponczu. Gdy tak dziękowały podeszli do nich trzech starców zielarzy i jedna strasz zielarka:

-Bardzo się cieszymy,że dzisiaj sie spotkaliśmy Luiza. Marzyliśmy o tym aby przed naszą śmiercią ciebie ujrzeć i nasze spełnienie wypełniło się-powiedział przy łysawy zielarz, Admi.

- Wiesz dziecinko, jesteś taka młoda.Twoi rodzice by byli z Ciebie dumni. Oj jak ich pamiętam..

-Jaki byli?-zapytała Luiza przerywając starszej kobiecie.

-Och byli wyjątkowi i tacy dobrzy, pomagali innym zielarzom w codziennych sytuacjach .Twoja mama niekiedy wiedziała co sie w stanie.Chwili ich śmierci nie spostrzegła jaka okrutna śmierć ich spotka.-odpowiedział znów Admi.

Luiza była smutna.

-Nie martw się dziecinko. Oni tu są, Twoim sercu. Masz wspaniały dar bo jesteś zielarką miłości i wytrzymałości. Połączyli oni to jedność,nikt inny tego nie umiał i nie umie dlatego jesteś taka wyjątkowa.-powiedziała starsza pani.

-Czy to ciasteczka z nadzieniem lukrowym-zapytał zdziwiony Admi

-Tak,tak-powiedziały chórem bliźniaczki.

-Muszę się skusisz i moja ekipa również.-odpowiedział Admi a wszyscy pokiwali w tym samym czasie że sie z tym zgadzają.

-Dziękuje wam za miłe słowa- odpowiedziała Luiza.

W tym momencie kelnerzy poddali pierwsze danie:zupę z licznymi ziołami ,warzywami.

Wszyscy się zajadali aż im się uszy trzęsły.

Gdy skończyli poddano drugie danie z soczystą pieczenią, kotletami, różnymi surówkami, ziemniakami opiekanymi i ugotowanymi.

Luiza zjadła małą cześć gdyż czuła że dalej już nie może,a tu nagle pojawił się deser,liczne torty, ciasta, biszkopty.

Z błaganymi oczami popatrzyła na swojego chłopaka.Ten zrozumiał o co chodzi więc poprosił Luizę do tańca,by wyrwać się od jedzenia. Znów podeszli na parkiet, a orkiestra nuciła znaną ich muzykę. Więc ochoczo tańczyli.Eric kręcił Luizę wokół a ona śmiała się z radością.

Kate tylko z zazdrością patrzyła na zakochaną parę i wzięła mały flakonik i gdy nadarzy się okazja skorzysta z niego.

Nagle dziadek Juliusz podszedł do Luizy i poprosił wnuczkę do tańca.Zgodziła się bo nie wypada odmówić najlepszemu dziadkowi pod słońcem.

Kate od razu pisnęła z radości,zauważyła Erica który stał koło drzwi podeszła do ponczu nabrała do szklanek i na jednej wlała zawartość flakoniku sprawdzając czy nikt ja nie widzi. Schowała pusty flakonik do torebki i podeszła do Ericu trzymając bo prawej stronie jego napój z zmieszanym z czymś, a lewej swój poncz, aby nie wydawało się to podejrzane.

Gdy podeszłą do chłopaka bliżej. Pomyślała że on cudnie wygląda, że ta niebieska koszula daje mu uroku , a dżinsy pokazują że jest młodzieńcem buntu.

-Może się napijesz? -zapytała

-O dziękuje- i już wyciągał dłoń do lewej ręki Kate gdy zatrzymała go dziewczyna

-o nie,nie to jest moja...już z niej piłam. To jest Twoja.

Podała mu mieszankę ponczu. On wziął łyk i wtedy wiedziała że to coś zadziała.

-I co powiesz na mały spacer?

-Z Tobą mogę iść nawet i na koniec świata.

Kate widząc że sprawy idą na jej miejscu, wzięła go za rękę i wyszli z balu.

Nagle zauważyła kątem oka Luiza,że Eric z kim wychodzi. Podziękowała dziadkowi za te słowa co od niego usłyszała i za taniec. Ruszyła biegiem za nimi biorąc cienki szal.

Śledziła ich ruch, szli najpierw do sadu, a potem na puste pola a potem udali się do cmentarza.Było ciemno jedynie księżyc pokazywał swoją poświatę.

Luiza uważając na krzaki podeszła bliżej i zobaczyła Kate siedzącą na kolanach Erica,a ten zapatrzony oraz zauroczony nią objął ją i szykowali się do pocałunku.

I wtedy Luiza wydała upiorny krzyk:

-Nieeeee.....!

I wybiegła do lasu, uciekając od tego co zobaczyła wcześniej. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy ,aż w końcu zatrzymała się trzymając konar drzewa szlochając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz